Wpis z mikrobloga

Piękny słoneczny dzień, w powietrzu czuć pierwszy oddech wiosny, a we mnie narastające drażniące podniecenie.
Pomagam zapakować ostatnie walizki do samochodu.
- Pamiętaj, na patelni masz placki, pieniądze w szufladzie tam gdzie zawszę - mówi matka - możesz sobie zamówić pizze, tylko nie chodź głodny.
- Spokojnie, nie będę głodny.
Ojciec otwiera drzwi i siada na fotelu kierowcy.
- Daj już mu spokój, poradzi sobie, to prawie dorosły facet. - macha ręką na matkę. Ona przytula mnie jeszcze raz, odwraca się, wsiada do auta. Nareszcie.
Macham im na pożegnanie, a kiedy samochód znika za zakrętem, wracam do domu. Dom należy do mnie i wyłącznie do mnie, przez najbliższe pięć dni. Mógłbym obżerać się pizzą i oglądać kreskówki przez cały ten czas, ale nie zrobię tego. Na takie okazję mam znacznie lepsze rozrywki.
Zrzucam z siebie ubranie w drodze do łazienki. Jest mi troszkę niedobrze i delikatnie się trzęsę, jak zawsze w takich przypadkach, ale to za chwile minie. Fakt robienia czegoś w ukryciu, czegoś niedozwolonego, jest dla mnie dodatkowym afrodyzjakiem.
Teraz, czeka mnie troszkę pracy. Nie jest to specjalnie interesujące, chciałbym zrobić to jak najszybciej, mieć wszystkie przygotowania z głowy, ale muszę też być staranny i dokładny, w końcu będę tylko tym co sam potrafię stworzyć. Tak więc golę nogi i resztę ciała, maluje paznokcie u rąk i stóp moim ulubionym fioletowym lakierem, nakładam makijaż. Mam własne dosyć długie włosy, więc nie potrzebuje peruki, teraz tapiruje je tak aby całe były nastroszone i zaczesuje grzywkę na bok. Przeglądam się w lustrze. Mógłbym umówić się ze sobą.
Czas na ciuszki. Nie wszystkie są moje, ale z tego co mam w domu kompletuje sobie kompletny set niegrzecznej uczennicy. Biała bluzeczka, czarna plisowana i bardzo krótka mini, białe podkolanówki i fioletowe szpilki na wysokim obcasie, przynajmniej osiem centymetrów. Do tego komplet różowej koronkowej bielizny.
Idę do mojego pokoju, po drodze znowu zatrzymuje się przy lustrzę. Po kilku minutach w przebraniu zaczynam poruszać się bardziej kobieco, nawet mimika twarzy mi się zmienia, nie mam pojęcia jak to działa, ale po chwili jestem już zupełnie inną osobą.
Podłączam kamerkę do komputera, rzeczy walające się po podłodze wrzucam pod łóżko. Ostatnie poprawki otoczenia i fryzury, siadam przed monitorem. Wszystko jest gotowe, odpalam Skype i przeglądarkę.
Wtedy słyszę pukanie do drzwi.
- #!$%@?.
Zamieram na chwilę w bezruchu. Nikogo nie powinno tutaj być, cała rodzina wyjechała, a znajomi myślą, że pojechałem razem z nimi. Kto może pukać? Chyba tylko #!$%@? świadkowie Jehowy. To byłaby dosyć bezpieczna opcja. Więc spokojnie.
Jest jednak możliwość, że to na przykład jakiś współpracownik ojca, przyszedł podrzucić mu dokumenty czy coś innego. Mógł do niego dzwonić, mógł wiedzieć, że jestem w domu, czeka teraz pod drzwiami, a za chwilę sprawdzi, czy są otwarte.
Czy są otwarte?
- #!$%@?, #!$%@?, #!$%@?… - mamroczę, zrzucając z nóg szpilki. Zapomniałem zamknąć te cholerne drzwi na klucz. To może być totalna katastrofa.
Przez myśl przebiega mi koncepcja rozebrania się z ciuszków w łazience, potem mógłbym się wytłumaczyć, że właśnie brałem prysznic, czy coś. Ale paznokcie? No i makijaż wyszedł mi dzisiaj tak zajebiście, tyle pracy na marne.
Ręce mi się trzęsą.
Pukanie ponawia się, teraz jest głośniejsze, bardziej natarczywe.
Podejmuje w końcu decyzję. Pójdę i sprawdzę kto jest za drzwiami, jeśli ktoś znajomy, schowam się w łazience na wypadek gdyby wszedł do środka, jeśli ktoś kogo nie znam, po prostu podejdę i przekręcę klucz w zamku. Drzwi wejściowe do mojego domu są co prawda przeszklone, ale w pogrążonym w półmroku przedpokoju nikt nie powinien zauważyć, że jestem chłopcem.
Na paluszkach schodzę po schodach na parter, omijam przejście do przedpokoju i wchodzę do kuchni, stąd spokojnie będę mógł wyjrzeć przez okno, sprawdzając kto stoi na ganku.
Nachylam się nad blatem i delikatnie odsuwam firankę.
W tym momencie słyszę jak otwierają się drzwi. Ktokolwiek stał na zewnątrz, wszedł do środka.
Strach mnie paraliżuje. W kuchni nie mam gdzie się schować, nie mam dokąd wyjść. Intruz zajrzy do salonu, a potem tutaj, gdzie zastanie mnie, w damskich ciuszkach, prawdopodobnie sikającego ze strachu.
Słyszę kroki, a przez moją głowę w szaleńczym tempie przewijają się najgorsze scenariusze. Przypomina mi się któreś z American Pie, w którym bohater zabija babcię wytryskiem. Jak można żyć dalej po czymś takim w realnym świecie? Moja babcia z pewnością padłaby na zawał gdyby mnie teraz zobaczyła.
A jeśli to któryś z moich znajomych? Dowolny z nich wystarczy aby o tej sytuacji dowiedzieli się wszyscy. Nie byłbym w stanie pokazać się w szkole po czymś takim. Nie byłbym w stanie spotkać się z żadnym z kumpli.
Kroki są coraz bliżej. Idzie do kuchni.
Zostać nakrytym przez znajomego mojego ojca? Starszy wyrzucił by mnie z domu gdyby się dowiedział. Cholerny homofob, kiedy w TV pojawia się jakiś gejowski wątek, zaraz rzuca hasła w stylu "#!$%@? pedały do gazu". A jego własny syn ma na sobie teraz damskie majtki.
Trzęsę się ze strachu kiedy w drzwiach pojawia się w końcu oczekiwany kataklizm.
Mężczyzna po trzydziestce, mój sąsiad Tomek. Patrzy się na mnie, uśmiecha się i nie wygląda na zaskoczonego.

- Cześć Ivo - mówi.
Czuje jak się rumienię.
Czasami chciałbym być osobą ze skłonnościami do utraty przytomności. Mógłbym zemdleć i przeczekać w nieświadomości najbardziej upokarzające momenty z mojego życiorysu. Niestety w tym momencie jestem absolutnie świadom tego, co się dookoła dzieje. Stoję nieruchomo, opierając się o kuchenny blat, pragnąc z całej siły zapaść się pod ziemię.
Milczę.
- Pięknie dziś wyglądasz - rzuca Tomek w moim kierunku, szczerząc zęby. Wchodzi do kuchni, omija mnie i bezceremonialnie zagląda do lodówki.
Nie znamy się na tyle, żeby kiedykolwiek wcześniej wchodził do mojego domu jak do siebie. Kilka wspólnych sąsiedzkich grilli, półtora roku mieszkania przez płot, to wszystko.
Teraz sięga na drugą półkę nad zamrażarką i wyjmuję stamtąd butelkę czerwonego wina.
- Myślę, że to ci się teraz przyda.
- Ja, nie… - Zacinam się. Powinienem stąd wyjść i schować się u siebie w pokoju, ale przez ścianę strachu przebija się nieśmiało ciekawość.
Tomek jest w miarę przystojnym facetem. Sporo wyższy ode mnie, szeroki w barkach. Nie jest gruby, raczej duży. Gdyby chciał mógłby mnie bez trudu podnieść i zarzucić sobie na ramię. Wyobrażam to sobie, patrząc jak otwiera wino.
Wyciąga korek z butelki, w kilka sekund, tak jakby przez całe dnie nie robił nic innego. Nigdy mi się coś takiego nie udało.
- Gdzie macie kieliszki?
Posłusznie wskazuję właściwą szafkę. Jestem czystym zaskoczeniem, taka sytuacja na pewno mogłaby mi się przyśnić, ale nie wydarzyć naprawdę. Powietrze którym oddycham jest pełne surrealizmu.
Wino zostaje nalane do kieliszków a jeden z nich trafia do mojej dłoni. Patrzę na czerwony napój i moje fioletowe paznokcie, starając się z całej siły opanować trzęsące się ręce.
- Wypij to nie rozlejesz. - Tomek nadal się uśmiecha. Stoi obok mnie i patrzy się na moją zdecydowanie za krótką spódniczkę.
Podnoszę kieliszek do ust i wypijam połowę zawartości. Na cienkim szkle pozostaje ślad różowej szminki.
- Pójdę się przebrać. - Odwracam się odkładając kieliszek na ciemnoszary blat.
- Nie powinnaś.
Zatrzymuje się w pół kroku. Użył żeńskiej formy? Chyba nie, chyba tylko mi się wydawało.
- To chyba ty nie powinieneś tutaj wchodzić - odpowiadam. Powoli zanika mój strach i zawstydzenie, zaczynam być #!$%@? na niego tym, że postawił mnie w tak niezręcznej sytuacji. W dodatku najwyraźniej zamierzenie.
- Zamknij mordę.
Kompletnie nie wiem co powiedzieć. Gapie się na niego z otwartymi ustami.
Tomek upija łyk wina i opiera się niedbale o kuchenne szafki.
- Od tej chwili będziesz robić to co ja ci powiem, jasne?
- Bo co? - pytam idiotycznie.
- Gówno. Uważasz, że powinienem zadzwonić do twoich staruszków i powiedzieć im co robisz kiedy nie ma ich w domu?
Milczę. Uświadamiam sobie, że znajduje się w totalnie #!$%@? sytuacji, nie mam nic do powiedzenia i nie mogę nic zrobić, jestem całkowicie zdany na niego. Co gorsza, w pewien przewrotny sposób zaczyna się to dla mnie robić interesujące.
- Nie masz czego się bać, jestem naprawdę miłym facetem. - mówi Tomek. Podnosi butelkę i wychodzi z kuchni - Chodź. - Odwraca się w przejściu.
Po drodze wypijam resztę zawartości mojego kieliszka. Wchodzimy do salonu, mój sąsiad zajmuje wielki, ciemnozielony fotel, a mnie wskazuje kanapę po drugiej stronie stolika ze szklanym blatem. Siadam tam posłusznie, pamiętając, aby trzymać nogi razem.
Ponownie nalewa nam wina. Stwierdzam, że to w sumie bardzo dobry pomysł. Wino jest półsłodkie, smakuje mi. Mógłbym pić je szklankami, jak zwykły owocowy sok.
- Więc kiedy wracają twoi rodzice?
- W środę.
- Super. - Upija łyk ze swojego kieliszka i patrzy na mnie. - Masz jakieś pytania?
Owszem, mam ich całe mnóstwo. Kilka minut temu straciłem pewność co do czegokolwiek.
- Skąd wiedziałeś o tym? - Wskazuje na siebie, na bluzkę, spódniczkę i podkolanówki.
- Hah, moja sypialnia znajduje się dwadzieścia metrów od twojej sypialni. - Śmieje się. - Kiedy wejdę na komodę jestem w stanie zajrzeć do ciebie przez okno.
- Ale dlaczego…
- Zupełnie przez przypadek, naprawdę, nie podglądałem cię specjalnie. Przynajmniej dopóki nie wiedziałem o "tym". - Parodiuje ruch mojej dłoni.
Wzruszam ramionami, ale znowu zaczynam się wstydzić i denerwować. Czy mam jakieś pytania? Mógłbym dowiedzieć się ile faktycznie widział z tego wszystkiego co robiłem w swojej sypialni. To jednak nie jest dobry pomysł. Zamiast tego pytam:
- Dlaczego tu teraz przyszedłeś?
- Chciałem postawić cie niezręcznej sytuacji.
- Gratulacje, udało ci się. Czy to już wszystko?
- Nie. - Opiera się wygodniej, przekrzywia głowę i wpatruje się we mnie. - Wygląda na to, że podoba ci się bycie dziewczynką, dlatego będę się do ciebie zwracał jak do dziewczynki, ok?
Znowu wzruszam ramionami. Czy naprawdę mam w tej kwestii cokolwiek do powiedzenia?
- Jesteś w tym świetna, naprawdę. - kontynuuje - Jesteś jedną z najładniejszych transek, jakie kiedykolwiek, gdziekolwiek widziałem. Pomyśleć tylko, że mieszkam z tobą przez płot. - Przerywa na chwilę. - Nie myślałaś kiedyś o czymś więcej, oprócz internetu?
- Nie. - odpowiadam szybko.
- A powinnaś. Masz szczęście, bo właśnie wyręczyłem cię w tej trudnej decyzji jaką jest wyjście w ciuszkach do ludzi i spróbowanie prawdziwego seksu, zamiast jego imitacji.
- Co.
- Uklęknij.
Kręci mi się w głowie i to bynajmniej nie od dwóch kieliszków smacznego wina. Jest to raczej spowodowane tym, że jestem w tym momencie pozbawiony jakiegokolwiek mentalnego pancerza jakim otaczam się na co dzień. Mam wrażenie że gość siedzący na fotelu naprzeciwko mnie, wie o mnie więcej niż ktokolwiek inny. W dodatku jest moim sąsiadem, który właśnie okazał się fanem i entuzjastą trapów, a jego spojrzenie lustrujące moje długie gładkie nogi jest raczej jednoznaczne.
To wszystko jest jak sen, a ja nie jestem już pewien, czy to na pewno koszmar, czy jednak nie.
To szaleństwo.
To kompletnie szalone, ale zsuwam się z kanapy i klękam na mięciutkim, brązowym dywanie.

#pasta
  • 16