Wpis z mikrobloga

#wytrzeszczbajdurzy #pamietnikznalezionywstarychlogach
11 rozdział
#piszzwykopem
Rozdział XI

Szli tak dalej i po paru dniach drogi znaleźli się w stolicy elfickiej. Ulice szerokie czyste
jedzą autobusy ! I tramwaje. Stoją elektryczne latarnie normalnie jak w XX w. Fakt naukowo i
technicznie przegonili ci elfowie resztę świata o 30 minut-świetlnych. Umyli się w miejskiej łaźni i
poszli pod pałac.
-Czego tu szukacie?- zapytały 2 herkulesy
-my? Zobaczyć się z królem- powiedział Maciek
-jesteście umówieni ?- zapytał szerszy
-w sumie to nie- powiedział wytrzeszcz
-ale mamy to- powiedział tryumfalnie Maciek wyciągając z kieszeni pergamin. Szeroki i Szerszy
przeczytali go i z niedowierzaniem i pobłażaniem wpuścili ich do środka. Bohaterowi podeszli do
biurka gdzie urzędowała pani Krystyna, jedna z sekretarek królewskich.
-Panowie w jakiej sprawie ?- zapytała - O, przepraszam panią nie za uwarzyłam pani- poprawiła
się.
-My w sprawie tego pergaminu- powiedział Ja-Sir dając jej kartkę. Ta podeszłą do rury w ścianie
-Królu król zajęty ?- spytała.
-Nie szczególne ,a co się dzieje?- wydobyło się z rury
-jacyś młodzieńcy mają do Ciebie sprawę ekscelencjo-
-wpuść ich , i tak nie mam co robić-.
Weszli po marmurowych schodach. Budynek od zewnątrz i od środka wyglądał na bogaty urząd
XX w. Doszli do sali tronowej tfu ! Znaczy do gabinetu króla. Jak oglądacie filmy to wyglądał on
jak gabinet prezydenta USA.
Weszli do środka , stanęli rzędem naprzeciwko biurka , ukłon w pas. -Witaj królu- zaczął Ja-Sir
-weźcie się nie wygłupiajcie, co się dzieje- powiedział elf. Maciek odgiął się podszedł do biurka i
pokazał pergamin.
-yhy... wygląda na autentyk.-Położył go na biurku- Dziś jesteście moimi gośćmi , jutro na obiedzie
jak co tydzień konferencja zapraszam-
-spoko wpadniemy- rzucił wytrzeszcz
-ciesze się tymczasem dobrą myślą było by pójście do mnichów , klasztor i katedra są na końcu
ulicy. -zegar z rogu pokoju uderzył 12 razy- w sumie to pójdziemy razem bo zaraz nabożeństwo się
zaczyna.-Król ubrał płaszcz i melonik w kolorze nocy. Zeszli schodami potem
na ulice i do katedry.
Nabożeństwo o dziwo było dośc podobne noramlenj mszy. Czyli ludzie stoją mają to w sumie w
głębokim poszanowawniu jak klęknąć to klękna ja usiąść to saidną. Jak owce, albo na stałe
zaprogramowany komputer. Jako szczegół można rzucić że z tego nabożeństwo to to że przed
ofiarą, złorzoną jak co tydzeiń z darów zeimi i modłów, na chórze męszczyźnni o łagodnym
miękkim głośie śpiewali laudatur ; laudatur! Przed tym śpiewem kapłani czytali ze zwojów
rzeczy tak nieprecyzyjne i zagmatwane że interpretacji tyle ile tych co nad tym myślą.
Potem kapłan pitolił co jak i czamu mamy robić i oczywiście puszcenie tacy. Brzmi znajomo?
No jak nie to masz problem.
Po powrocie ni z gruchy ni z pietruch Magda zaczeła
-Królu czemy nie macie pałacu,szat,itp?-reszta na nią krzywo spojrzał
-bo zobacz młoda damo kiedyś tak bylo ,ale niezadowolony lud zaczą rewolucje i naszczęscie
uwczesny władca zareagował na czas rozdając biedocie zbędne złoto z pałacu i napędając
stucznie gospodarkę by były miejsca pracy.Od tego czasu król się nie wychyla na codzeń
i widać go tylko na uroczystościach, jak przyjdą co ważniejsi z zagranicy i ,co jest nie przyjamne,
na polach bitew ale coraz żadziej bo mam w końcu paru generałów-
-yhy-zakminiła Magda.
-A właśnie- zaczoł wytrzeszcz
-tak-król
-gdze można się coś na temat tego pergaminu dowiedzeić?-
-u naszych uczonych, mieszkają w klasztorze przybibilotecznym-objaśnił król
-a gdzie on?-zapytał haker
-tam prosto, w lewo i prosto daljej zobzczycie-objaśnił wskazując ręką kierunek władca.
-dzięki-powiedział wytrzeszcz. Odporwadzili króla i posli pod bibloitekę.
Gmach to był ogromny wysoki na 7 pienter szeroki na 200m a zza głównej fasady wystawała klasztorna
wierza dając pojęcie o dość sporej długości budynku.Weszli po wysokich iszerokich schodah, staneli na przeciw
wiekich żelaznych drzwi. "Jak tu wejść?"przemyśleli bo nie zauwarzyli że w lewym skrzydle wrot są podwujne
dzwi noramlnych wymiarów. Naszczęście ktoś akurat wychodził i pozkazał im dzwi. Weszli i zobzczyli....
Zobzczyli wielką przestrzeń tak na 16 m w przód po 16 na boki i tyle samo w górę.Odległość podana jako przed
siebie jest tylko odległocią od nich do czegoś w stylu kas w hipermarkecie.Za tymi tak zwanymi kasami siedzeili
bibliotekarze świeccy i duchowi.Na prawo i lewo stoły w sam raz aby pogadać z kumplami oraz zrobic lekcje.
Za stołami siedzieli uczeni i politycy i inni. Większość rozmawała, a raczej kłuciła się o szczegóły i cieższe
sprawy, reszta coś pisała czy czytała. Gmach bibioteki był ośrodkiem życia naukowego w mieście.Naprawdę fajnie
wyglądali ci kłucący się wsród stosów karetek i ksiąg w tle białe od kredy tablice,witrarze,portrety i cytaty
wypisane na ścianach, łukach no wszędze. Ale nie jak graffiti "TU BYŁ JARO", lecz tak jak cytaty z Bibli na
średniowiecznych obrazach. Za kasami zrobionymi z cięmnego mocnego dębowego drewna.Było 7 pięter uginających
się od bibloterczek załadowanych książkami, mapami, zwojami.Tu można znaleźć wszystko poezje, proze i literaturę
naukową.Na ten widok wytrzeszcz rzucił
-O w pytę jeża! Ale baza danych-wszyscy się spojżeli na niego jak na idiotę.
-Co ty pitolisz ?- zapytal Czarek
-A nic, chyba se to ściągne-rzekł i podszeł do stołu wyją
laptopa i zaczoł ssać jak odkurzacz klocki lego.Reszta spojrzała na niego jakoś dziwnie i poszła w stronę tych tak zwanych kas.
W tym momęcie z skrzydła doświdczalno chemicznego wyskoczył jak poparzony jakis
akolita. Staną na rozecie rozejżał się ,
z haczył lapa ,podbiegł do wytrzeszcza.
-To na Ciebie czekały całe pokolenia!-prawie wykrzyczał akolita. wszyscy co to słyszeli się odwrócili
-Co?! Weź się pan ogarnij-zrioptował teoretyczny wybraniec.
-chodź to Ci wytłumacze o co chodzi-
-dobrze ale nie bez teamu-odwrócił się w kierunku swoich towarzyszy-chodźcie- zamkną lapa i włożył go do kieszeni.
-Co jest?- spytał Bartek
-Ja nie wiem gadaj z nim-Jakub wskazał na akolitę
-A, to twoi kumple? Chodźcie zaraz wytłumaczę-poszli na wschód. Potem przez niskie drzwi i po kręconych schodach szerokich na jednego człowieka
w wnękach paliły się niskie - do 2cali płomienie świec jako tako oświetlając schody.Po chwiki pokornego marszu schody rozlały się na przepiękny
korytarz. Na ścianch obrazy jakiś mnichów w układze | [] [] | [] [] | stały między obazami zbroje z mieczami opartymi o ziemie ale prosto jak nic, tak jak
by chciały poazać ze chronią tych obrazów jak największego skarbu na świecie. Na ścianach ,sufice i podłodze marmur piaskowy. Podłoga przyozdobiona
czerwonym jak maki dywanem a sufit dźwigał ciężar olbrzymiego żyrandola , który rozświetał pomieszczenie tysiącem malutkich siweczuszek.Na końcu korytarza
były podwójne dzwi , bogate i dębowe skrzydła wzmacniały poczucie dostojeństwa korytarza.
-niezłe- zauwarzył Maciuś i na podtwierdzenie tego cicho zagwizał.Akolita nie zareagował.
Weszli przez wspominiae debowe dzwi. Ich oczom ukazał się 2 pietrowy gabinet. Na tzw parterze nie bylo niczeog oprucz biurka , grzędy dla ptaka oraz małej biblioteczki
i globusa sferycznego. Za to na piętrze do którego prowadziły ładne schody z dwóch stron spuszczone jak wstęga trójkontno podobnego materjału.
Za biurkiem na którym stał telefon , zeszyt , kalędarz i kałamarze zasiadał starszy ale tęgi człowiek zasłaniajcy swoją wszech wiedzącą głową portert poprzednika.
Na piętrze stały inne biblioteczki i inne tego typu rzeczy. za nimi był witrarz wpuszcajcy świattło do pomieszczenia.
-Janie kto to?- zapytał się starszy męszceyzna w grnatowj szacie za biurkiem.
-Najprawdopodobniej to jest ta grupa o której mówili w przepowiedni-odpowiedził akkolita
-która?-
-no #1f-
-A ta...-
-O co chodzi? - zapytał Bartek
-Według przepowiedni na środku kontynentu jest góra , i ona tam faktem jest, na jej szczycie są podobno wrota do których
klucz na początu dziejów dostały wszystkie istoty żywe, po pewnym czasie ludzie,elfy,krasnoludy i hobbici stali się potęgami
i ich władcy:Karol,Sídhe ,Thorek i Harfootci stwierdzili, że wnętrze góry jest za potężne i klucz trzeba go rozbić a części ukryć.
Nasza część jest ukryta w krypcie królewskiej na okolicznym cmętarzu.-
-Rozumiem że mamy tam iśc ,a wiesz może gdzie jest reszta?- spytał Ja-Sir
-nie ,ale może będze coś w księgach czy może przy kluczu-
-ok-
-idzcie bo zajęty jestem -rzekł starzec i zatopił w jakiś kartkach co na stole leżały
-Dziękujemy-rzekła Magda i po chwili znaleźli się na ulcy.
-Przepraszam- Bartek zaczepił jakiegoś faceta
-spadaj- powtarzało się to aż w okolicach zajezdni trafili na robatnika który o dziwo miał przerwę
-przepraszam-
-tak?-
-Gdzie jest tu jakiś cmentarz ?-
-dziwne pytanie ale on jest ze 30 km w tamtym kierunku- i machną ręką na zachód
-aż tak daleko?-
-tak ale nie wiem czemu-
-ok... jest tam jakiś kurs autobusowy?-
-nie- w tym momęcie Maciek rzucił krytyka na przekonywanie
-A może nam porzyczysz tak na "chwilkę" autobus?-Zapytał kolega od kości
-ostatecznie to jo... chodzice za mną.- machną ręką
w wyniku tego rzutu drurzyna wyruszyła pięknym Czerwonym Autobusem.