Aktywne Wpisy
Mam odłożone 150k i ciągle rośnie. Nie wiem w co zainwestować. Przyszłościowo chcemy z różową się postawić (działka teścia ale najbardziej opłacalne będzie przepisanie jej dopiero po naszym ślubie ze względu na podatki) i najchętniej to bym zaczął działać już, teść budowlaniec, szwagier dekarz, więc koszt robocizny mi odpada (chyba że będę czekał długo i nie będzie miał siły już, żeby pomóc, o co też się boję) a nie chcę żeby ta
Co zrobić z odłożoną kasą?
- Liczyć że przepisze po ślubie i działać z budową 27.8% (180)
- Kupić 50/50 mieszkanie z ojcem i wynająć 47.0% (304)
- Inna opcja (napisz komentarz, proszę). 25.2% (163)
stanislaw-kania +304
Żaden z Was frajerzy żeby się zesrał nie będzie tak stylowym mężczyzną jak mój stary
#takaprawda #modameska
#takaprawda #modameska
ruchu w Jeleśni, usłyszała wołanie maszynisty pociągu numer 34527.
Spojrzała na zegar. Dokładnie 14.49. Po jednym torze jadą wprost na
siebie dwa pociągi. Dzieli je jakieś 6 kilometrów. Wedle rozkładu
powinny się minąć za 9 minut w Jeleśni, ale w tym jadącym z wyżej
położonej Suchej Beskidzkiej wysiadły hamulce.
Dyżurna ruchu musi podjąć błyskawiczną decyzję. 33-letnia wysoka
blondynka w głowie ma tylko jedną myśl: W moje ręce oddano życie ludzi w
obu pociągach.
Godzina 13.00 W ten poniedziałek, 19 grudnia 2005 roku, od rana w małym
budynku dyspozytorni ruchu w Jeleśni uruchamiano telewizję przemysłową.
Dopiero teraz Danuta Gancarz ma chwilę oddechu. Wstawiła wodę na herbatę.
Za pięć dni święta, a tyle jeszcze do zrobienia - westchnęła.
Spojrzała przez okno. Stacyjka z jednym peronem opiera się zimnym
podmuchom wiatru. Jest szaro i ponuro. Składowane nieopodal drewno z
tartaku przykrył padający od kilku dni biały puch. Teraz mokry śnieg
zasypuje tory i zardzewiałą tablicę z nazwą stacji.
Danuta od 4 lat pracuje tu jako starsza dyżurna ruchu. Na stacji Żywiec
Sporysz oddalonej stąd 8 km tę samą funkcję wiele lat temu pełnił jej
dziadek. To po nim odziedziczyła fascynację koleją. Do PKP przyszła tuż
po szkole i choć wychowuje dwoje małych dzieci, a na 12-godzinne dyżury
dojeżdża 25 km ze Stryszawy, nie zmieniłaby tej pracy na inną.
14.15 Czesław Gołuszka siedzi przy pulpicie w kabinie sterowniczej
pociągu numer 34527 relacji Sucha Beskidzka-Żywiec. Za dwie minuty ruszy
ze stacji Lachowice. Patrzy na peron. Kilka osób kuli się z zimna.
Zawieja i zbliżający się zmierzch potęgują wrażenie szarości. 51-letni
maszynista na kolei pracuje od 32 lat. Od dziecka marzył o takiej pracy.
Do dziś pamięta szacunek, jakim w jego wsi obdarzano kolejarzy. Zawsze
też chciał podróżować. Od kiedy pracuje w kolejnictwie, może zwiedzać
Polskę za darmo.
Dzisiaj wypadła mu trasa niedaleka, 35 km, ale tu, w Beskidzie
Żywieckim, niełatwa. Góry, lasy, ostre zakręty, drewniane kładki,
niestrzeżone przejazdy kolejowe. A do tego tor, po którym wahadłowo
jeżdżą pociągi nazywane fachowo „elektrycznymi zespołami trakcyjnymi”,
jest stary.
Ta trasa była kiedyś częścią Kolei Transwersalnej przebiegającej z
zachodu na wschód przez górskie obszary Karpat. Otwarto ją w 1884 roku.
W ówczesnej monarchii Austro-Węgierskiej miała duże znaczenie militarne.
Odkąd je straciła, remontuje się ją rzadko. Dlatego przekroczenie 40
km/godz. grozi wypadnięciem z toru.
O 14.17 Lucyna Kubieniec, kierownik pociągu, staje na peronie i podnosi
do góry krótkofalówkę.
- Pociąg numer 34527 gotów do odjazdu - melduje maszyniście i szybko
wsiada do wagonu.
Gołuszka rusza z Lachowic. W przedziale tuż za jego kabiną siedzi
Zbigniew Patkowski, kolejarz wracający ze służby do domu. Jest jednym z
ponad 20 pasażerów tego składu.
14.30 Ryszard Budziak siada w fotelu maszynisty pociągu numer 43524
relacji Żywiec-Sucha Beskidzka. Ten 36-latek większą część życia spędza
w pociągach - od 18 lat pracuje w PKP, do pracy dojeżdża 50 km. Za
kilkanaście minut, o 14.41 odjedzie ze stacji Żywiec Sporysz, aby o
godzinie 14.58 w Jeleśni minąć się z jadącym z naprzeciwka pociągiem do
Żywca. Wiezie ponad 35 pasażerów wracających z pracy do domów.
Teraz czeka na sygnał Macieja Polaka, kierownika swojego pociągu. W
zamyśleniu patrzy na tory. Zimowa szaruga. Drewnianych podkładów prawie
nie widać.
14.35 Do wsi Hucisko, gdzie wypada najwyższy punkt trasy (560 m n.p.m.),
pociąg „27” Czesława Gołuszki pnie się pod górę. Dalej szyny prowadzą w
dół. Przez lata maszyniści musieli robić tutaj próbę hamowania. Teraz
nie ma ani tego obowiązku, ani prawdziwej stacji. Jest tylko peron, przy
którym Gołuszka powinien przystanąć. Ma z tym problemy, hamulce bardzo
słabo reagują. Ostatecznie jednak, zgodnie z planem, o 14.38 pociąg
zatrzymuje się na pół minuty.
Jednak tuż za Huciskiem doświadczony maszynista robi próbę hamulców.
Nic. Cholerne wkładki hamulcowe! - klnie w duchu. - Od kiedy wycofano
stare żeliwne nie daje się normalnie jeździć! Mówi się i mówi, i nic z
tego nie wynika.
Nowe wkładki fatalnie pracują zimą. Oblodzone tory, wilgoć i śnieg robią
swoje. Kolejne pociągnięcia za rączkę hamulca nie dają rezultatu.
Pociąg, pędząc po starych torach, wydaje groźne odgłosy. Ptaki przy
torowisku nerwowo zrywają się do lotu. Drzewa i słupy trakcyjne za
szybami migają coraz szybciej.
14.48 Gołuszka pędzi ponad 60 km/godz. Przelatuje przez Pewel Małą, na
której powinien był się zatrzymać. Staje się dla niego jasne, że problem
jest bardzo poważny. Przerażony sięga po radiotelefon.
14.49 - Jeleśnia, zróbcie coś! Ja nie mam hamowania! Stawiajcie przelot!
Nie mam hamowania! Ciągle nabieram prędkości! - w dyspozytorni w Jeleśni
słychać głoś maszynisty.
Danuta Gancarz zamiera.
Zgodnie z regulaminem powinna skierować skład bez hamulców na „kozioł
oporowy”, czyli boczny tor.
Wykolei się... Musi się wykoleić... tam są ludzie - myśli przelatują jej
przez głowę. Patrzy na pulpit, na światełka oznaczające zwrotnice,
zdalnie nastawiane przejazdy, na podświetlony plan swojej stacji, na
której miały się minąć składy „24” i „27”.
W sekundę podejmuje decyzję - stawi przelot, o który prosi Gołuszka.
Otworzy mu drogę. Sięga do przycisków, by przestawić zwrotnicę numer 8 i
jednocześnie bierze do ręki słuchawkę radiotelefonu.
14.49 Lucyna Kubieniec bez słowa wybiega z przedziału służbowego pociągu
Gołuszki. Ponad 20 lat pracy na kolei i olbrzymie doświadczenie dziś
procentują. Nie traci głowy, lecz spokojnie prosi wszystkich, by poszli
za nią.
Nikt nie wpada w panikę. Jakiś mężczyzna chwyta na ręce dziecko i jako
pierwszy biegnie w głąb pociągu. Po chwili docierają tam pozostali
podróżni. Kładą się na podłodze, trzymając kurczowo poręczy. Milczą.
Słychać tylko gwizd syreny dźwiękowej, stukot pędzącego pociągu i
niewyraźne słowa czyjejś modlitwy.
Zbigniew Patkowski, mimo że jedzie prywatnie, bierze od Gołuszki klucze
i biegnie do kabiny na drugim końcu pociągu. Łapie za czerwoną korbę
hamulca ręcznego i z całej siły kręci do oporu. Bezskutecznie.
#kolej
http://kolejbeskidzka.pl/
https://www.facebook.com/KolejBeskidzka
Przypadkiem znalazłem:
https://www.youtube.com/watch?v=TB4OaUsM4AM
Tam maszynista opowiada o rzeczonej sytuacji.