Wpis z mikrobloga

Mirki i Mirkówny, bardzo polecam #zakopane i #tatry jest konkretnie, pięknie i urokliwie. Przez 3 dni tyle się zlatałem po górach, a dalej mi mało, z pewnością prędko tam wrócę. Wpis jednak, będzie się bardziej tyczył #patologiazewsi aniżeli piękności tamtych rejonów, których kwestionować się po prostu nie da :)

Powiem wam, że wielu z was pisze o festiwalu #!$%@? na plażach. Ja często patrzę na to z przymrużeniem oka, bo plaża to plaża, odpoczynek, leżenie odłogiem, totalna laba więc i więcej jest januszy którzy śmiecą, brudzą etc. To co widziałem w górach, to woła o pomstę do nieba, bo jednak wypoczynek aktywny wiec powinno być tego mniej. Trasa na Giewont, karyny i grażyny w klapeczkach, japoneczkach czy sandałach to norma. Do tego niczym prawdziwe taterniczki podpierają się kijkami zakupionymi w przyszlakowym sklepie z pamiątkami, do tego janusze w sandałach ciągający swoje małe płaczące pociechy. Ani tego nie wyminiesz bo idą całą szerokością szlaku, a nawet jak wyminiesz to trafisz na kogoś z kijkami co nie wchodzi normalnie tylko niczym Justyna Kowalczyk odpycha się kijami po całej szerokości drogi... ani nie przeprosisz bo zasapani nawet nie usłyszą. Masz lepsze tempo ale wymijasz ich dopiero gdzie jest trochę szerzej. Następnie trafiasz na polanę, gdzie można odpocząć. Laks, srak i papierzaków co nie miara, a na ławce seba z januszem #!$%@?ą hehe tyskacza lub taterkę bo regionalnie bardzo. Zaciskasz zęby lecisz dalej, lecisz trudniejszym szlakiem więc myślisz, że gorzej nie będzie. Zalatujesz na kolejną polanę, kolejne laksy i papierzaki do tego puszeczki po piwie, papiery po batonach... zastanawiasz się co za #!$%@? matoł tu śmiecił... lecisz dalej. Jest giewont... zaczynają się łańcuchy tu musi być super, zajebiście. Próbujesz wejść, trasa przyblokowana... czemu? Bo jakiś seba popycha do góry płaczącą karynę w sandałkach, bo 'jak to #!$%@? nie wejdziesz skoro tu przyszliśmy'. Ona ryczy, w końcu na kolanach #!$%@? się wyżej. Wbijasz, jest spoko robisz sobie fotkę, podziwiasz widoczki. Zbierasz się do zejścia. Kolejne łańcuchy, skałki wyślizgane, czuję dobrze człowiek :D Kolejny zator... czekasz cierpliwie, komuś może być ciężko. Patrzysz w dół... Janusz bez wąsa, za to z awiatorami, kijkami, sandałami i ogromnym boilerem... kijków nie schowa do plecaka bo ujma na honorze motzno, że nie zlazł trzymając się jedną ręką. No i tak blokuje gość, no ale co poradzić, czekasz. Co jakaś półeczka skalna, zator mocny, a za nim schodzi jego żona. Kobieta normalnie ubrana, ale widać, że po prostu ciężko jej i ostrożnie schodzi. Mimo wszystko była szybsza od swego męża, który co zszedł niżej to naśmiewał się z niej, że 'HEHE OSZUKIWAŁO SIĘ NA WUEFIE', żenada level 9000, generalnie współczucia dla tej jego żony.
Kolejny dzień, wbijam na Sarnią Skałę, trasa mniej wymagająca od poprzedniej to i zatrzęsienie zjebów większe. Dało jednak radę bez problemu, aż do momentu gdy ręce opadły. Jestem już na szczycie, pozwiedzane, szarotka zobaczona. Czas złazić, schodzisz a tu rodzinka. Ona w sandałkach na milimetrowej podeszwie, dziecko (lev 5?) w sandałach i on... głowa rodziny... w czymś przez co #!$%@?ą resztki godności czyli w KROKSACH #!$%@?. Schodzisz, blokują, dziecko nie daje rady. Gość dzieciaka generalnie znosi trzymając za jedną rękę, a dzieciak w powietrzu. Stawia dzieciaka co jakiś czas, jeb dzieciak uderzył się palcami o skałę (pozdro #!$%@? żeście mu sandały założyli) dziecko zachlipało, zapiszczało ale szybko się uspokoiło, twardy dzieciak ogólnie. Głowa rodziny prawi 'matełuszku, musisz lepij nuszki stawioć, bo stabilnie musi być' (#!$%@? w czym w sandałach #!$%@??!) po czym głowa rodziny robi krok w dół, kroks dostaje poślizgu na skałce, głowa rodziny #!$%@? dupą o skałę po czym prawi - 'widzisz, trzeba stabilnie bo można się wywrócić', wymijasz ich i #!$%@? niczym kozica bo nie chcesz ich już widzieć, tylko dziecka Ci szkoda :(
Morskie oko, festiwal #!$%@? po całości. Śmieci #!$%@? wszędzie, puszek po piwie, po jakichś gówno napojach, wizyta na morskim oku - nie wolno wchodzić do wody, wrzucać do niej monet, nie karm zwierząt - wszystkie zakazy złamane do tego wszechobecny syk otwieranej puszki z piwem.
Miejsca piękne, tylko ludzie #!$%@?. Fakt faktem, zjeby są w dużej mniejszości, szczególnie na jakichś trasach wymagających jakiejkolwiek wytrzymałości, jednak to co #!$%@?ą to przechodzi ludzkie pojęcie.
Mimo wszystko, polecam Tatry i Zakopane, jest pięknie.

#boldupy #heheszki ##!$%@? ##!$%@?
  • 8
@pilot1123:

Burza mnie złapała, jak już schodziłem z Giewontu, ale tego dnia nie mogłem wyjść wcześniej, bo tylko co przyjechałem to torby zostawiłem w noclegu i poleciałem na szlak :D A płacić wolę za wejścia, niech się te szlaki z czegoś utrzymują :)