Wpis z mikrobloga

180 182,47 - 13,61 - 12,23 - 16,15 = 180 140,48

https://connect.garmin.com/modern/activity/835275654
https://connect.garmin.com/modern/activity/848547035
https://connect.garmin.com/modern/activity/850452290

#sztafeta #biegajzwykopem

Podsumowanie ostatnich dwóch tygodni w miarę regularnych treningów po właściwie dwuletniej przerwie od regularnego biegania. Już po trzecim treningu czuję powoli powracające tempo i energię. Już nie robi mi się słabo, mniej kręci mi się w głowie, a nawet pozwalam już sobie przyspieszyć do <5 min./km o ile teren pozwala.

Postępy są zadowalające biorąc pod uwagę jak sflaczałem od czasów najintensywniejszego mojego biegania. Żeby dać Wam tego obraz: rok temu pobiegłem 10 km w 41:51, w tym roku męczyłem już ~53:00.

Dla zainteresowanych moja historia sprzed ponad dwóch lat pisana pod tagiem #motywacja u szczytu aktywności:

http://www.wykop.pl/wpis/1844141/nie-do-konca-wiem-jak-to-napisac-ale-mysle-ze-najl/

tl;dr w spojlerze


Dla bardziej zainteresowanych opiszę to co było dalej:

Mój błogostan trwał jakoś do października 2013 roku. Zaliczyłem wtedy kolejny, mniejszy zawód uczuciowy i „bańka” pękła. Momentalnie straciłem motywację oraz kontrolę. Zacząłem jeść. Nie... żreć. To nie było tak że zajadałem smutki, choć na pewno jest to jedna z pierwszych rzeczy która może się nasunąć. Po prostu lubiłem przed snem „zrobić sobie dobrze” i opierdzielić np. pół bochenka chleba ze smalcem ;). Zupełnie jakby wahadło ruszyło w drugą stronę.

Powiedzmy, że w pewnym sensie zacząłem sobie „nadrabiać” wszystkie wyrzeczenia poprzednich ~3 lat. W ciągu kolejnych 9 miesięcy moja waga wzrosła o 19 kilogramów. Czyżby to był ten mityczny efekt „jojo”? Jak zwał tak zwał. Takie są fakty. Wagę udało mi się ustabilizować dopiero w maju 2014 roku na poziomie 88 kilogramów.

Nie wszystko w tym okresie było do kitu. Moja kariera nabrała rozpędu oraz miałem szczęście poznać w tym okresie cudowną kobietę z którą jestem do dziś. Poważne związki lubią nieść ze sobą poważne decyzje. Jesteśmy obecnie w trakcie zakupu mieszkania. Pomyślałem, że przekroczywszy magiczną barierę 30 wiosen dobrze by było zadbać o siebie aby dożyć w zdrowiu do końca okresu kredytowania, czyli przynajmniej do „czterdziestki”. ;)

Pracę mam ostatnio bardzo stresującą, co powoli zaczyna odbijać się na moim zdrowiu. Nie mogę jej rzucić bo pokrzyżowałoby to moje plany. To drugi powód dla którego wróciłem do mniej lub bardziej regularnego biegania. Wpływ każdego treningu na psychikę jest niewiarygodnie wręcz pozytywny.

Na marginesie: z wagą zjechałem na razie do 84 kilogramów w ciągu trzech miesięcy. Planuję zjechać do ~80 kilogramów i zgubić „oponkę”. :)

Do zobaczenia na trasach i szlakach, Mirki i Mirabelki. Walka się zaczyna. Obym w niej wytrwał. :)