Wpis z mikrobloga

#lata90 #lata80 #wspominki90s #nostalgia #gimbynieznajo #30plusclub

Wspominki nr 4 - Wojna futbolowa

Kiedy w 1990 r. rozgrywano mundial we Włoszech byłem nieco za mały, żeby bardzo się nim emocjonować ale mimo to, są to pierwsze mistrzostwa świata jakie pamiętam. Jakieś dwa lata później załapałem piłkarskiego wirusa i nie mogłem doczekać się kolejnych mistrzostw- czekałem kolejne dwa lata aż do 1994 r. Jak pewnie wielu pamięta były one rozgrywane w USA a maskotką był sympatyczny piesek. Miałem wtedy 12 lat. Jak się okazało choroba kibicowska dopadła też większość moich kolegów. Wirus zbierał ofiary i zamieniał nas w gwiazdy futbolu, niestety tylko tego podwórkowego.

To co się działo przechodzi wszelkie pojęcie. Dzieciaki grały dosłownie wszędzie. Na boisku pobliskiej szkoły podstawowej, na małym boisku pomiędzy blokami a garażami, na placu oddzielającym bloki od placu zabaw, na ulicy między blokami a nawet na parkingu.

Królem był ten kto dla swojej bandy zajął najlepsze boisko, czyli te obok szkoły. Niestety często okupowali je chłopcy w wieku lat 16-18 i niestety młodsi musieli czekać aż tamci skończą grać. Nobilitacją było gdy jeden ze starszych podszedł wskazał na któregoś małego i powiedział: "Wiem, że jesteś dobry. Grasz z nami". Taki dzieciak czuł się wtedy co najmniej tak jakby Manchester United zaprosił go do swojej szkółki ;)

Rządzili też ci, którzy mieli dobrą piłkę. Dobrą, zgraną piłkę miał mój najlepszy kumpel Marek. Biała z czarnymi łatkami, została przez nas zajechana już gdy byliśmy dorosłymi facetami. Przetrwała prawie 20 lat. Większość miała piłki polsportu co bogatsi adidasa (u nas miał ją tylko jeden kolega ale i tak okazała się gorsza niż wiele starych, zgranych piłek).

Grało się w trampkach albo trampkokorkach. Prawdziwe piłkarskie korki miał tylko jeden kumpel, który dostał je od brata pracującego w Niemczech.

Bramki o ile ich nie było robiło się ze wszystkiego. Ze zrolowanych bluz i kurtek, z puszek, cegieł, butelek... Graliśmy od rana do wieczora z przerwą regeneracyjną na obiad. Mecze kończyły się zwykle z powodu zapadających ciemności (było lato więc można było grać na prawdę długo) albo dlatego, ze jakiś zatroskany rodzic przychodził po któregoś z nas mówiąc, że około 22.00 warto byłoby już być w domu gdy ma się 12 lat ;)

Po powrocie na tzw. chatę zasiadało się przed telewizorem, żeby śledzić mundial. Mecze w USA z tego, co pamiętam były o naprawdę późnych godzinach. JA jednak oglądałem większość z nich.

Dziś niewiele zostało mi tęsknoty za moim rodzinnym miastem. Wrosłem w miejsce w którym mieszkam ale gdy tam wracam z nostalgią patrzę na nasze boisko koło szkoły i na dwie bramki koło garaży. Niestety zarasta je trawa i krzaki. Dzieciaki albo wola grać w piłkę na konsoli albo na wybudowanym kilka lat temu, wypasionym Orliku. Może i fajnie, że mają takie warunki ale czy jest tam ten sam klimat co na naszym boisku? Nie wiem

@odislaw @Cheater @sprzedafcaMakaronu
karmajkel-nowak - #lata90 #lata80 #wspominki90s #nostalgia #gimbynieznajo #30plusclub...

źródło: comment_7c81hAsjkw7oHvLvXzChAgxwr3QCjJgx.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
ja miałem trochę fajniej,mój pierwszy mundial który b. dobrze pamiętam to Espana '82 ( ͡° ͜ʖ ͡°), do diś pamietam doskonale moją radość po kazdym wygranym meczu Polaków i zajęciu trzeciego miejsca
Co do okolic i Mundialu w USA to w tamtym czasie, jak pamiętasz, był jeszcze inny szal w Polsce "hej, hej tu NBA!". Co to się działo na boiskach do kosza i w nocy przed telewizorami......ale
  • Odpowiedz
@odislaw:
"Hej hej tu NBA" oraz w późniejszych już latach mecze na TVN to chyba trzeba by rozłożyć na dwa odcinki. Powiedzieć o tym "szaleństwo" to jak nic nie powiedzieć. Dobry pomysł. Wykorzystam w kolejnym odcinku ;) bo już w tej chwili sporo rzeczy z tamtego okresu mi się przypomniało np. chodzenie z meganetofonem na boisko, żeby puszczać RUN DMC przy graniu w kosza ;)
  • Odpowiedz