Wpis z mikrobloga

@majlo1985: Jasne. Mimo, że są one częścią jednej rodziny językowej, to istnieje zbyt dużo rozbieżności, które nie pozwalają na typowe kalkowanie. Może w punktach:

-różnice homonimów (na poziomie semantycznym)

-różnice akcentowe

-różnice artykulacyjne (Polacy to "pszeki", Ukraińcy to "hohoły" - co rzutuje na ich wymowę.)
W przypadku Polaków mówiących po rosyjsku, przeciętnemu rosjaninowi wystarczy ułamek sekundy, żeby ogarnąć, że nie rozmawia z nativem przez sposób wymowy zbitek spółgłoskowych, ot, przykładowo, w
@tygrys_tygrys: ni zauważyłem właśnie. Zgadzam się z nim oczywiście, że są różnice, ale mnie właśnie one pomagają w nauce. Dzięki nim lepiej zapamiętuję dany język (w tym przypadku mówię o parze angielski - hiszpański; rosyjskiego uczę się od 3 miesięcy, więc nie będę się wypowiadał, ale strzelam, że jest/będzie podobnie).
A argument, że ktoś rozpozna, że nie jesteś nativem? No strzał w kolano nie z tej ziemi. Jakby to w ogóle
@majlo1985: Lepsze bywa wrogiem dobrego ( ͡° ͜ʖ ͡°) A co do nauki: jeśli znajdujesz podobieństwa i ułatwia Ci to zapamiętywanie słów, sprawia, że lepiej przyswajasz leksykę i lepiej Ci się ogarnia wiedzę to jest spoko, natomiast uczyć się języka obcego z języka obcego, którego nie opanowało się w 100% faktycznie jest debilizmem, bo równie dobrze możesz wesoło uczyć się chińskiego i nadawać własne znaczenia znaczkom, bo
@tygrys_tygrys: faktycznie, żeby uczyć się języka obcego z innego języka to trzeba go mieć w małym palcu, a opanować znaczki z papieru toaletowego, i to jeszcze z Biedronki, mogłoby być problematyczne. ;)