Wpis z mikrobloga

#nofapchallenge 90/90

tl;dr:


Mireczki, sam nie wiem co napisać. Z dzisiejszym dniem kończę oficjalny czas wyzwania bez fapania, chociaż pierwszy raz zacząłem gdzieś pod koniec stycznia.

Na początku było ciężko, pierwszy reset miałem jakoś po tygodniu, potem znowu. W międzyczasie jednak zacząłem czytać i okazało się o co tak naprawdę w tym chodzi czyli #nopornchallenge. I tutaj wyszło szydło z worka, uświadomiłem sobie, że byłem/jestem uzależniony od porno.
Potrzebowałem kolejnego tygodnia, żeby zrozumieć, że bez kompletnej eliminacji pornografii nie uda mi się nic osiągnąć w głównym challengu. Poza tym co każdy wie, czyli nie wchodzenie na różne porno-tuby, musiałem zaczarnolistować kilka tagów, głównie nsfw i różne podobne. Zostawiłem sobie ładne panie, one były pewnym drobnym ukojeniem dla mnie i nie wywoływały lawiny zdarzeń prowadzącej do kolejnych resetów.
Teraz jest w miarę ok (w miarę), ale na początku faktycznie tęskniłem za filmami dla dorosłych... nie mogłem sobie poradzić z myślą, że jeżeli chcę osiągnąć te mityczne 90/90 to muszę z tego całkowicie zrezygnować.
Po zrewidowaniu wszystkiego zacząłem od nowa w połowie lutego. Udało mi się wytrwać do końca marca. Byłem po operacji, leżałem w domu 4 tygodnie i w pewnym momencie odpaliłem z powrotem pewną stronkę na komórce... i mamy kolejny reset.

Tutaj pewne przemyślenia, walka z nałogiem jest takim jak układ niestabilny, można to porównać do piłki na wzniesieniu. Do póki udaje nam się utrzymać na czubku tego wzniesienia, wszystko wydaje się w miarę ok. Niestety, każde pójście w stronę "tylko jedno piwo"/"jeden buch"/"jeden filmik/zdjęcie" powoduje utratę stabilności. Zaczyna się coraz gorzej i powstrzymanie się przed kolejnym sięgnięciem po używkę jest dużo trudniejsze.
Dlatego niestety w walce z nałogami nie ma kompromisów, albo walczymy i odcinamy się od tego, albo przegrywamy.

No nic, po resecie pod koniec marca zacząłem nowe naliczanie od pierwszego kwietnia i dzisiaj, jeżeli dobrze liczę, mija 90 dni.
Czy coś się zmieniło, na pewno tak. Nie są to fajerwerki, ale czuję pewną ciągłą satysfakcję z tego co mi się udało. Jednocześnie brakuje mi pewnych rzeczy i świadomość tego wzbudza pewną nostalgię.
Nie udałoby mi się bez klasycznych #seksy i (nieświadomej) pomocy #rozowego.

#pytanie do Was Mireczki... co dalej? Jaki powinien być konkretny krok. Powrót do okazjonalnego fapania, ale już bez wizualnych wspomagaczy czy trwanie w challengu?

Nie chcę się więcej rozpisywać, ale jak macie jakieś pytania to piszcie.
  • 12
@Prokto: dalej nie rozumiem, nofap ale seks z partnerka juz ok xD w tym przypadku spuszczałeś z kija pewnie więcej niż raz na tydzień więc to raczej noporn albo jakaś dziwna wariacja ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Prokto: ech to niezbyt zachęcające. Ja nie miałem żadnych problemów seksualnych, na #nopornchallenge zdecydowałem się ponieważ miewam od lat stany depresyjne i prokrastynacja u mnie mocno. W/g rożnych "badań amerykańskich naukowców" na ten temat podobno właśnie fapowanie przy pornografii może powodować takie #!$%@? więc stwierdziłem że spróbuje. Niestety już ponad 70 dni na liczniku i nie czuje się nic lepiej.
@Kitzus: przykro mi, u mnie też lekka prokrastynacja i czasem przygnębienie mocno. Były pewne zmiany na początku, czułem buzujące hormony, szczególnie jak różowy nie był w pobliżu, żeby rozładować napięcie :D, może jakieś drobne poprawy nastroju, ciut więcej energii, ale nic na pewno.