Wpis z mikrobloga

Ej #emigracja a zwłaszcza #uk powiedzcie mi proszę, czy też tak mieliście, że pierwszy dzień na obczyźnie to s----------e, depresja i cojaturobie? Jarałem się jak głupi ale dziś mnie uderzyło to, że różowy bedzie dopiero za 2 miesiące, współlokatorzy jakby nie istnieli (chłopów jeszcze nie poznałem, a dwie laski co są udają, że nikogo tu nie ma), musiałem opłacić pokój na 2 miechy z góry, bo brak konta w banku i pracy (niby skąd ma miec jak wczoraj wieczorem dotarłem tu). I właśnie, praca, c--j mnie strzela na myśl o tym, że mimo w miare dobrej znajomości języka ogarnia mnie taki paraliż, że rozmowa o pracę będzie czymś zajebiście trudnym. Mam nadzieję, że do poniedziałku przejdzie, bo trzeba spiąć dupę i się ogarnąć. W sumie wiedziałem na co się piszę jadąc totalnie w ciemno. Dobrze, że chociaż hajsu mam tyle, że o przeżycie przez 2 miesiące nie musze się martwić Jakby ktoś miał ochotę na jakieś piwko czy coś to #liverpool tutaj.
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 0
@Janusz_Radek: na rozluźnienie pub i pijacka gadka z angolami. Pomaga w ułożeniu języka. Bierz z nich przykład i miej w------e. Angole niczym się nie przejmują. Do jakiej pracy podbijasz?

#bristol więc nie da rady.
  • Odpowiedz
@sorek: @Ja-qb: Niby kontakty z pobytu mojego braa tutaj, ale sie wszystko posypało chwile przed wyjazdem. Zostałem bo stwierdziłem, że poczekam na rózowego, przemęczę sie w jakiejś gównorobocie, a w sierpniu chyba uderzymy na Bristol.
  • Odpowiedz
@Renton: Na razie jakaś c-----a praca za minimum, byle kasy nie tracić, ale docelowo szukam czegoś w elektronice, serwis, lutowanie pcb (nie umiem projektować niestety), ew. programowanie mikrokontrolerów, jesli by gdzieś wzieli kogoś kto sie dopiero uczy.
  • Odpowiedz
  • 0
@Janusz_Radek: jak trafisz na spoko pracodawce, to nie powinien robić Ci problemów. Tym bardziej, że chcesz, język też masz.

Polecam Bristol. Świetne miasto, równowaga w budownictwie czyli nowe nie wadzi staremu. Np. Southampton jest obrzydliwe, przynajmniej ja tak uważam.
  • Odpowiedz
@Renton: Brat właśnie w Bristolu też sporo siedział, w sumie do końca pobytu w UK i też polecał, chociaz mówił, że drogo i przez to sobie odpuściłem. Jak przetrwam tu w Liverpoolu to na 100% uderzam na południe, ew. rozważam Szkocję. W każdym razie mam przeczucie, że do poniedziałku sie wyleczę z tej padaki, zwłaszcza, że widzę znaczący progres przy każdej rozmowie z Angolami. Żeby było smiesznie do tej pory
  • Odpowiedz
@Janusz_Radek: Ja akurat miałam OK, bo mieszkałam z koleżanką, ale tydzień później ni stąd ni zowąd się rozryczałam. Emocje się uwolniły, stres trochę zszedł i poszło w płacz. Przez jakiś czas było dziwnie, ale później coraz lepiej i lepiej :-)
  • Odpowiedz
@Janusz_Radek: Nie, bardziej się cieszyłem że w końcu dotarłem. Sam wyjazd był przekłady z grudnia aż do marca zleciało. Mój samolot miał olbrzymie opóźnienie i koczowałem 8h na lotnisku. Cud, że lotu nie odwołali z powodu sztormu bo przy lądowaniu ostro rzucało samolotem. Ogólnie jeszcze mnie nie dopadła tęsknota za Polską i jak na razie jestem szczęśliwy jak nigdy w życiu.
  • Odpowiedz
@Janusz_Radek: To normalka, miałem tak samo. Pierwszego dnia po przylocie obudziłem się z atakiem paniki, że o k---a muszę znaleźć pracę, się utrzymać, znaleźć pokój itp. Przejdzie ci i się zacznie wszystko układać.
  • Odpowiedz