Wpis z mikrobloga

Po ciemnej stronie mocy.
Doniecka Republika Ludowa.
Część pierwsza.

Kramatorsk, park, w zasadzie to las. Pobudka rano, spoglądam na telefon, po ósmej, grubo po ósmej. Dobra pora spadać, nikomu nie przeszkadzał mój namiot, wyspałem się, misja wykonana. Najważniejsze aby nikt nie wyczaił podczas rozkładaniu namiotu, wtedy jestem potencjalnym zagrożeniem, ciężko oczekiwać racjonalnej decyzji w takiej sytuacji. Jakby rozkładanie namiotu było racjonalną decyzją w mieście gdzie znajduje się sztab generalny Operacji Antyterrorystycznej… rozkładanie dwa razy... No nieważne. Gdy już namiot rozłożony to luz. Do świtu jest spokój, a potem? Nikt nie będzie strzelał do namiotu.

Wbijam do obrzydliwego budynku między blokami.
- Dzień dobry, przyszedłem zrobić przepustkę
- Kto Ci powiedział, że tutaj można?
- No… żołnierze?
- A Ty dziennikarz?
- No tak...
- Wchodź.

Wchodzę do małego pokoiku na końcu. Za biurkiem wąsaty, niemały facet. Witamy się, oddaje paszport, akredytację ATO. Stajemy przed mapą. Musimy wybrać sektor, na który dostanę przepustkę. A – front Ługański, B – front na zachód od Doniecka, C – północny na północ od Doniecka i Gorłówki, M – mariupolski. Sytuacja na przejściach zmienia się dosłownie z dnia na dzień, czasem z godziny na godzinę. Dzisiaj otwarte jest przejście Mariupol – Donieck ale ono od Kramatorska jest daleko. Ponownie jechać 5 godzin do Mariupola nie uśmiecha mi się, po drugie nikt nie da mi gwarancji, że za godzinę ponownie nie zamkną. Na moje szczęście dzisiaj otwarte też jest przejście Artiomowsk – Gorłówka, Sektor C. Ok, robimy. Popijam herbatę, 5 minut później moja przepustka jest gotowa. Miejscowi czekają miesiąc – półtora…

Lecę na dworzec autobusowy, pytam o marszrutki w Artiomowsk lub Donieck. Są bezpośrednie do Doniecka, 120 hrywien. Autobus spóźnia się, atmosfera nerwowa, gdy już autobusik przyjeżdża to kierowca nie chce brać paczek od ludzi. Sprawdza czy każdy chętny pojechać na terytorium Donieckiej Republiki posiada przepustkę. Ruszamy.

Na blokpoście przed Artiomowskiem czekamy ponad 15 minut. Niektóre kobiety zaczynają głośno marudzić, wręcz bulwersować się. Kierowca w typowo rosyjskim stylu ucisza:
- Chcesz się zamienić? No chodź, pojedźmy, cofną nas na koniec kolejki, będziemy czekać drugie tyle jeśli w ogóle nas puszczą!

Kilku innych mężczyzn przyklaskuje mu. Jest czas wojny, żołnierzy się słucha, w kolejce się stoi, a nie kombinuje. Mówiłem coś o kobietach w świecie wojny? A tak, mówiłem… Dobra starczy, już nie ironizuję. W końcu jedziemy.

Kilka kilometrów za Artiemowskiem dojeżdżamy do postu granicznego, głównego gdzie sprawdzane są dokumenty. Autobusów może 4, samochodów kilkadziesiąt. Biorąc pod uwagę, że to wszystko jest w zasięgu bezpośrednich działań zbrojnych raczej średnie miejsce na długie kolejki…

Poza bzdetnymi zdjęciami i nagraniami z drogi nie mam żadnych innych materiałów. Doskonale wiem, że nie ma nic gorszego niż zbierać materiały po obu stronach jednocześnie. Tym razem nawet do głowy mi nie przyszło robić zdjęcia ukraińskiemu wojsku. Od początku przyjechałem tutaj z zamiarem wyjazdu do separatystów więc byłoby to naturalnie dla nich groźne. Tak samo nie zamierzam wystawiać drugiej strony Ukraińcom. Etyka dziennikarska. Wiem, że nim nie jestem (tj. dziennikarzem) i najwięksi zwolennicy Ukrainy tego nie zrozumieją. Ja nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Bez znaczenia ili Ukrop ili Sjepar. Żyzń eta żyzń.

Żołnierz jednak i tak naciska. Usuwaj, usuwaj. Usuwam. W zasadzie to sam nie wiem co… jakiś pomnik, jakiś film gdzie jest ukraińska flaga… Kobieta, chyba ta sama co wcześniej zaczyna marudzić. Że przez mnie muszą stać. No bardzo #!$%@? dziwne, któż by się spodziewał, że ludzie z zagranicy, tym bardziej z aparatami są dokładnie sprawdzani.
Nie wytrzymuję, sam dosadnie mówię, że nikt jej nie pytał o zdanie. Wtrąca się żołnierz też sfrustrowany, że przyjechał sobie na safari.

Biorąc pod uwagę, że na tej wojnie było już wielu dziennikarzy co robili sobie uczesani pokazówki w kamizelkach w miejscach gdzie było kompletnie bezpiecznie zarzut ten do mnie jest co najmniej nietrafiony… Nie dlatego, że jestem uwalony. Poza tym „Safari” czyli filmami i zdjęciami wysłuchałem wielu ponurych historii, piłem gorzałę wsł#!$%@?ąc się w szczegóły tortur, wiele tego bylo. Czasem jeden człowiek na chwile zasiewa zwątpienie. A zostawić Was w #!$%@?. Ja tam wiele nie pomagałem ale swoją cegiełkę dla Ukrainy dorzuciłem, a niech Was Putin rozjedzie aż po Kijów. Nie będę płakał.
No nic, staram się zrozumieć, beznadziejna robota, użeranie się z tonami ludzi. Wokoło chaos, burdel… Wdech, wydech… rób swoje najlepiej jak potrafisz.

O ironio pierwsze (ostatnie zrobione) zdjęcie to swastyka namalowana na ukraińskiej fladze… będzie się separatystom podobać, oj będzie.

Inny żołnierz już spokojnie mówi, że sam wiesz jak się odnoszą Polakom, że zdjęcia z nami są dla nas niebezpieczne w ich rękach. Wiem, wiem. Wiem gdzie jadę.

Przejeżdżamy jeszcze kolejnych kilka kilometrów i kolejne 3 blokposty, w końcu ostatni ukraiński, już prawie na rogatkach Gorłówki. Żołnierz zabiera mój paszport z dokumentami. Po chwili wraca. Szczasliwa.

Przed nami Gorłówka, Doniecka Republika Ludowa.

#ukraina #podroze #wojna #rosja #donbaswar
#ryczek #thumbingthestans
  • 5
@Nero12: ale piszesz ze "Biorąc pod uwagę, że to wszystko jest w zasięgu bezpośrednich działań zbrojnych raczej średnie miejsce na długie kolejki…" no to albo jest bezpiecznie albo nie. Rozumiem, że kamizelka swoje waży, ale jesteś na tyle daleko frontu, że żadna zbłąkana kulka się nie trafi?