AKT II Scena 2 albo Wielkie Lewaczenie Vaelheima VAELHEIM klęczy na polanie PYRĘ PRZEZNACZENIA dzierżąc
VAELHEIM Więc nie były to bajania Prawdę Cauka opowiadał Oto Pyra Przeznaczenia I miecz, którym drań ów władał Cóż to? jakieś znaki ma on? To symbole? To litery… Ostrze nasączone magią Której nie zna kraj Konserwy Mrok mój wzrok zanadto tłumi Lecz odczytać da się znaki Chyba… „Szumi nie rozumi”
PYRA PRZEZNACZENIA Kto to mówi? Kto to taki?
VAELHEIM Wszelki duch!
PYRA PRZEZNACZENIA Czy to ty, Cauka? Więc wróciłeś luby do mnie Ach, mówiła mi rusałka żeby czekać cię spokojnie Gwiazdy na niebie rozbłysły Księżyc zza chmury wychodzi A ja odchodzę od zmysłów Czemu Cauka nie przychodzi? Tak bardzo chcę ciebie zrugać Nawrzucać ci z przekleństwami Cóż kiedy tak pięknie mrugasz… Tymi swoimi oczami…
VAELHEIM Jam Vaelheim, tan z Konserwy Teraz jesteś w moich rękach
PYRA PRZEZNACZENIA Czuje jakby serce berdysz szarpał moje. Ach, udręka… Co się z moim lubym stało? Gdzie on?
VAELHEIM Zgubion.
PYRA PRZEZNACZENIA Nie!
VAELHEIM Zasłużył. Kat mu teraz głowę ścina Pewnie na nim sobie użył.
PYRA PRZEZNACZENIA Dość już! Dość! Bo nie wytrzymam!
VAELHEIM Racja. Dość już mam gadania. Wszystko teraz mi wyśpiewasz albo będziesz przysmażana. Mów więc, Pyro, co dla mnie masz
PYRA PRZEZNACZENIA Oj opowiem ci ja przyszłość Oj opowiem co cię czeka Wkrótce już zrozumiesz wszystko
VAELHEIM Mów do kroćset!
PYRA PRZEZNACZENIA Trumny wieka dawno już otwarte stoją Jest li tylko kwestią czasu kiedy do niej truchło włożą Ty zaś stoisz tu wśród lasu i nie myślisz kto był umarł A to umarł był twój honor A to zmarła twoja duma W trumnę diabły wnet je złożą Pan Vaelheim już nie żyje Chociaż ciało wciąż się wije Pętla już zaciska szyję Serce jego dawno gnije A w stolicy straszna zdrada! Kiedy Krul wasz siadł za morzem Regent Wipler krajem włada Już szykują by go nożem dźgnąć zatrutym w serce proste Wilk był zasiadł w Radzie wielkiej I Franciszka wwiódł w manowce Widzę jak runęły wieże! a na gruzach ich trwa walka Sztandar lud dał w ręce Barda co to z Wilkiem spisał pakta Gdzie potęga Krula pana? Przemieniona na drobnicę Gdzie jest Wipler, regent, gwiazda? Stłamszon, zbity przez milicję Bard chce z Krulem ugodowo lecz Krul mądry, podstęp wietrzy Niby dał Bardowi słowo lecz zgotował też majstersztyk I przed ludem go ośmieszy swoją mądrość mu pokaże Cała się Konserwa cieszy „Zmasakrowan będziesz Bardzie” Tak się stało, Bard zmiażdżony Płacze, tarza się po piachu Pierzchną się na wszystkie strony Jego hufce. W krzyku, w strachu! Sztandar który trzymał w ręku smutno zwisa poszarpany I nie poznasz rogu dźwięku Nie poczujesz wichrów zmiany… Nagle słychać inne dźwięki Nie Konserwa, nie Neuropa Grają dudy, dudnią bębny Trzęsą się pałace w stropach Z Bardem poszła czerń potworna Czarno aż od ciżby w polu Barbarzyńcy, młódź przekorna plebejusze co chcą JOWów Wszystko to za Bardem kroczy Wszystko zjada na swej drodze Marian padł już, krew mu broczy Padnie Krul też, zginie srodze To nie będzie już Konserwa Nad nią snop się wznosi dymu Nazwę nową weź do serca Nie Konserwa – Kondominium Gdzieś był bratku gdy spadała wieża, w której wieczerzałeś? Gdzieś był kiedy Krula zdrada w pierś godziła psim kindżałem? Za potęgą b¬¬¬iegłeś bratku I za sławą i za łupem Gnałeś na złamanie karku W las i w bagna te zatrute Wilk się pasie na komnatach Bard na dudach mu przygrywa Zdrada, bratku, zdrada! Zdrada! I to wszystko twoja wina! Tyś rozpoczął niepokoje Ciebie brakło w złej godzinie Zamiast dopomagać w wojnie Toś się szlajał po gęstwinie Przez twą duszę widzę dobrze Nie ma w niej ni grama skruchy Tobie wszystko jedno, łotrze Tyś na krzyki braci głuchy! Myślisz teraz „Furda z Krulem Furda z Wilkiem, furda z Bardem Konkurencji brak w ogóle Ja wprowadzę rządy twarde! Ja Neuropę wezmę za łeb I na klęczki kniazia rzucę Krul mi niepotrzebny wcale Sam w perzynę ją obrócę! Barda z Wilkiem w pył rozniosę Abnegaci to i durnie I Konserwę z pyłu wzniosę Wyższą ponad górskie turnie! Wszystkim dam co im potrzeba Temu kota, temu deskę Temu bułki, temu chleba Wszystko będą mieć! I więcej!” Ja zaś mówię ci dziś prawdę Powiedz – kto ma myśli takie? Jak takiego kogoś nazwiesz? Kim żeś stał się?!
tu grzmot ciszę absolutną przecina
VAELHEIM Jam… lewakiem…
Wielkie Lewaczenie Vaelheima VAELHEIM po długim milczeniu
Zatem to jest prawda o mnie To jest to co w duszy grało To mi było przeznaczone Tyle lat na mnie czekało Kim ja jestem? Skąd pochodzę? Gdzie mój kuc? Gdzie moja wiara? Powiedz! Powiedz proszę, Boże to nagroda jest czy kara? Mam otwarte wreszcie oczy? Czy przeciwnie mgłą zasnute? Ból mą czaszkę pije, mroczy Co to? Bul też szarga dupę? Po raz pierwszy to poczułem Żga mnie, pali… Gorę! Płonę! Wody! Dajcie wody, ludzie! Boże ratuj bo tu skonam! Powiedz, Panie, czy mnie słyszysz? Znak choć jeden daj. Ja proszę… Popatrz na mnie! Popatrz! Widzisz? Tutaj stoję! Modły wznoszę! Boże, powiedz czemu zwlekasz Jesteś? Czy cię nie ma wcale? Jakikolwiek znak mi przekaż… Chociaż „mane tekel fares” Wszystko mi się w oczach mieni Jakbym naćpał się tak zdrowo Dupę moją bul był przebił Ale wokół tak… tęczowo... Nie! Nie może być do kata! To nieprawda! To ułuda! Nigdy z nimi się nie zbratam! To jest jakaś straszna bzdura! Z lewakami iść pod rękę? To już lepiej ręki nie mieć Jak mam żyć? O, Boże wielki! Racz mi wreszcie odpowiedzieć! Milczysz? Dobrze! Milcz więc sobie Nie chcę Twoich rad – mam własne. Boże… chociaż słowo powiedz… Boże bądź a na twarz padnę! Boli jakby ktoś kij wkładał Z bulem takim żyć się nie da Już nie mogę… co za dramat… Aniołowie przyjdźcie z nieba! Albo wcale nie przychodźcie! Sam ja bez was radzę sobie! Ty też możesz milczeć Boże! Sam bez Ciebie jestem bogiem! O zaprawdę gdybym posiadł moc by zmienić wszystko wokół to bym zrobił tyle roszad! Królów z tylu zrobił pionków! Tyś jest nieobecny ciągle Tysiąc lat a może więcej Gdybym ja miał moc Twą Boże ludziom bym uchylał serce Chcesz mieć dziecko dobrą pracę ale nie masz kompetencji? Dam ci minimalną płacę Dam ja system ci subwencji Dam darmowe ci szkolnictwo Dam darmową służbę zdrowia Dam ci tanie też in vitro Dam ci viagrę, dam ci prozac Ja wytępię wszyscy szczury Ja ci zrobię telewizję Masz tu dostęp do kultury Masz, oglądaj Eurowizję Czemu tak nie robisz Boże? Czemu nie dasz nam ciut szczęścia? Przecież gdybyś chciał to możesz Ciągle jednak się wykręcasz Ty wolisz bawić się chmurą I rzek dna wolisz zamulić Ty jesteś Bogiem natury A ja chce być bogiem ludzi Daj mi choć cząstkę potęgi a całą ludzkość uzdrowię Zobaczysz jak będę wielki No dalej Boże odpowiedz! Może po ludzku się boisz tego czym ludzkość się staje? W sklepy zmieniamy kościoły I gołocimy ołtarze Już nam nie jesteś potrzebny Mamy już dość zabobonów Dziś miast Twych świątyń stawiamy ogromny zderzacz hadronów Po co na moralność Twoja? Sami my sobie panami Kto dziś odwiedza kościoły? Babcie z nacjonalistami? Wkrótce i oni tez zginą Znikną jak śniegi na wiosnę Jak dawne wiatry przeminą A na ich kościach wyrośnie Nowa kraina. Ty czujesz że kwestia tylko to czasu I stąd nic nadal nie mówisz A ja sam krzyczę wśród lasu Upadną Krule i Bardy I Wilka lud oskóruje Ja na ich zaś wskoczę garby I stanę bogiem się – Krulem Władał będę sam, bez Ciebie Wszystko sam od podstaw stworzę Z ruin państwo me wygrzebię Ciebie nie słuchając, Boże Ha! Przeciwnie! Na złość Tobie całe państwo moje zrobię! Tobie w mury zamknę drogę I nie wpuszczę! Daję głowę! Jeśli powiesz, że coś drańskie Ja na ołtarz to wystawię Jeśli uznasz, że coś marne Ja to w poczet przyjmę zalet Twoją prawdę zmienię w kłamstwo Twoje prawa rzucę w ogień Twe mądrości oddam błaznom Wszystko zrobię na przeciw Tobie Ty nazywasz miłość grzechem A odwagę znów głupotą Słów tych wartość więc odmienię Słowa! Właśnie! Słowa zmiotą Twoje dawne panowanie! Sens ich zmienić i odwrócić Gdy zaś wejdą w używanie Lud na zawsze Cię odrzuci Słów rozpocznę więc budową! Tak u Ciebie to leciało? „Na początku było Słowo Słowo zaś ciałem się stało” Zmienię wartość ich i akcent Jedno drugim wnet zastąpię Dobro Twoje przeinaczę Lud nauczę w Ciebie wątpić Wezmę dup bul ich na siebie Po to zostałem stworzony Abym cierpiał przeciw Tobie Bym buldupił za miliony! Moje imię także zmienię Bowiem rację wróżby miały Tam gdziem leżał, tam pod drzewem Tam na zawsze ległem martwy Vaelheim bylł na zawsze zginął Słaby był i głupi raczej VaelShame oto moje imię Teraz dalej! Z Bogiem walczyć!
i wyrzucając w cholerę PYRĘ PRZEZNACZENIA na koń wsiada i galopem odjeżdża w stronę Neuropy by kniaziowi Stekelenburgowi II oddać się na usługi. Leśne zaś lewaki nie mają odwagi by chociaż zza krzaka wychynąć trwożone potęgą oberlewaka
#kucomachia
AKT II
Scena 2
albo
Wielkie Lewaczenie Vaelheima
VAELHEIM klęczy na polanie PYRĘ PRZEZNACZENIA dzierżąc
VAELHEIM
Więc nie były to bajania
Prawdę Cauka opowiadał
Oto Pyra Przeznaczenia
I miecz, którym drań ów władał
Cóż to? jakieś znaki ma on?
To symbole? To litery…
Ostrze nasączone magią
Której nie zna kraj Konserwy
Mrok mój wzrok zanadto tłumi
Lecz odczytać da się znaki
Chyba… „Szumi nie rozumi”
PYRA PRZEZNACZENIA
Kto to mówi? Kto to taki?
VAELHEIM
Wszelki duch!
PYRA PRZEZNACZENIA
Czy to ty, Cauka?
Więc wróciłeś luby do mnie
Ach, mówiła mi rusałka
żeby czekać cię spokojnie
Gwiazdy na niebie rozbłysły
Księżyc zza chmury wychodzi
A ja odchodzę od zmysłów
Czemu Cauka nie przychodzi?
Tak bardzo chcę ciebie zrugać
Nawrzucać ci z przekleństwami
Cóż kiedy tak pięknie mrugasz…
Tymi swoimi oczami…
VAELHEIM
Jam Vaelheim, tan z Konserwy
Teraz jesteś w moich rękach
PYRA PRZEZNACZENIA
Czuje jakby serce berdysz
szarpał moje. Ach, udręka…
Co się z moim lubym stało?
Gdzie on?
VAELHEIM
Zgubion.
PYRA PRZEZNACZENIA
Nie!
VAELHEIM
Zasłużył.
Kat mu teraz głowę ścina
Pewnie na nim sobie użył.
PYRA PRZEZNACZENIA
Dość już! Dość! Bo nie wytrzymam!
VAELHEIM
Racja. Dość już mam gadania.
Wszystko teraz mi wyśpiewasz
albo będziesz przysmażana.
Mów więc, Pyro, co dla mnie masz
PYRA PRZEZNACZENIA
Oj opowiem ci ja przyszłość
Oj opowiem co cię czeka
Wkrótce już zrozumiesz wszystko
VAELHEIM
Mów do kroćset!
PYRA PRZEZNACZENIA
Trumny wieka
dawno już otwarte stoją
Jest li tylko kwestią czasu
kiedy do niej truchło włożą
Ty zaś stoisz tu wśród lasu
i nie myślisz kto był umarł
A to umarł był twój honor
A to zmarła twoja duma
W trumnę diabły wnet je złożą
Pan Vaelheim już nie żyje
Chociaż ciało wciąż się wije
Pętla już zaciska szyję
Serce jego dawno gnije
A w stolicy straszna zdrada!
Kiedy Krul wasz siadł za morzem
Regent Wipler krajem włada
Już szykują by go nożem
dźgnąć zatrutym w serce proste
Wilk był zasiadł w Radzie wielkiej
I Franciszka wwiódł w manowce
Widzę jak runęły wieże!
a na gruzach ich trwa walka
Sztandar lud dał w ręce Barda
co to z Wilkiem spisał pakta
Gdzie potęga Krula pana?
Przemieniona na drobnicę
Gdzie jest Wipler, regent, gwiazda?
Stłamszon, zbity przez milicję
Bard chce z Krulem ugodowo
lecz Krul mądry, podstęp wietrzy
Niby dał Bardowi słowo
lecz zgotował też majstersztyk
I przed ludem go ośmieszy
swoją mądrość mu pokaże
Cała się Konserwa cieszy
„Zmasakrowan będziesz Bardzie”
Tak się stało, Bard zmiażdżony
Płacze, tarza się po piachu
Pierzchną się na wszystkie strony
Jego hufce. W krzyku, w strachu!
Sztandar który trzymał w ręku
smutno zwisa poszarpany
I nie poznasz rogu dźwięku
Nie poczujesz wichrów zmiany…
Nagle słychać inne dźwięki
Nie Konserwa, nie Neuropa
Grają dudy, dudnią bębny
Trzęsą się pałace w stropach
Z Bardem poszła czerń potworna
Czarno aż od ciżby w polu
Barbarzyńcy, młódź przekorna
plebejusze co chcą JOWów
Wszystko to za Bardem kroczy
Wszystko zjada na swej drodze
Marian padł już, krew mu broczy
Padnie Krul też, zginie srodze
To nie będzie już Konserwa
Nad nią snop się wznosi dymu
Nazwę nową weź do serca
Nie Konserwa – Kondominium
Gdzieś był bratku gdy spadała
wieża, w której wieczerzałeś?
Gdzieś był kiedy Krula zdrada
w pierś godziła psim kindżałem?
Za potęgą b¬¬¬iegłeś bratku
I za sławą i za łupem
Gnałeś na złamanie karku
W las i w bagna te zatrute
Wilk się pasie na komnatach
Bard na dudach mu przygrywa
Zdrada, bratku, zdrada! Zdrada!
I to wszystko twoja wina!
Tyś rozpoczął niepokoje
Ciebie brakło w złej godzinie
Zamiast dopomagać w wojnie
Toś się szlajał po gęstwinie
Przez twą duszę widzę dobrze
Nie ma w niej ni grama skruchy
Tobie wszystko jedno, łotrze
Tyś na krzyki braci głuchy!
Myślisz teraz „Furda z Krulem
Furda z Wilkiem, furda z Bardem
Konkurencji brak w ogóle
Ja wprowadzę rządy twarde!
Ja Neuropę wezmę za łeb
I na klęczki kniazia rzucę
Krul mi niepotrzebny wcale
Sam w perzynę ją obrócę!
Barda z Wilkiem w pył rozniosę
Abnegaci to i durnie
I Konserwę z pyłu wzniosę
Wyższą ponad górskie turnie!
Wszystkim dam co im potrzeba
Temu kota, temu deskę
Temu bułki, temu chleba
Wszystko będą mieć! I więcej!”
Ja zaś mówię ci dziś prawdę
Powiedz – kto ma myśli takie?
Jak takiego kogoś nazwiesz?
Kim żeś stał się?!
tu grzmot ciszę absolutną przecina
VAELHEIM
Jam… lewakiem…
Wielkie Lewaczenie Vaelheima
VAELHEIM
po długim milczeniu
Zatem to jest prawda o mnie
To jest to co w duszy grało
To mi było przeznaczone
Tyle lat na mnie czekało
Kim ja jestem? Skąd pochodzę?
Gdzie mój kuc? Gdzie moja wiara?
Powiedz! Powiedz proszę, Boże
to nagroda jest czy kara?
Mam otwarte wreszcie oczy?
Czy przeciwnie mgłą zasnute?
Ból mą czaszkę pije, mroczy
Co to? Bul też szarga dupę?
Po raz pierwszy to poczułem
Żga mnie, pali… Gorę! Płonę!
Wody! Dajcie wody, ludzie!
Boże ratuj bo tu skonam!
Powiedz, Panie, czy mnie słyszysz?
Znak choć jeden daj. Ja proszę…
Popatrz na mnie! Popatrz! Widzisz?
Tutaj stoję! Modły wznoszę!
Boże, powiedz czemu zwlekasz
Jesteś? Czy cię nie ma wcale?
Jakikolwiek znak mi przekaż…
Chociaż „mane tekel fares”
Wszystko mi się w oczach mieni
Jakbym naćpał się tak zdrowo
Dupę moją bul był przebił
Ale wokół tak… tęczowo...
Nie! Nie może być do kata!
To nieprawda! To ułuda!
Nigdy z nimi się nie zbratam!
To jest jakaś straszna bzdura!
Z lewakami iść pod rękę?
To już lepiej ręki nie mieć
Jak mam żyć? O, Boże wielki!
Racz mi wreszcie odpowiedzieć!
Milczysz? Dobrze! Milcz więc sobie
Nie chcę Twoich rad – mam własne.
Boże… chociaż słowo powiedz…
Boże bądź a na twarz padnę!
Boli jakby ktoś kij wkładał
Z bulem takim żyć się nie da
Już nie mogę… co za dramat…
Aniołowie przyjdźcie z nieba!
Albo wcale nie przychodźcie!
Sam ja bez was radzę sobie!
Ty też możesz milczeć Boże!
Sam bez Ciebie jestem bogiem!
O zaprawdę gdybym posiadł
moc by zmienić wszystko wokół
to bym zrobił tyle roszad!
Królów z tylu zrobił pionków!
Tyś jest nieobecny ciągle
Tysiąc lat a może więcej
Gdybym ja miał moc Twą Boże
ludziom bym uchylał serce
Chcesz mieć dziecko dobrą pracę
ale nie masz kompetencji?
Dam ci minimalną płacę
Dam ja system ci subwencji
Dam darmowe ci szkolnictwo
Dam darmową służbę zdrowia
Dam ci tanie też in vitro
Dam ci viagrę, dam ci prozac
Ja wytępię wszyscy szczury
Ja ci zrobię telewizję
Masz tu dostęp do kultury
Masz, oglądaj Eurowizję
Czemu tak nie robisz Boże?
Czemu nie dasz nam ciut szczęścia?
Przecież gdybyś chciał to możesz
Ciągle jednak się wykręcasz
Ty wolisz bawić się chmurą
I rzek dna wolisz zamulić
Ty jesteś Bogiem natury
A ja chce być bogiem ludzi
Daj mi choć cząstkę potęgi
a całą ludzkość uzdrowię
Zobaczysz jak będę wielki
No dalej Boże odpowiedz!
Może po ludzku się boisz
tego czym ludzkość się staje?
W sklepy zmieniamy kościoły
I gołocimy ołtarze
Już nam nie jesteś potrzebny
Mamy już dość zabobonów
Dziś miast Twych świątyń stawiamy
ogromny zderzacz hadronów
Po co na moralność Twoja?
Sami my sobie panami
Kto dziś odwiedza kościoły?
Babcie z nacjonalistami?
Wkrótce i oni tez zginą
Znikną jak śniegi na wiosnę
Jak dawne wiatry przeminą
A na ich kościach wyrośnie
Nowa kraina. Ty czujesz
że kwestia tylko to czasu
I stąd nic nadal nie mówisz
A ja sam krzyczę wśród lasu
Upadną Krule i Bardy
I Wilka lud oskóruje
Ja na ich zaś wskoczę garby
I stanę bogiem się – Krulem
Władał będę sam, bez Ciebie
Wszystko sam od podstaw stworzę
Z ruin państwo me wygrzebię
Ciebie nie słuchając, Boże
Ha! Przeciwnie! Na złość Tobie
całe państwo moje zrobię!
Tobie w mury zamknę drogę
I nie wpuszczę! Daję głowę!
Jeśli powiesz, że coś drańskie
Ja na ołtarz to wystawię
Jeśli uznasz, że coś marne
Ja to w poczet przyjmę zalet
Twoją prawdę zmienię w kłamstwo
Twoje prawa rzucę w ogień
Twe mądrości oddam błaznom
Wszystko zrobię na przeciw Tobie
Ty nazywasz miłość grzechem
A odwagę znów głupotą
Słów tych wartość więc odmienię
Słowa! Właśnie! Słowa zmiotą
Twoje dawne panowanie!
Sens ich zmienić i odwrócić
Gdy zaś wejdą w używanie
Lud na zawsze Cię odrzuci
Słów rozpocznę więc budową!
Tak u Ciebie to leciało?
„Na początku było Słowo
Słowo zaś ciałem się stało”
Zmienię wartość ich i akcent
Jedno drugim wnet zastąpię
Dobro Twoje przeinaczę
Lud nauczę w Ciebie wątpić
Wezmę dup bul ich na siebie
Po to zostałem stworzony
Abym cierpiał przeciw Tobie
Bym buldupił za miliony!
Moje imię także zmienię
Bowiem rację wróżby miały
Tam gdziem leżał, tam pod drzewem
Tam na zawsze ległem martwy
Vaelheim bylł na zawsze zginął
Słaby był i głupi raczej
VaelShame oto moje imię
Teraz dalej! Z Bogiem walczyć!
i wyrzucając w cholerę PYRĘ PRZEZNACZENIA na koń wsiada i galopem odjeżdża w stronę Neuropy by kniaziowi Stekelenburgowi II oddać się na usługi. Leśne zaś lewaki nie mają odwagi by chociaż zza krzaka wychynąć trwożone potęgą oberlewaka
@marianbaczal: Hahahahaahahah, genialne :D
@biczplis: dobry pomysł swoją drogą ( ͡º ͜ʖ͡º)
Życzę oczywiście powodzenia. Wierzę, że coś razem nagramy