Wpis z mikrobloga

Mikrofalówka się spaliła się. Dosłownie. Włączam, a tu wszystko wybucha i ogniem zieje. Korki wywalone, płomienie buchają z tylnej części obudowy. Łuna nad miastem i krzyki przerażenia. Jeszcze dla bezpieczeństwa wyciągnąłem z kontaktu wtyczkę i zalewam pożar wodą. Nic i nic, pali się nadal, jak na złość. W odruchu desperacji biorę kuchenkę pod pachę i niosę do łazienki.

W łazience wrzucam ją do wanny i polewam zimną wodą jak Morrisona. Mimo moich najszczerszych chęci ognie piekielne nadal wyłaniają się z obudowy, jak w produkcji zespołu Płomień 81 - "na zawsze będzie płonął". W końcu jednak ten piękny żywioł, jakim jest woda, zwycięża entropię i tak oto pożar zostaje ugaszony.

Czekam chwilę, aż całość ostygnie, i rozkręcam obudowę. Wnętrze mikrofalówki przypomina ten obraz Dalego z wygiętymi zegarami, ogólnie ciekawy widok. Analizując okoliczności śmierci tego urządzenia, można śmiało stwierdzić, że urządziłem mu niechcący pogrzeb wikinga, bo była niewątpliwie śmierć na wodzie, z ogniem i fajerwerkami. Hail Odin!

Sam też się przecież otarłem o śmierć w pewnym sensie - to zdarzenie otworzyło mi oczy, od dziś będę kochał ludzi i pielęgnował rośliny doniczkowe.

#piszzwykopem #wesolatworczosc ##!$%@? #mikrofalowki #trustorybro
  • 16