Wpis z mikrobloga

Jadę sobie dziś autobusem do pracy i na jednym z przystanków wsiadła pani z na oko 12-sto letnim chłopcem. Przystanek był zaraz pod ich domem, właśnie zamykała się za nimi automatyczna brama. W momencie kiedy wsiedli do autobusu przez szparę powoli domykającej się bramy wybiegł szczeniak labradora. Wtem pasażerowie autobusu narobili rabanu, że oboże niech kierowca autobusu nie rusza, bo piesek na wolności i trzeba go ratować!
Kierowca otworzył drzwi, z autobusu wybiegł ten chłopiec, przeskoczył przez płot, otworzył bramę, zataszczył szczeniaka na podjazd. Zamykanie bramy mu nie wyszło, rozłożył w kierunku mamy bezradnie ręce, na co mama wyszła z autobusu, wygrzebała klucze otworzyła pierwsze drzwi, drugie, wcisnęła kody, zamkneła psiura w domu, pozamykała wszystkie drzwi i ze śmiechem wbiegli do ciągle czekającego na nich autobusu :)
Wszystko trwało jakieś 5 minut, nie widziałam wokół siebie żadnego zniecierpliwienia, wiekszość ludzi życzliwie się uśmiechała (ale nikt nie klaskał).
Rzecz działa się dzisiaj w Dublinie.
Takie sytuacje szybko mi przypominają co lubię w tym kraju najbardziej.
#emigracja
  • 22