Wpis z mikrobloga

Zdania były podzielone, no ale wrzucam. Miłej zabawy.

tl;dr


Parę razy już się nad tym zastanawiałem, ale dopiero dziś wrzucam historię mojego #przegryw’u. Z uwagi na dużą ilość materiału, wpis został podzielony na kilka sekcji, więc można sobie wybrać co poniektóre bardziej interesujące. Nie oczekuję specjalnego wsparcia ani rad, choć kto wie, może komuś będzie się chciało jakoś to skomentować. Ruszamy.

1. #rozowepaski
Oczywiście #tfwnogf od urodzenia (obecnie 21 lvl). Właściwie odkąd nie zacząłem przeglądać mirko (wcześniej długi czas bez konta, na głównej, ale to wstydliwe czasy…), myślałem, że tylko ja mam z tym takie problemy. Wszyscy wokół jakoś są normalni i dla nich #rozowypasek to coś oczywistego. Dla mnie nie do końca. Tu przekonałem się, że jest więcej osób podobnych do mnie pod tym względem. Niemniej nie wiem, czy u każdego działa to tak samo, jak u mnie:
a) nie znam się na tym do końca, ale ponoć są pewne cechy, które są dla #rozowepaski ważne pod kątem ewentualnego partnera. Niestety w tych najważniejszych leżę. Przede wszystkim jeśli chodzi o pewność siebie – uważam się za śmiecia i podejrzewam, że po prostu to widać. Nakręca się to z każdym odrzuceniem, których dotąd nie było wiele, ale każde mnie bolało i długo się po nim zbierałem (po jednym – do dziś, choć minęły już ponad dwa miesiące). Nie jest to normalne, bo jak wiadomo, różowych na świecie jest wiele. Ja jednak podbijam do niewielu (podoba mi się oczywiście więcej, ale albo #stuleja, albo po prostu są zajęte – wtedy odpuszczam od razu) i niestety za każdym razem angażuję się za bardzo. Mityczne już planowanie całego życia z danym różowym wspominane tu na mirko jest mi bardzo dobrze znane, potwierdzam ten stan rzeczy. Zamiast aby być dla różowego kimś równorzędnym albo lepszym, skazuję się na pozycję tej gorszej osoby.
b) podobno (mam nadzieję, że ktoś zweryfikuje te moje insynuacje, bo mogą to być zwykłe głupoty) różowe bardziej interesują się osobnikami, po których widać, że mają życie towarzyskie i dobrze odnajdują się w społeczeństwie. U mnie coś takiego nie funkcjonuje, napiszę o tym więcej niżej, ale wydaje mi się, że to też może być powodem.
c) coś, o czym trochę pisałem wyżej. Czasem potrafię podbić do różowego i normalnie z nim rozmawiać, a czasami blokuję się totalnie. Dominują myśli w stylu „wyśmieje mnie przy wszystkich i tyle z tego będzie”. Uważam, że nikt nie chce się zadawać z osobami mojego typu i niestety wydarzenia z mojego życia tylko to potwierdzają. Do tej pory nie zdarzyło się nic, co przekonałoby mnie, że jest inaczej.

2. Spore problemy w kontaktach z ludźmi
Oczywiście wiąże się to z tym, co pisałem wyżej. W towarzystwie bardzo niewiele się odzywam. Wolę słuchać, za to nienawidzę być w centrum uwagi. Nienawidzę. Im mniejsza grupa, w której toczy się rozmowa, tym dla mnie lepiej. 1 na 1 mogą rozmawiać w miarę swobodnie w zależności od tego, kim jest mój rozmówca, ale im więcej osób, tym trudniej dojść mi do głosu. Rzadko kiedy mam coś ciekawego do powiedzenia, jeśli przefiltrujemy wszystkie nielubiane przeze mnie rozmowy o pogodzie, zajęciach i tego typu rzeczach.

O swoich zainteresowaniach mogę rozmawiać godzinami, ale są one interesujące tylko dla mnie. W towarzystwie moich znajomych (jakichś tam niby mam, ale o tym niżej) wręcz jestem dziwnie odbierany ze względu na moje pasje, tu nikomu nie dogodzę niestety. Radą na to może być Internet, ale też nie do końca. Kiedyś odnalazłem całkiem spoko forum, spędziłem tam prawie dwa lata, była to kameralna społeczność, w której świetnie się czułem. W życiu jednak nie widziałem tych ludzi na oczy, bo nikt nie potrafił zorganizować spotkania, a strona upadła jakieś pół roku temu. Od tego czasu wymienimy tylko jakieś zdawkowe uwagi na Twitterze i tyle z tego było. To byli jedyni ludzie, z którymi miałem w ostatnim czasie kontakt poza uczelnią/szkołą… W innych miejscach też czasami coś piszę, nawet niekiedy tutaj, ale szału nie ma.

Na studbazie mam jakieś tam grono osób, z którymi rozmawiam i nie ma z tym problemu, są heheszki itd. Po zajęciach jednak każdy idzie w swoją stronę i to by było na tyle. Poza uczelnią widziałem się z ludźmi stamtąd dosłownie kilka razy, wystarczy palców jednej ręki na to. Żadne z nas nie przejawia inicjatywy, aby pójść choćby na piwo i sporo jest w tym mojej winy. Siedzi we mnie przekonanie, że nikt na coś takiego nie będzie chciał się ruszyć, a już na pewno nie ze mną.

Największe problemy mam z poznawaniem nowych ludzi. Przy kimś obcym czuję się strasznie nieswojo i jestem zwyczajnie spięty. W ten sposób trudno mi kogoś poznać, bo robię fatalne pierwsze wrażenie. Na pewno wiele z tym wspólnego może mieć…

…Obawa przed kompromitacją. Oprócz tego, że nie mam nic interesującego do powiedzenia, zawsze boję się, że walnę jakiegoś straszliwego babola i stanę się pośmiewiskiem. Gdy już to mi się zdarza, staram się chociaż udawać, że potrafię się z tego śmiać, ale wewnętrznie czuję się fatalnie. Zapewne to idiotyzm, ale nie potrafię sobie z tym poradzić.

3. Brak perspektyw
Powinienem się usamodzielnić, uważam, że sporo by mi to dało. Obecnie znajduję się jednak w sytuacji patowej. Aby móc wyprowadzić się do swojego mieszkania, potrzebuję spełnić takie oto warunki:
a) mieć mieszkanie
b) mieć z czego je utrzymać
Jest nawet lokal, w którym mógłbym mieszkać. Problem w tym, że wymaga on bardzo poważnego remontu, a oprócz mnie jest jeszcze kilku innych właścicieli, z którymi trzeba by się dogadać (z moimi zdolnościami interpersonalnymi będzie to problem). Już widzę, jak chcą wykładać na to pieniądze (a nie mam zamiaru płacić za to jako jedyny).

Zresztą w ogóle z kasą jest krucho. Praca pozwalająca utrzymać takie mieszkanie w tym momencie jest poza zasięgiem (kwestia kwalifikacji). Staram się o praktyki, jednak oczywiście kompromituję się na rozmowach kwalifikacyjnych i ze stresu nie jestem w stanie zrobić nawet najprostszego zadania, jakie jest przede mną stawiane. Proces gromadzenia pieniędzy zacznie się u mnie zapewne dość późno, a do tego czasu muszę mieszkać u rodziców i ciągnąć od nich kasę, z którego to powodu jest mi z wiekiem coraz bardziej głupio. Oni sami nie chcą, co gorsza, abym się wynosił, mimo że gdy ich rodzice robili to samo, wtedy im to przeszkadzało. Podsumowując, wyrwać się będzie ciężko, i w najbliższym czasie pozostaje wegetacja.

4. Stany depresyjne
Kolejny raz piszę – nie znam się, może wcale to nie jest to, lepiej ocenicie ode mnie. Obecnie nie stanowi to aż takiego problemu, bo jest piękna pogoda. Jednak gdy jest zima i szybko nastają ciemności, są takie dni, kiedy śpię po 15 godzin, ledwo wstaję z łóżka, a potem do niego wracam i spędzam tam resztę doby nie chcąc się stamtąd ruszyć. Rozpaczam wtedy po cichu nad swoim życiem i zastanawiam się jak to zakończyć, po czym i tak nie odważam się nawet na próby. Rodzina oczywiście wspiera mnie słowami „Wstawaj, przestań się wygłupiać”, a ja się wówczas jeszcze bardziej nakręcam i załamuję. Tak jak piszę, ostatnio się to nie zdarzało, bo przy super pogodzie moje nastawienie trochę się zmienia, niemniej takie rzeczy występują.

5. Czemu nie psycholog albo psychiatra?
Powód zapewne jest idiotyczny, no ale jest. Jak być może zauważyliście wyżej, przejmuję się tym, co inni ludzie pomyślą. W tym przypadku oczywiście mało kto może się o tym dowiedzieć, w praktyce pozostaje jedynie najbliższa rodzina. Nie uwierzycie, ale ja nie mogę pójść tak, aby się o tym nie dowiedzieli. Mimo mojego 21 lvl kontrolują dokładnie wszystko, co robię albo chcę zrobić i to jest jeden z powodów, dla którego chcę się wyprowadzić. Póki jednak mieszkam z nimi nie ma możliwości, abym poszedł do lekarza, a oni się o tym nie dowiedzieli. W wersję wyjścia gdzieś ze znajomymi nie uwierzą, bo doskonale wiedzą, że nie mam znajomych. Na ogół nie wychodzę z domu (chyba że na zajęcia) i jeśli już to się dzieje, to jakiś powód tego musi być. Nie będę potrafił im skłamać, a prawdy też nie mogę powiedzieć, bo obawiam się ich reakcji. Choć wiedzą o moim przegrywie, nie pomogą mi w wyjściu z niego, a raczej będą ciągnąć w dół.

Do tego, tak jak pisałem wyżej, w kontaktach z obcymi ludźmi czuję się bardzo źle. Otworzenie się przed kimś takim może być dla mnie po prostu niewykonalne. Nie wiem zresztą, czy samo załatwienie wizyty nie będzie mnie przerastać.

Tak na szybko to wszystkie rzeczy, które przyszły mi do głowy. One hamują mnie w największym stopniu, a ja nie jestem w stanie sobie z tym poradzić. Są to problemy, jakich nie mają normalni ludzie i jest mi zwyczajnie głupio, że borykam się z czymś takim. Najczęściej czuję właśnie zażenowanie albo wstyd swoją osobą. Znakomita autoreklama bulwo.
  • 11
@Kimbaloula: chłopaku, sam wiesz co Masz robić ze swoim życiem, ale Twoje myślenie Cie niszczy. Wiesz,że sam sobie z tym nie poradzisz a psycholog to żaden wstyd. Myślę,że jak powiesz rodzinie o tym,że chcesz się wybrać to raczej będą oni chcieli tez pomoc. Jednak trzeba chcieć sobie pomóc i wcale To nie jest takie łatwe. Byłam raz jedyny u psychologa i czułam właśnie wstyd i zastanawiałam się co ja tam robię
@nerwicaaa: Dzięki za dobre słowa. Problem rzeczywiście jest w tym, że zwyczajnie nie mam komu tego opowiedzieć. Stąd pewnie też ten wpis.
@goox: Odblokowane. Nadal nie jestem tak obeznany w wypoku jak bym chciał ( ͡° ʖ̯ ͡°)
@Kimbaloula:
Przede wszystkim musisz zaakceptować siebie takim, jakim jesteś, popracuj rzecz jasna nad socjalizacją, ale musisz pamiętać, że charakteru nie zmienisz.
Jeżeli chciałbyś pójść do lekarza, to powiedz o tym rodzinie, a sądzę, że nie znajdziesz u nich pogardy, a poparcie. Oni sami chcieliby ci pomóc, ale pewnie rozkładają ręce. A może sami by cię chętnie wysłali do lekarza, ale nie zaproponują ci tego, bo boją się Twojej reakcji?
Jesteś młody,
@Kimbaloula: 1. Przestań rąbać kłodę.
2. Zacznij decydować o sobie - rób dla siebie nie dla rodziców (stąd pewnie przekonanie u Cb, że musisz zadowalać innych, żeby się dobrze czuć).
3. Ludzie mają Cb w dupie.
4. Tłumisz siebie przekonaniem: wrażenie (że chcesz wypaść dobrze) a nie wyrażenie (że chcesz oddać część siebie).