Wpis z mikrobloga

@simsoniak: Jak do tej pory nie dałam rady jej przeczytać (chociaż przyznaję, że ostatnio próbowałam dość dawno), ale durną bym jej nie nazwała. Większa krzywdę robi Coelho tym, że w ogóle coś publikuje :<
@gaska: Ja też nie dałam rady - zabierałam się dwu czy trzykrotnie. Do Prousta też zabierałam się dwa razy - ale odłożyłam rozmyślnie. Z myślą, że kiedyś nadejdzie ten dzień, ten właściwy dzień i ten czas - może istnieć jakies tam uwielbienie/zachwyt nawet, jak się nie czytało. ;)

A Coelho? On nawet się podpisywać nie powinien. Nawet jego podpis albo lista zakupów zawierająca w sobie "mleko, ser i pomidory" nosi w
@simsoniak: Ja podobnie, ze dwa razy podchodziłam, raz w LO, drugi raz gdzieś w okolicach II roku studiów i nie weszło :-) Może za młoda byłam, jak wpadnę do mamy na Wielkanoc to sprawdzę czy dalej za gupia na to jestem. Prousta nie próbowałam nawet szczerze mówiąc, czytałam tylko jakieś jakieś fragmenty, ale w ogóle mnie nie zainteresowały. Jestem za to z siebie dumna, że podołałam Wiwisekcji, chociaż łatwo nie
@simsoniak: Tak, tak, mama uczy polskiego :-)

Bardzo się rzuciło. W zasadzie mnie do niczego nie zmuszała (no, poza nauką ortografii, bo początkowo naprawdę kiepsko mi szło), ale często podsuwała mi dobre książki do czytania i sporo tłumaczyła, więc sama się w to wkręciłam. Nawet na tyle, że brałam udział w olimpiadach i konkursach, miałam wygrany indeks na filologię polską. Ostatecznie nie poszłam, sama nie wiem teraz czy to dobrze czy
@gaska: Jakie książki? Jak tłumaczyła: co tłumaczyła? Domowy wykład z historii literatury? Może z teorii? :)

"Zmierzch" i ja czytałam - moi harcerze byli w tym czasie w okolicach 6 klasy, pierwszeg gimnazjum - dokładnie z tego samego powodu czytałam więc rozumiem. Wspólny język, dyskusja: takie rzeczy są potrzebne. Głupie filmy też oglądałam i polecałam im coś pośród pierdół. To miłe, kiedy słuchają i się interesują. I kiedy się ich dopytuje
@simsoniak: Kiedy byłam mała to raczej coś odpowiedniego dla dzieci - w typie np. Opowieści z Narnii czy książek Nizurskiego. Moim zdaniem są to pozycje, które potrafią wciągnąć młodego czytelnika (chociaż nie wiem czy dzisiejsza młodzież wkręciłaby się w tego drugiego jak ja). Później poważniejsze rzeczy, które - jak to się mówi - wypada znać, jak chociażby wspomnianego Marqueza, Bułhakowa, Eco i innych. A po resztę już sięgałam sama, chociaż często
@gaska: Te dwie też mam, od ręki w taniej książce. ;) A z "Przy budowie" mam problem - wczoraj szukałam, nie ma w bibliotekach (NIE MA w Jagiellonce. Nie "jest wypożyczona" tylko NIE MA.). Wydanie z lat 50-tych.

Literatura dziecięca/młodzieżowa gdzieś przeszła koło mnie - pamiętam, że w podstawówce czytałam Koftę z miłością i radością - Marqueza i Bułhakowa odkrywałam za młodu sama. Dzieciństwo bez internetu to nie jest głupi pomysł.
@simsoniak: Dziwne trochę, nie wydaje mi się, żeby to była aż tak unikatowa pozycja. Coś pamiętam, że nawet miałam wspomniane o tym na polskim w ogólniaku. Sprawdziłam na alledrogo, ceny odrobinę zaporowe...

Ja tą dziecięco-młodzieżową czytałam w naprawdę dziecięco-młodzieżowym wieku ;-) resztę dopadłam dość prędko, momentami mam wrażenie, że zbyt prędko. Dzieciństwo bez Internetu było doskonałe!
@gaska: Wydziałówka (Wydział Polonistyki) - nie ma. Wojewódzka Biblioteka - nie ma. Biblioteka Jagiellońska - nie ma. W Wojewódzkiej Pedagogicznej jest, egzemplarz jeden. Sama jestem zdziwiona. ;) Nie wiem, palili te powieści produkcyjne? :D I jeśli tak, to dlaczego Edigeya i jego milicyjne wciąż kupić można skoro to po tysiąckroć większa nędza? ;)

A od allegro poszukiwania zaczęłam. ;) Zaporowa cena to dobre określenie.

A reszty zbyt prędko nigdy nie miałam
@simsoniak: @gaska: Mogę wtrącić swoje 3 grosze? Dziękuję. Mój ojciec jest polonistą na uniwersytecie. I oczywiście w dzieciństwie książki mi podrzucał, a tv nie mogłem oglądać więcej niż godzinę dziennie, niezmiernie się cieszę teraz z tego powodu, choć wtedy zadowolony nie byłem :) Z prozy największe piętno odcisnął wtedy na mnie Jack London, od niego się zaczęła moja miłość do książek. W wieku lat 10 "zbłądziłem" i zacząłem czytać Kinga,
@simsoniak: Ciekawa sprawa w sumie. Nawet jeżeli nie jest to zbyt dobra książka to jednak powinna być dostępna, żeby chociażby można było się samemu o tym przekonać ;-)

Wiesz co, uczepię się tych Stu lat samotności jakby to była jedyna książka, którą w życiu przeczytałam ;-) Też gdzieś w podobnym wieku to łyknęłam i właśnie mam wrażenie, że było za wcześnie. Aż miałam wrażenie, że grzeszę :D Bardzo mi się podobało
@Palosanto: Ciężko Ci teraz będzie bez internetu: ale z rozsądkiem może się udać. ;)

Telewizji z własnego wyboru raczej nie oglądałam: chyba, że polskie stare seriale. Dzielnie z mamą, niemalże zawsze. Teraz dopiero doceniam: jakąś tam tożsamość i pogląd pomogło to rozbudzić, weszło w postrzeganie. Nie wychodzę, niestety, ze środowiska związanego z literaturą: a bardzo bym chciała nasiąkać tym od małego i mieć nieustanny, męczący wręcz kontakt. U mnie to miało
@simsoniak: Można na to też spojrzeć i w ten sposób. Możliwe, że dobrze, że sięgnęłam po to w tamtym czasie, bo x lat później nie zrobiłoby takiego wrażenia. Nie zmienia to jednak faktu, że do dziś pamiętam to poczucie winy, które temu towarzyszyło ;-)

Muszę w końcu zapisać się tutaj do biblioteki, dużo rzeczy przywoziłam z domu, ale mam wrażenie, że dzięki samodzielnym poszukiwaniom mam jeszcze szansę odkryć coś, co pozwoli