Wpis z mikrobloga

Ostatnio przyglądamy się bliżej kwestii możliwej kolonizacji przez Ziemian skalistych planet Układu Słonecznego. Zdaniem naukowców, w przyszłości możliwe będzie zamieszkanie nie tylko na względnie przyjaznym (oczywiście, w określonych granicach) Marsie, ale i na (a raczej w górnych warstwach atmosfery) Wenus. Dość oczywistym faktem jest, że pierwsze kolonie przypominałyby raczej skryte pod kopułami, tudzież w gigantycznych kontenerach niewielkie osiedla, niż regularne, ziemskie miasta. Już teraz jednak myśli się nad tym, w jaki sposób zmienić jałowe i nieprzyjazne krajobrazy planet w te, przypominające ziemskie. Wszelkie teorie dotyczące tego tematu łączy jedno wspólne pojęcie: terraformowanie.

Ujmując rzecz czysto teoretycznie: jako terraformowanie rozumie się zmianę warunków panujących na danej planecie na takie, umożliwiające podtrzymanie istnienia znanego na Ziemi życia. Choć temat ten poruszany był jeszcze w czasach, kiedy ludzkość nawet nie śniła o podróżach w kosmos, poważniej podchodzi się do niego od drugiej połowy XX wieku, kiedy to stały się one bardziej realne.
Ze względu na najbardziej zbliżone do ziemskich warunki oraz potencjalną bliskość, jako pierwszy cel naukowcy upatrują sobie Marsa. Na przeszkodzie w istnieniu tam życia (przynajmniej w znanej nam postaci) stoją tam cztery czynniki:
- zbyt niska temperatura,
- zbyt rozrzedzona atmosfera, z czym wiąże się między innymi niemożność istnienia niemal na całej powierzchni planety zbiorników ciekłej wody,
- brak pola magnetycznego, chroniącego Marsa przed wiatrem kosmicznym.

Z pozoru może się wydawać, że konieczność wprowadzenia aż tak wielu zmian jest niemal niewykonalna. Okazuje się jednak, że zmiana jednego parametru może znacząco wpłynąć na pozostałe. Zakładając bowiem, że udałoby się wzbogacić i zagęścić atmosferę Marsa gazami cieplarnianymi, poza oczywistym zwiększeniem temperatury wzrosłoby również ciśnienie, dzięki czemu woda mogłaby utrzymywać się na powierzchni w stanie ciekłym. Glob zyskałby również ochronę przed kosmicznym bombardowaniem, jakiego od czasu do czasu doświadcza ze strony zabłąkanych planetoid.

Co więcej, całkiem możliwe, że ludzie nie musieliby nieustannie „pompować” atmosfery, co niosłoby za sobą niewyobrażalne koszta (pomijając oczywiście fakt, że na ten moment pozostaje poza zasięgiem naszych technologii). Wielce prawdopodobne jest, że udałoby się „obudzić” Marsa, który po pewnym czasie zacząłby coraz bardziej przypominać naszą Ziemię. Wtedy trzeba by się tylko martwić, jak zatrzymać proces w odpowiednim momencie. Ale to już całkiem inna historia…

#kosmos #mirkokosmos #astronomia #fizyka #ciekawostki #piszeestel
źródło: comment_lcbV2mh8azXq2och6vyByljSRKvo5NRX.jpg
  • 20
@Eestel: A gdyby udało się zmusić Wenus w jakiś sposób do normalnego obrotu, takiego jak Ziemia? Czyli skrócenia dnia do rozsądnej długości? Jaki byłby tego efekt?
@Eestel: pytanie tylko które miejsce na powierzchni Marsa zostało by wzięte po uwagę podczas kolonizacji. Musiało by być dobrze osłonięte przed burzami piaskowymi, promieniowaniem, może byłaby to jakaś jaskinia? A może ten olbrzymi wąwóz okazał by się idealnym miejscem?
Wtedy trzeba by się tylko martwić, jak zatrzymać proces w odpowiednim momencie. Ale to już całkiem inna historia…


@Eestel: a co to jest odpowiedni moment? Chodzi o zatrzymanie globcia na Marsie, czy procesu terraformowania, bo nie kminię...