Wpis z mikrobloga

#postmanstories

Siedząc ze swoimi przyjaciółmi i rozmawiając o naszych motoryzacyjnych marzeniach przypomniała mi się historia o panu A. i jego białej Zastava 101.

Pana A. poznałem gdy zaczynałem swoją przygodę jako Listonosz. Był to człowiek bardzo dystyngowany, oschły w relacjach z ludźmi i bardzo małomówny. Pan A. miał żonę, którą jak się później okazało, kochał bardzo i cierpiał z powodu jej choroby.

Pan A. dopiero po paru miesiącach i kilku wizytach zamienił ze mną więcej niż jedno kurtuazyjne, grzecznościowe zdanie. Wtedy właśnie dowiedziałem się, że jego żona choruje na demencję i bardzo często go nie poznaje, jak to stara się aby ich życie przebiegało normalnie ale jest już coraz starszy i czasami brakuje mu sił. W ciągu kilku minut rozmowy przelał na mnie swoje smutki. Byłem bardzo zaszczycony i czułem dumę, że podzielił się ze mną swoimi problemami.

Gdy doszło do naszego następnego spotkania, pan A. akurat zamykał sklecony z desek garaż który stał nieopodal domu w którym mieszkał. Zawsze myślałem, że to najzwyklejsza szopka na drewno bądź składzik na rupiecie. Nigdy nie widziałem aby mój rozmówca jeździł samochodem. Nie byłem świadom, że jakikolwiek posiada.

Wydałem mu list i zagaiłem co to za skarb tam posiada. Pan A. odpowiedział, że trzyma tam autko, którym wozi żonę do kościoła.
- Chce pan zobaczyć? - zapytał z uśmiechem.
- Pewnie. - odpowiedziałem z radością.
Otworzył drzwi do garażu. Moim oczom ukazała się przepiękna, biała Zastava 101.
- Panie A. pan tu faktycznie ma skarb. Skąd ma pan to cudo?
- Kupiłem w 1976 i od tamtej pory ją mam - odparł z dumą i błyskiem w oku jaki widuje się u człowieka z pasją - od tamtej pory jeździ. Czasami coś się popsuje ale zawsze udawało mi się to naprawić.
- Nigdy nie widziałem jak pan nią jeździ a tym bardziej jak pan coś przy niej naprawia.
- Bo ona się nie psuje. Wdzięczny to samochód. Teraz jeżdżę tylko z żoną w niedzielę do kościoła.
- Nie ma pan problemów z częściami, przecież to stare auto.
- Kiedyś części było mnóstwo teraz faktycznie jest problem. Ale zawsze udaje mi się coś na to poradzić. Ostatnio popsuło się coś trzy lata temu. Szukałem jednej części bardzo długo jednak udało się znaleźć. Wszystkie części są oryginalne, wszystkie - odparł z dumą a ja z niedowierzania tylko kiwałem głową.

Zapytałem się pana A. czy nie byłby skory rozważyć sprzedaży tego auta, że ja je chętnie kupię. Popatrzył na mnie, popatrzył na samochód i tylko odpowiedział:
- A czym ja będę wtedy żonę do kościoła woził.
Była to oczywista odmowa. Nie dziwię się. Są rzeczy ważniejsze.

Później, kilka razy, w niedzielne przedpołudnie, widziałem pana A. z małżonką jadących do kościoła. Niesamowity widok. Ulicą powolnie sunie biała Zastava, a w środku para staruszków. Na miejscu kierowcy pan A. Wyprostowany, dostojny, w ciemnym garniturze, białej koszuli i pod krawatem. Obok jego żona. Ubrana w białą sukienkę, piękny, duży kapelusz i czerwone korale. Gdy pierwszy raz to zobaczyłem stanąłem w pół kroku. Wyglądali zjawiskowo a ja poczułem się jak w innej epoce. Niesamowite przeżycie.

Po śmierci żony pan A. podupadł na zdrowiu. Bardzo rzadko go spotykałem. Jego sąsiedzi opowiadali, że odizolował się od ludzi. Zaopiekowała się nim córka i tak o to pan A. przeprowadził się do dużego miasta na drugim końcu kraju.

Od czasu jego przeprowadzki nie widziałem go ani razu. Nie widziałem również sunącej ulicą Białej Piękności. Pewnego razu gdy doręczałem pocztę do budynku w którym mieszkał pan A. zobaczyłem, że garaż w którym trzymał samochód jest otwarty a w środku kręci się jakiś mężczyzna. Pomieszczenie było puste. Zastava zniknęła. Podszedłem do tego mężczyzny, który okazał się być synem pana A. i zapytałem co stało się z samochodem. Dowiedziałem się, że kilka dni wcześniej trafił do komisu i szybko znalazł się kupiec a on właśnie szuka części. Zapytałem jak czuje się pan A. W odpowiedzi otrzymałem tylko długie, smutne spojrzenie i krępującą ciszę. Ja odwróciłem się na pięcie i wyszedłem a syn pana A. powrócił do szukania części.

Gdy odszedłem, uświadomiłem sobie, że już nigdy nie zobaczę dostojnie sunącej, w niedzielne przedpołudnie, białej Zastavy z dwójką odświętnie ubranych staruszków na pokładzie. Posmutniałem bardzo gdyż było to zjawisko zaiste niesamowite.

#truestory #coolstory
  • 8