Wpis z mikrobloga

Siedziałem ostatnio w domu, miałem akurat awarię internetu, szukałem więc jakiegoś zajęcia.
Wszedłem na strych i znalazłem tam stary gramofon, niestety nie miał igły. Zastanowiłem się chwilę
czym by tu ją zastąpić, pomyślałem, że doskonale nadałby się do tego kawałek kości, który mój
brat satanista nosi na wisiorku, był teraz w łazience, medalik więc wisiał na lampce u niego w
pokoju, skradłem go niepostrzeżenie i wróciłem na strych. Włożyłem kość w ten wihajster, co to w
nim igła powinna być, wyglądało całkiem zacnie. Na półce nad głową znalazłem płytę Mieczysława
Fogga, ułożyłem ją na miejscu, gdzie ułożyć się płytę w gramofonie powinno, przycisnąłem doń
kość i odpaliłem machinę. Zamiast muzyki do moich uszu dotarł przeraźliwy pisk, strych się
zadymił, a z obłoków wyłonił się Mieczysław Fogg i wrzasnął "TYFY, TYFY z GRAMOFIXU,
#!$%@?, CZEGO CHCESZ!?". Przestraszyłem się, ale zrozumiałem, że mam szansę odmienić
swe #!$%@? życie, rzekłem: "chcę śpiewać jak pan, panie Mietku". Fogg strzelił obcasami i
zniknął, ja poczułem ucisk w krtani, zaśpiewałem: TA OSTATNIA NIEDZIELA... i brzmiało to pięknie.

#pasta #coolstory #heheszki
  • 2