Wpis z mikrobloga

Ostatnio miałem imieniny i #rozowypasek postanowiła (a raczej oznajmiła mi), że wybierzemy się w weekend gdzieś. Niby jakaś taka randka, także miło, ale za kilka dni miałem mieć egzamin, także średnio mi ten pomysł pasował. Dawno jednak nigdzie nie byliśmy, więc stwierdziłem, że okej. Gotowy miałem być na 18:00. Dziewczyna (lubi spotkania rodzinne) mówi, że przygotowała dla mnie coś specjalnego, także nigdzie dziś nie idziemy (ja ulga, bo piździło w dodatku), a przychodzą do nas...



Moja mina zrzedła kompletnie, ##!$%@?, wie doskonale, że nie przepadam za spotkaniami rodzinnymi i unikam ich jak ognia, ale wytłumaczyła to tym, że ostatnio mi się podobało u niej na imieninach (było spoko) i urodzinach mojego brata + dodatkowo za rok ślub, także wypadałoby się spotkać. Ja z jednej strony #!$%@?, ale z drugiej nie wypada, bo przecież się postarała (zrobiła w cholere żarcia, dobry alkohol i wszystko bardzo ładnie było :)). Mimo wszystko co chwile ją dopytywałem jak mogła wymyślić coś tak głupiego xD Powoli zaczęła się obrażać, że nic nie doceniam i mógłbym jednak ja sam kiedyś coś takiego zorganizować.

Domofon, ktoś wchodzi po schodach, słyszę jej ojca chyba, a tu nagle... wchodzą znajomi :)

Było bardzo miło i zajebiście, ale w szoku byłem jak nigdy :) Niby można było się tego spodziewać, ale już tak się negatywnie nastawiłem na to combo z pkt 1 i 2, że nie myślałem do końca logicznie :)