Wpis z mikrobloga

Krew w basenie, Melbourne 1956 rok.

Gdy 6 grudnia 1956 roku piłkarze wodni Węgier i ZSRR walczyli w półfinale igrzysk w Melbourne, furia opanowała jednych i drugich, a także widzów na trybunach. Interweniowała policja.

Mecz toczył się miesiąc po krwawym stłumieniu rewolucji węgierskiej przez Armię Radziecką. W walkach zginęło około 3 tys. Węgrów, 740 żołnierzy sowieckich, 1540 było rannych (według źródeł ZSRR). Gdy trwał mecz, w Budapeszcie i na całych Węgrzech mordowano w egzekucjach, aresztowano i skazywano dziesiątki tysięcy ludzi.

Dla radzieckiej drużyny decydujące o miejscach na podium starcie było wielkim sportowym wyzwaniem. Węgrzy też chcieli grać, ale polityka nie dała im o sobie zapomnieć.

Mecz zaczął się wśród ogłuszającego dopingu dla Węgrów. Waterpoliści z ZSRR wspominali, że od pierwszego gwizdka poczuli, że szwedzki sędzia Zuckermann sympatyzuje z Węgrami lub uległ presji tłumu. - Robił wszystko, aby wygrali - wspominał Szlapin.
Już pierwsza bramka była kontrowersyjna. Kiedy Węgrzy po faulu Piotra Mszewenieradzego wykonywali rzut wolny, ale Gyarmati chybił, sędzia nakazał powtórkę. Tym razem Gyarmati - najbardziej utytułowany zawodnik w historii dyscypliny - zdobył gola, rzucając niemal do pustej bramki, bo radziecka drużyna nie zdążyła się ustawić, czekając na gwizdek sędziego. W drugiej kwarcie następny karny wykorzystał Zádor.

Gyarmati wspominał, że w drugiej kwarcie, gdy Węgrzy prowadzili już 4:0, zwłaszcza Markarow i Walentin Prokopow zaczęli grać wyjątkowo brutalnie i głośno nazywać Węgrów "faszystami". W czwartej kwarcie Zádor uderzył Mszewenieradzego pięścią w głowę, co według Gruzina widzieli wszyscy, tylko nie sędzia. Była to iskra - potem Prokopow wybił się wysoko z wody i na odlew, nie zważając, czy sędzia patrzy, walnął Zádora pięścią w oko. Piłka była wtedy po drugiej stronie basenu. W basenie popłynęła krew.

Na trybunach gotowało się od jakiegoś czasu, ale gdy Zádor wyszedł z basenu i widzowie zobaczyli, jak bardzo krwawi - nastąpiła eksplozja. Ludzie przeskakiwali przez barierki, krzyczeli na Sowietów. Sędzia przytomnie zakończył mecz, ale było już za późno - obydwie ekipy biły się na pięści w wodzie, a widzowie na brzegu. Spiker krzyczał: - "Zabrania się wskakiwania do basenu!". Policja bezskutecznie próbowała zaprowadzić porządek. Po długich pięciu minutach piłkarze zaczęli wychodzić z wody i eskortowani przez policję szli do szatni. Cały świat obiegły zdjęcia krwawiącego Zádora, media pisały głównie o tym, jednoznacznie nawiązując do polityki.

Sowieccy piłkarze zdobyli brązowy medal i bez fanfar wrócili do Moskwy. Węgrzy - bez wściekłego Zádora, któremu założono 13 szwów - wygrali mecz o złoto z Jugosławią i utrzymali hegemonię w waterpolo.

Z całej olimpijskiej ekipy węgierskiej do kraju nie wróciło 50 osób, czyli połowa. Drużyna piłki wodnej poleciała na miesięczne tournée po USA na zaproszenie amerykańskiego komitetu olimpijskiego. Zádor do kraju nie wrócił. 50 lat później nie przyjechał na rocznicę powstania, gdzie byłby fetowany jak bohater walki o niepodległość i otrzymałby order. Nie przyjechał, bo wręczałby mu go socjaldemokratyczny premier Ferenc Gyurcsány, którego Zádor uważał za spadkobiercę komunistycznych sekretarzy.

"Wiedziałem, że w Budapeszcie młodzi ludzie strzelają na ulicach. Nie uważałem tego za dobre, ale my przyjechaliśmy grać w piłkę". - opowiadał Markarow po latach.
Źródło

#historiajednejfotografii #fotohistoria #fotografia #sport #wegry #zsrr
źródło: comment_XBtOjIqPx6rH5GkQzvJgTavxtjS5GkNp.jpg