Wpis z mikrobloga

Cześć mirki!

Ostatni wpis nt. emigracji w Berlinie zakończyłem historią wypadu do klubu aby poznać ciemne strony miasta tak więc dziś coś dobrego i parę przemyśleń.

Tak więc teraz zacznę od tego, że są też niesamowite imprezy po "dobrej stronie mocy" ;) Mam na myśli urodziny klubu Charles Prince, impreza "Burgers and hip hop".

Muszę przyznać, że ogromnie przypadł mi do gustu klimat imprezy, sama nazwa to już wygryw, do tego budki z burgerami nie tylko berlińskimi ale również z Amsterdamu, Londynu, Paryżu i Birmingham! Mega pozytywne wibracje. Narobię smaka: http://www.stilinberlin.de/2014/12/berlins-best-burger-anniversary-edition.html

Polubiłem poznawanie miast nie jako turysta a jako mieszkaniec, może 2 miesiące to mało ale już pewne wnioski o Berlinie mi się nasuwają. Głównie moje wnioski oczywiście odnoszą się do Polski i do Londynu bo tylko w tych miejscach mieszkałem. Bez sensu byłoby jakbym próbował porównywać do miejsc, które po prostu odwiedziłem.

Pewnie trafią się głosy sprzeciwu więc zaznaczam, że to moja subiektywna opinia :)

Tak więc w moim mniemaniu Berlin jest miastem, które faktycznie ma swój unikatowy klimat, który się czuje. Z jednej strony na każdym kroku widać, że był tu komunizm i można poczuć się "swojsko" z drugiej strony ludzie mogą godnie żyć. Sądzę, że jakby w Polsce nagle podniesiono standard życia do poziomu jaki panuje tutaj, wtedy ciężko by było znaleźć różnice między nami a nimi. Nadal byłoby brudno, młodzi by poszli w jeszcze cięższe imprezy, dorośli i tak by narzekali. Londyn w porównaniu do Berlina to mimo wszystko cywilizacja.

W pracy poznałem rodzinę na emigracji, ojciec wyjechał 3 lata temu, syn 2 lata, matka z córką w tym roku. Ojciec i syn pracowali na tej sortowni butelek za którą z miejsca podziękowałem. Mimo kłopotów z językiem, nisko poziomowej pracy zdecydowali się na emigrację i mówią, że chcą godnie żyć. Inny znajomy, który wyjechał do Niemiec przez agencję pracy przyznał mi rację, że w ten sposób nie nauczy się niczego ani o kraju ani języka do tego mówi, że współpracownicy to patologia i wraca do Polski poduczyć się niemieckiego i spróbować wyjazdu takiego jak ja. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że wyjeżdżając z agencją bardzo prawdopodobne są właśnie takie warunki i co gorsze nie można ich zmienić a nie chciałem być uzależniony od żadnego koordynatora.

Każdy przyjeżdża ze swoją własną historią.

Emigracja sporo uczy i zdecydowanie każdemu ją polecam, poznanie siebie, poczucie czym jest więź z ojczyzną, podróże, widok ludzi oczekujących na rodziny na dworcach, lotniskach, ludzi jadących do ukochanych osób, to jak z daleka widać jak za sobą tęsknili kiedy do siebie biegną wpadajac sobie w ramiona, to jak znajomi się zachowują kiedy jesteś daleko. Poznawanie nowych osób, nawiązywanie przyjaźni, ogromnie chwalę sobie to, że cały czas mam kontakt z lokatorami z Londynu, że znalazłem w nich przyjaciół na których mogę liczyć i wiem, że miałbym gdzie spać i byłbym przyjęty z otwartymi ramionami, jest to niesamowite uczucie.

Mam mały plan przedłużenia emigracji w Berlinie na rok, ale czy wypali to się okaże w Lutym.

Dzięki za uwagę, na dniach kolejny wpis! :)

#skzdeu #skzuk #emigracja #niemcy #berlin
  • 3
@sukcez: Świetnie napisany wpis. Swoją drogą to chyba w emigracji jest najlepsze, a zarazem najgorsze, że wiesz ile tak naprawdę zostawiłeś w Polsce. Nawet po powrocie człowiek docenia bardziej przyjaciół i rodzinę. Pozdrawiam serdecznie i powodzenia na emigracji ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Pro100wryj: Dzięki, dodać mogę, że poznaje się też nowe emocje, o tęsknocie już pisałem będąc w Londynie ale nie wspomniałem, że jak wróciłem z Londynu do Polski i znajomy praktycznie następnego dnia robił urodziny i w tym samym czasie i tym samym miejscu zebrała się grupa kilkunastu osób, które lubię i szanuję i których mi brakowało to dowiedziałem się o czymś co bym nazwał spełnioną tęsknotą, po prostu fakt bycia w