Wpis z mikrobloga

Dobry wieczór wszystkim :)

Ostatni wpis nt. emigracji w Berlinie zakończyłem historią zwolnienia. Dziś dokończe temat pracy i biurokracji :)

Jest tutaj przepis, że będąc studentem można pracować max. 20 godzin w tygodniu, absolutnie nie rozumiem czemu państwo wtrąca się w to jak swoim czasem zarządzają studenci ale miałem sytuację, że już podpisywałem umowę itd. jednak osoba z którą rozmawiałem zorientowała się, że studiuję w Polsce i poinformowano mnie o tym przepisie i że oni nie wiedzą czy to na mnie działa jak studiuję w Polsce a nie chcą kłopotów i podpisana umowa została podarta nim opuściła biurko.

W Niemczech są 2 rodzaje agencji pośrednictwa pracy, jedne które się interesują Vermittlungsgutschein o którym wspominałem wcześniej i szukają ofert, drugie to takie z którymi podpisuje się umowe i oni współpracują z różnymi dużymi klientami i wysyłają Cię zależnie od zapotrzebowania. Przy rozmowach z agencjami 1 typu można powiedzieć rzecz jasna, że nie jest się zainteresowanym ofertami od agencji drugiego typu. Ja miałem podpisaną umowę właśnie z taką agencją, umowa zerwana, przy wypowiedzeniu informacja, że należy iść do urzędu pracy się znowu zarejestrować jako bezrobotny.

Tym sposobem straciłem kolejny cały dzień na wybranie się do urzędu pracy, odczekanie swojego, okazało się że pani zza biurka od agencji nie dostała informacji o moim zatrudnieniu (może ja powinienem to zanieść, nie wiem jeszcze) ale nadrobiła braki w systemie i wszystko by było ok ale.. zapytałem czy VGS jest nadal ważne jak miałem umowe o pracę i została zerwana, pani zza biurka nie wie i daje mi karteczkę "wchodzisz bez czekania" z numerem pokoju.

Idę pod wskazany numer, na początku facet chce VGS zatrzymać u siebie bo on to wyjaśni i mi odeśle pocztą, potem uznał, że on nie wie czy VGS jest ważne jak się miało umowę o pracę i była ona zerwana, ostatecznie powiedział, że się dowie i da znać - nie dał. Napisałem maila do faceta z urzedu który mi to VGS wystawił i dostałem odpowiedź, że jest ważne. Tak więc "wróciłem do gry" ale nerwy w urzędzie trochę straciłem.

Z racji tego, że niedługo święta, połowa miesiąca a ja dalej bez roboty postanowiłem, że nie mogę być już dłużej wybredny i biorę się za porządne poszukiwania i biorę co wpadnie. Napisałem maile do agencji z ponagleniem, że nadal szukam i czekam na kontakt itd. Jak w poniedziałek zaczałem z szukaniem tak w środę podpisałem nową umowę i byłem w pracy pierwszy dzień. Zaletą pracy jest to, że jest lekka, dojazd ok bo w Berlinie, dużo niemców więc się osłucham i jeszcze poprawię język jednak wadą jest fakt, że jest to po prostu bezmyślne sortowanie dokumentów i moje ego się buntuje. Niestety nie mogłem być wybredny jeśli chcę tu zostać dłużej tak więc trudno, zobaczymy co to będzie.

Z tematyki zupełnie innej, postanowiłem zagłębić się w Berlin, pewna grupa poznanych osób bardzo chwaliła sobie klub Griessmuehle, chociaż wiedziałem czego plus minus mogę się spodziewać znając ich zainteresowania to jednak mnie to przerosło. Poszedłem z dwójką innych znajomych (oni również byli tam pierwszy raz) i wylądowaliśmy chyba w ciężkiej ćpalni i melinie gdzie odbywało się również coś na wzór spektaklu, który był tak dziwaczny, że nie umiem tego ubrać w słowa. Krótko podsumowując klub, mało kto pije alkohol ale wszyscy są totalnie napruci, jeden znajomy powiedział, że do dilera stał 10minut w kolejce, ogólnie hulaj dusza piekła nie ma, a jakby było to Griessmuehle by właśnie było jego postapokaliptycznym przedsionkiem z niesamowicie ciężkim techno. Cały następny dzień zastanawiałem się czy ja faktycznie tam byłem i czego byłem świadkiem i, że nie uciekłem. Jeśli ktoś zechciałby wejść głęboko w ciemną stronę Berlina to zdecydowanie jest to miejsce do którego trzeba się wybrać.

#skzdeu #skzuk #emigracja #niemcy #berlin
  • 3
@sukcez: Griessmühle? Nie byłem nigdy w Berlinie, ale wiem co masz na mysli, w Zaglebiu Ruhry tez sa trafiaja podobne perelki. Jeszcze bardziej hardkorowe sa odpowiedniki tego, tyle ze przyjazne swingersom - cos jak "jak zlapac 10 chorob wenerycznych w 10 minut, wciagajac 10 roznych prochow".
Z ciemnych historii dodam, że jakieś dwa tygodnie temu facet wyskoczył z diabelskiego młynu na Alexanderplatz gdzie całe rodziny z dziećmi chodzą by poczuć świąteczny klimat.