Wpis z mikrobloga

@wzr1one: Też przez to przeszedłem. Polecam. Jestem taką cioterską panikarą, że musieli mi dać dwie końskie dawki Jaśka, a przy punkcji która niestety musieli mi zrobić cały się trząsłem tak, że dwie piguły mnie trzymały. Ogólnie było spoko, jak mi dali w żyłę to mogli mnie wtedy pokroić i miałbym to w dupie. W trakcie tylko jak mi dłutem #!$%@?ł tak, że mi łeb latał powiedziałem, że chcę jeszcze w żyłę.
  • Odpowiedz
@alealeksander: No mi dali kroplówkę w łóżku, potem wózkiem na salę. Na sali byłem jeszcze trochę zesrany, dali mi znowu coś w żyłę i odpłynąłem. Pamiętam tylko jak pierwszy raz włożył szczypce mi do nosa i złamał przegrodę. Potem w trakcie znowu dali bo przestało trochę działać jak mi dłutem nawalał. Ogólnie wolą naćpać pacjenta bo muszą mieć z nim kontakt - np. przy wysmarkaniu krwi i pytania jak się czuje.
  • Odpowiedz