#takietamprzemyslenia #syreny #idziewojna

Dzisiaj rano zaczęły wyć syreny (chyba jakieś ćwiczenia albo testy - nie wiem, w każdym razie w Krakowie). Oczywiście jako przykładny obywatel, tylko się przebudziłem, szorstko przekląłem, przykryłem głowę poduszką i poszedłem spać dalej. I teraz sobie tak myślę. A jakby to faktycznie był jakiś alarm... nie wiem ruscy nas zaatakowali, albo meteoryt zaraz #!$%@? w naszą planetę? No #!$%@?, umarłbym, bo mi się wstać nie chciało.

Powiedzenie "idę
W Bochni też i w wielu innych miastach. W ogóle, idealny moment na atak terrorystyczny. "To tylko ćwiczenia" - a tu zonk.

PS Tak samo było w USA pół roku temu na biegu ;> Też "tylko ćwiczenia, nie przejmujcie się".
Pamiętacie bajkę "O chłopcu, którzy krzyczał wilki"? Ja też średnio, ale jej sens tak: gówniarz dla beki krzyczał często, że Niemcy go biją i nikt mu już nie wierzył, a jak serio go zbili to nikt nie przyszedł pomóc, bo woleli siedzieć na wykopie. Po #!$%@? wyją więc te syreny ze 3 razy w roku (pomijając okolicznościowe w stylu 1.08)? Nikt nie daje #!$%@? i robi to co robił. Nawet gdyby to
@ziomegson: nabrać wody do czego się da, zabezpieczyć (zamknąć szczelnie) okna, upewnić się, że się ma w miarę pod ręką coś ciepłego do ubrania i żarcie na 2-3 dni. Następnie wypłacić całą dostępną kasę z rachunku i za te pieniądze kupić ile się da fajek i alko - to najlepsza waluta na pierwsze dni "po".