O dowodzie ontologicznym cz. 2

Dziś kontynuujemy naszą wyprawę przez jałowe ziemie aprioryzmu. W części pierwszej scharakteryzowałem dowody ontologiczne; wyjaśniłem też, co czyni je wyjątkowymi oraz zaznaczyłem, że pod tą zbiorczą nazwą kryje się mnogość wariacji, które zrodzone zostały u różnych źródeł i w różnych postaciach. W tej części, zgodnie z obietnicą, przedstawię dowód Anzelma.

‘Dlaczego Anzelm?’ ktoś mógłby spytać, ‘Wszak są argumenty współczesne, choćby ten Plantingi, który już omawiałeś’. Cóż, przede wszystkim powodem jest to, że kiedy w internecie mowa o dowodzie ontologicznym, prawie zawsze oznacza to argument Anzelma, stąd też to on jest najczęściej krytykowany i wyśmiewany. Jednocześnie daje się odnotować, iż wielu takich krytyków nie ma pojęcia, jak rzeczywiście brzmi ten argument. Kolejnym pretekstem jest fakt, że to właśnie ten argument zapoczątkował bogatą tradycję. Całkiem możliwe, że gdyby nie Anzelm, dziś nie musielibyśmy toczyć bohaterskich bojów przeciw apriorycznej Hydrze. Jeśli to za mało, to trzeba też wspomnieć, iż jest to argument najlepszy, jeśli rozważymy wszystkie tego typu próby podjęte przed XX stuleciem, albowiem Anzelm zdołał uniknąć tych błędów, jakie popełnili Kartezjusz czy Spinoza. Muszę jednak tutaj zaznaczyć, że w istocie Anzelm sformułował dwa argumenty. Pierwszy z nich – ten, który będziemy rozpatrywać – zawarty został w drugim rozdziale Proslogionu, a jego konkluzją jest, że Bóg istnieje. Drugi z argumentów znaleźć można w rozdziale trzecim, zaś jego wniosek przypisuje Bogu istnienie konieczne. Tym zajmować się nie będę, a to dlatego że jego ulepszoną wersją jest argument Plantingi, który już niegdyś opisywałem. Jednak czy warto w takim razie przejmować się argumentem, który nie dowodzi, że Bóg egzystuje z konieczności? Findlay w Can God's Existence be Disproved? utrzymuje, że tylko taki obiekt, który posiada jakąś własność w sposób konieczny, jest obiektem godnym czci wyznawców (ukłon w stronę @shadowboxer). Wolałbym jednak każdemu pozostawić wybór co do tego, przed czym chce paść na kolana, jako że to są jego kolana i nie mnie troszczyć się o nie. Poza tym linia krytyki, którą mam zamiar poruszyć, kiedy ją przełożyć na język modalności, dotyka również argumentu z
  • 8
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Turysta_Onanista:

(7) Zatem można pomyśleć o czymś wspanialszym niż Bóg (z 4 i 6)

(8) Zatem, na mocy definicji, można pomyśleć o czymś wspanialszym niż coś, ponad co nic wspanialszego nie można pomyśleć (sprzeczność)


W (8) trzymamy się definicji (wiadomo, bo poruszamy się w obrębie dowodu), jednak opcją B jest stwierdzenie, że ta definicja jest niepoprawna (bo można pomyśleć o czymś wspanialszym, czyli o istnieniu Boga w rzeczywistości a nie tylko
  • Odpowiedz
@Racjonalnie:

jednak opcją B jest stwierdzenie, że ta definicja jest niepoprawna (bo można pomyśleć o czymś wspanialszym, czyli o istnieniu Boga w rzeczywistości a nie tylko w umyśle).


Nie wiem, czy dobrze rozumiem, ale uznanie, że definicja jest błędna w trakcie przeprowadzania dowodu, również doprowadziłoby do sprzeczności, bo 'na potrzeby' dowodu formalnego musimy roboczo przyjąć jej prawdziwość. Chyba że - biorąc pod uwagę to, co piszesz dalej - chodzi ci
  • Odpowiedz
O dowodzie ontologicznym cz.1

Po całkiem długiej przerwie wracamy do intelektualnej onanizacji i tym razem na warsztat ponownie weźmiemy jeden z argumentów teistycznych. Argument szczególny, albowiem po stronie ateistycznej jest on nierzadko wyśmiewany jako bzdurny (co w zasadzie spotyka wszelkie argumenty teistyczne), a po stronie, której winien być orężem, również nie budzi większego entuzjazmu. Mowa o argumencie ontologicznym. I już teraz wypada zaznaczyć, że pojęć argumentu ontologicznego oraz dowodu ontologicznego będę używał zamiennie, nie zważając na utyskiwania, bowiem nasz zwyczaj językowy taką zamienność dopuszcza. Część pierwsza, którą właśnie czytacie, jest swoistym preludium. Tutaj omówię, co wyróżnia dowód ontologiczny na tle innych argumentów; dlaczego powinniśmy mówić raczej o dowodach; z jakiego powodu budził tak wielkie zainteresowanie filozofów. Część druga zawierać będzie już sam argument w formie schematycznej; wyjaśnienie, czemu większość internetowych krytyk jest zwyczajnie nietrafiona oraz przykłady, moim zdaniem, trafnych zarzutów. Znajdzie się tam również pewnie kilka wzmianek o problemach formalnych, zatem będzie jeszcze nudniej, niż mogłoby się to zrazu wydawać.

Co odróżnia argument ontologiczny od reszty argumentów za istnieniem Boga? Daje się zauważyć, że nazwa argumentu przeważnie wynika z tego, co bierze on za świadectwo boskiej egzystencji. Argument kosmologiczny dowodzi istnienia Boga, powołując się na istnienie lub powstanie Wszechświata; argument z projektu za przesłankę ma podobieństwo wytworów ludzkiego intelektu do wytworów natury lub całego kosmosu; argument moralny czerpie z istnienia uniwersalnych i niezależnych reguł moralnych. Co jest przesłanką dowodu ontologicznego? Zerkając na nazwę, chciałoby się odpowiedzieć ‘istnienie Boga’. W tym momencie ktoś mógłby rzec ‘To przecież prowadzi do kołowości, a to czyniłoby ten argument błędnym. Hurra, już na wstępnie zniszczyliśmy tę próbę gwałcenia logiki!’. Cóż, nie do końca. Pierwszym problemem jest to, że dowodów ontologicznych sformułowano kilka, stąd ciężko o jedną przesłankę, która łączyłaby je wszystkie. Drugą sprawą jest to, że żaden z nich nie zakłada, że Bóg istnieje, a przynajmniej nie robi tego w sposób jawny i widoczny na pierwszy rzut oka. Co w takim razie charakteryzuje argumenty ontologiczne? Otóż wszystkie w mniejszym lub większym stopniu opierają się na analizie tego, co tak naprawdę miałyby znaczyć nasze koncepty i jakie konsekwencje miałyby z nich wynikać. Stąd ich autorzy przeważnie najpierw dumają nad tym, co znaczy być Bogiem; co znaczy być najwspanialszym; co znaczy istnieć etc., a następnie dochodzą do wniosku, że kiedy dostatecznie długo się nad tym zastanowimy, to wyjdzie nam, że Bóg
  • 24
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Djakninn0: Tak se zażartowałem. W przeciwieństwie do 'racjonalnej' części ateistów jestem irracjonalnym zwierzakiem. Mam po prostu silne wrodzone przekonanie, że teistycznego boga niet, a jak dotąd nie napotkałem argumentu za teza przeciwną, który uznałbym za konkluzywny.

Co do wizji deistycznych i panteistycznych, to na takiego boga nie warto nawet splunąć.
  • Odpowiedz
@Djakninn0: Od deski do deski nie, ale znam jego uzasadnienia. Wciąż niekonkluzywne, ale to im nie ujmuje. Nie znam argumentów bezspornie konkluzywnych.

Teraz mam nieco więcej czasu, więc może rozwinę swoje stanowisko. Moje stanowisko wobec religii bardzo zgrabnie, choć niewyczerpująco, ujął Ian Anderson w piosenkach My God i Wind up. Mowa oczywiście o religii w wydaniu doktrynalnym i intelektualnym. Może to zaskakujące, bo tyle czasu tracę na omawianie filozoficznych kwestii związanych z religią, ale więcej sympatii mam dla religii prostych ludzi z całą ich żarliwością i naiwnością niż dla zimnej i jałowej scholastyki. Ta druga pociąga mnie intelektualnie, o ile nawiązuje do zagadnień związanych z epistemologią, metafizyką lub filozofią logiki. Jakoś ten dziadek w chmurach podglądający cię przy masturbacji, choć tak łatwy to wyśmiania, jest w pewien sposób głębszy i pełniejszy niż suchy konstrukt przyobleczony w szatę przymiotników, których konotacji nikt nie pojmuje. Stąd nie sądzę, aby kiedykolwiek któryś z tych wyrafinowanych argumentów mnie przekonał, ba, wątpię, aby one kogokolwiek przekonały. Jeśli miałbym się kiedykolwiek nawrócić, to obstawiam, że stałoby się to podobnie jak w przypadku Pascala (swoją drogą pierwsza połowa Myśli to jeden z najlepszych tworów człowieka).

Wstydliwie muszę przyznać, że i ja przechodziłem okres gimboateizmu, oglądania Dr. House'a i kosmicznych murzynów. Potem trafiłem na Williama Jamesa i jeśli miałbym teraz podać trzy książki, które najmocniej zmieniły moje podejście do jakiejkolwiek kwestii, to byłyby to Prawo do wiary, Doświadczenia religijne i Pragmatyzm. Zresztą już kilkukrotnie we wpisach wspominałem, że mój pogląd na religię
  • Odpowiedz
Brak dowodu na istnienie nie jest dowodem nieistnienia, czyli k-------e logiki cz.2

W poprzednim wpisie omówiliśmy, co sprawia, że dany argument jest logicznie poprawny i na czym polega błąd formalny. Dzisiaj zapoznamy się z błędami nieformalnymi. W dobie poradników dobrych dyskusji, przykazań logiki (jak w obrazku na końcu) i patologicznej tendencji do każdorazowego odsyłania do Wikipedii, i to bez uważnego przeczytania zalinkowanego artykułu, aż strach podać jakikolwiek argument, bo oto zaraz zjawia się samozwańczy obrońca rozumu, który z oskarżycielsko skierowanym na nas palcem wykrzykuje Argumentum ad XYZ!. Pod tagiem #ateizm bez przerwy padają oskarżenia o argument z niewiedzy, zaś wytknięcie czyjegoś braku kompetencji uznawane jest za błąd argumentacyjny. Naiwnie tuszę, że ten wpis choć minimalnie i lokalnie obniży poziom histerii, jaka ogarnęła internetowy dyskurs.

Zanim przedstawie i omówię kilka przykładów błędów nieformalnych, muszę jasno nakreślić kwestię chyba najistotniejszą. Otóż istnieje pewien warunek konieczny, który musi spełnić czyjaś wypowiedź, aby uznać, że tkwi w niej takowy błąd. Tym warunkiem jest, aby wypowiedź ta rzeczywiście miała na celu uzasadnienie jakiejś tezy, albo, innymi słowy, aby zaistniał błąd argumentacyjny, musi zaistnieć argument. Stąd nazwanie kogoś ‘chujem’ nie jest i nigdy nie było przykładem błędu ad hominem (ad personam), bowiem celem użycia tego słowa nie jest wykazanie prawdziwości lub fałszywości stanowiska oponenta, a zwyczajne obrażenie go. Kolejną rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest zwyczajna nieskuteczność perswazyjna wrzucania linków do Wikipedii czy też obrazków jak poniżej. Nie wystarczy rzucić ad ignorantiam i liczyć plusiki, radując się z tego, że kogoś ‘zaoraliśmy’; trzeba jeszcze dokładnie pokazać, gdzie ten błąd wystąpił. Zamiast odsyłać do wiki, może lepiej samodzielnie (wiem, to trudne) wytłumaczyć rozmówcy, dlaczego uważamy jego argument za błędny? Tym bardziej, że jak zauważyłem, linki te często rzucane są bezrefleksyjnie i wskazują na to, że linkujący nie zapoznał się z
T.....a - Brak dowodu na istnienie nie jest dowodem nieistnienia, czyli k-------e log...

źródło: comment_SaO0WY00JABTQbNfQJmqreRO5WCUEpmk.jpg

Pobierz
  • 60
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@nvmm: Piszę głównie dla siebie, bo to okazja do przemyślenia poruszanych kwestii. No i nie muszę docierać do wszystkich, wystarczy, że przynajmniej parę osób się zastanowi.
  • Odpowiedz
Modus bonenz, czyli k-------e logiki cz.1

Biorąc pod uwagę poziom zidiocenia, jaki po obu stronach osiągnięto w wojnach ateistyczno-religijnych na Wykopie, uznałem, iż dalsze wpisy o filozofii religii nie mają zanadto sensu, tym bardziej, że zainteresowanie nimi wykazują głównie osoby, dla których ich treść jest raczej oczywista. Wykopowi racjonaliści, choć to do nich głównie kierowany był cykl, nie byli skorzy, by wdawać się w jakąkolwiek polemikę w komentarzach (nie licząc zaprezentowania nowatorskiej metody słownikowej), byli bowiem zbyt zajęci pisaniem o czajniczkach i logicznym myśleniu. Czytając jednak po raz setny o tym, że brak dowodu na istnienie nie jest dowodem nieistnienia, zaś abdukcyjny argument z najlepszego wyjaśnienia jest argumentem z niewiedzy, łacno zauważyć, że wiedza na temat logiki oraz tego, co odróżnia poprawne argumenty od błędnych, jest godna pożałowania. I to nie tylko pod tagami #ateizm i #religia. Tym samym uznałem, że warto by przybliżyć, co czyni argument logicznie poprawnym; że brak dowodu czasem czegoś dowodzi; że ad hominem bywa poprawnym argumentem indukcyjnym i że wbrew powszechnemu mniemaniu na polu filozofii logiki znaleźć można równie wiele kontrowersji, co w debacie o istnieniu boga czy aborcji. Z powodu tematyki wpisy te będą chyba jedynymi, które kiedykolwiek otaguję #gruparatowaniapoziomu.

Ten odcinek poświęcimy temu, na czym polega błąd formalny, zatem i temu, co sprawia, że dany argument jest poprawny. Zanim jednak przejdziemy dalej, muszę zastrzec, że ten i kolejne wpisy dotyczyć będą głównie logiki dedukcyjnej, toteż problemy wnioskowań indukcyjnych zostaną w znacznej mierze pominięte. O tym, czym się różni rozumowanie dedukcyjne od indukcyjnego, można przeczytać choćby na angielskiej wiki, więc daruje sobie kreślenie rozróżnień, podobnie jak definiowanie tego, czym logika jest i co nazywamy argumentem*. Tym jednak, którzy są całkowicie zieloni w tym temacie, polecam wybredność w wyborze źródeł informacji, bo często są lepsze sposoby nauki niż oglądanie filmiku na YouTube. Po takim wstępie możemy już przejść
  • 31
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Rzeczywiście Peterson mało co rozumie z postmodernizmu, ale jego krytyka współczesnej starbuckskowej lewicy na uniwersytetach jest trafna i jest objawem Rozumu i Godności oraz chęci powstrzymania rewolucji emancypacji o której pisał Habermas.

#postmodernizm #nowyonanizm #przemyslenia
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Obcować z bogiem

Leżałem nocą w swym łóżku i spoglądałem na owalne lico księżycowe. Strugi jego blasku srebrzystego zmywały senny piach z moich oczu. W kątach mego pokoju przyczaiły się cienie znajome. Tchnienie nocy majowej wpadało przez rozwarte okno, muskając firanę, i niosło przed sobą woń drzew wiśniowych, co w sadzie zakwitły. Kiedym tak leżał, zezując leniwie na przepływające myśli, serce moje poruszyło się znienacka. Poczułem napięcie rosnące, jak gdyby ciało każdą swoją cząstką na baczność stanęło, choć przecież nie ruszyłem się z miejsca. Zdało mi się, że czas wstrzymał swój bieg i świat cały zamarł wraz ze mną w tym oczekiwaniu niejasnym. Wtedy usłyszałem głos mówiący „Onan, napiszże coś wreszcie”. Wstałem z łóżka i włączyłem laptopa, po czym otwarłem Wykop. To, com tam ujrzał, ugasiło ten zapał przed chwilą wzniecony, wszelako głos znów rozkazał mi pisać. Myśl jednak mnie opadła, co było tego głosu źródłem i czy aby istniały usta, które te słowa wyrzekły…

Dzisiaj podejmiemy starania, aby te wątpliwości rozwiać. Jeśli powyższy wstęp jest nadto mętny, prostuję, iż tematem odcinka jest argument z doświadczeń religijnych. Wiedziony nieznaną mi wcześniej troską, aby nadać moim wpisom pozory naukowości, usiłowałem znaleźć przykłady dyskusji temu poświęconych na polskich stronach ateistyczno-racjonalistycznych, szybko jednak lenistwo moje wzięło górę i projekt ten zarzuciłem. Znalazłem wprawdzie dwa filmy na kanale „Śmiem Wątpić”, lecz ich długość odstraszyła mnie skutecznie, nie wspominając o tym, że jestem zwolennikiem starej szkoły polemicznej. Film jest film, tekst jest tekst – tak mawiał Pan Derrida, a ja się z tym zgadzam, albowiem pisanie jest czytaniem (tak mawiają bodaj w Białymstoku). Stąd też, jak zwykle zresztą, zdani jesteście na moją uczciwość w prezentowaniu cudzych stanowisk, a tej za wiele nie posiadam.

Nim
  • 72
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Cheater: jestes uposledzony. ps co tam u twoich kurczakow, jakies nowe poglady na podst wlasnej hodowli xd bo na podst chodzenia po klubach gejowskich widze ze juz wiesz wszystko na temat homoseksualnych zwiazkow xd przypominasz mi takiego malego pieska szczekajacego na kazdego przechodnia.
  • Odpowiedz
Sfalsyfikować dowód weryfikacji

Kiedy dyskusja dotyczy religii, a dokładniej rzecz biorąc związanych z nią kwestii epistemologicznych, wypowiedzi przynajmniej części krytyków zdają się łudząco przypominać rozprawy libertarian, z tą niewielką różnicą, że funkcję słowa natura (i jego pochodnych) przejmuje nauka (i jej pochodne). Jednak w obu przypadkach nie sposób wydobyć żadnej treści, z którą można by uczynić coś konstruktywnego. Osobiście dziwię się, dlaczego zarzuty pokroju „Twierdzenia religijne są niefalsyfikowalne/nienaukowe/niedowodliwe” nie spotykają się z
  • 34
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Turysta_Onanista:

Podoba mi się to, że użyłeś słów "narzędzia" i "użyteczność". Narzędzie ma być właśnie użyteczne. Samego młotka "nie udowodnimy", ale możemy wykazać jego pewną skuteczność w działaniu, chociaż ta skuteczność nie wynosi 100%. To "udowodnienie narzędzia" musiałoby wskazywać na jego 100% poprawność w działaniu - takie narzędzia możemy spotkać w logice czy matematyce.

Mamy wybór: używać narzędzi, albo nie używać. Druga opcja skazuje nas na losowe przyjmowanie twierdzeń za prawdziwe / nieprawdziwe, albo na przyjmowania wszystkiego za prawdziwe / nieprawdziwe. Wyjątkowo nieużyteczne, dlatego nikt tego nie stosuje. Używamy narzędzi, chociaż nie mają 100%
  • Odpowiedz
O brzytwie tnącej ciężar dowodu nieistnienia

Miało być o doświadczeniach religijnych, jednak nie będzie. Ten wpis powstaje wprawdzie, lecz kiedy tak kształtował się jego niewyraźny zarys, stało się jasne, że jego rozmiary wykraczają poza kształt spodziewany. Dodatkowo postanowiłem, że odświeżę sobie Doświadczenia religijne Jamesa. Z tego powodu uznałem, iż potrzeba tu więcej czasu i namysłu, a że tego pierwszego ostatnio mi brak, odcinek wciąż skrywają cienie przyszłości. Mimo to obiecałem wpis po majówce. Posiadam również zupełnie nieżyciową przywarę dotrzymywania słowa, nawet jeśli wiąże się to z opóźnieniami, zatem przed Wami kolejny odcinek serii „Nowy Onanizm”.

Współczesny freethinker, rycerz niepokalanego Rozumu. Zbroją jego sceptycyzm, w dłoni zaś dzierży oręż logiki, który raz po raz z niesłabnącym zapałem unosi, aby ściąć łeb Hydrze teistycznego zabobonu, z rzadka jedynie unosząc fedorę, by obetrzeć pot perlący się na czole chmurnie ściągniętym wysiłkiem krytycznego namysłu. Przy sercu jego, na strudzonej p----i, egzemplarz „Boga urojonego”. A jednak Hydra wciąż trwa i głowy nie traci, bowiem oręż racjonalisty lichym jest…

Porzućmy
  • 104
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Czy naturalizm jest niewiarygodny na gruncie samego naturalizmu? Ewolucyjny argument przeciw naturalizmowi

Dziś przyjdzie nam pożegnać się choć na pewien czas z Alvinem Plantingą. Nie sposób wątpić, iż jego błyskotliwa i dosyć nowatorska, przynajmniej w zestawieniu z nieustannie wałkowanymi na ateistycznych forach argumentami z zamierzchłych czasów, obrona teizmu zaskarbiła sobie naszą sympatię. Dzisiejszego wpisu początkowo nie planowałem, jednakże wiedziony wyrzutami sumienia z powodu nierzetelności, której to dopuściłem się przy pierwszej próbie prezentacji jego dowodu ontologicznego, uznałem, że zobligowany jestem do tego, aby wypłacić rekompensatę. Będzie nią omówienie jego ewolucyjnego argumentu przeciw naturalizmowi, w skrócie EAAN (bo to skrót od nazwy oryginalnej).
Argument ten jest być może jego najsławniejszą próbą wniesienia swojego wkładu w debatę między teizmem a ateizmem. Próbą moim zdaniem udaną, nawet jeśli odrzucimy sam argument, bowiem, jak to na ogół ma miejsce w filozoficznym dyskursie, jego wartość nie tyle tkwi w jego prawdziwości czy ewentualnym rozstrzygnięciu jakie przynosi, co w tym, że ten nieco skostniały już dyskurs ożywia, wskazując nowe tory, którymi mógłby podążyć. Wprawdzie przed Plantingą byli myśliciele, którzy rozumowali podobnie, lecz brak im było jego skrupulatności.

EAAN został sformułowany w 1993 roku na kartach Warrant and Proper Function, gdzie Plantinga formułuje między innymi kryteria, których spełnienie kwalifikuje przekonanie jako racjonalne i pozwala uznać je za wiedzę. Idee tam zawarte wchodzą w obręb tzw. epistemologii zreformowanej, która to jest jednym z głównych tematów dyskusji we współczesnej filozofii religii i teologii, przynajmniej protestanckiej. EAAN był wielokrotnie krytykowany i broniony, przez co na przestrzeni lat Plantinga rozwinął i lepiej uzasadnił pomysły w nim zawarte. W wydanym w 2002 roku zbiorze esejów pod tytułem Naturalism Defeated? szereg filozofów polemizuje z EAAN, zaś esejem otwierającym całość dzieła jest tekst Plantingi. Na nim to będę się opierał, rekonstruując tutaj jego
  • 20
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

via Wykop Mobilny (Android)
  • 8
@Turysta_Onanista: jednak wydaje mi się że wszystkie argumenty na temat teizmu nie implikują ani trochę prawdziwości religii abrahamowych. Może być tak, że teizm jest prawdziwy a chrześcijaństwo nie.
  • Odpowiedz
@Djakninn: W tych argumentach, które pojawiły się w tym cyklu Plantinga takiego przeskoku chyba nie robi. Modalny ontologiczny jest o tym, że nie jest niczym nieracjonalnym uważać że istnieje byt wszechmocny, wszechwiedzący i doskonale dobry. Ten argument sam w sobie o ile działa (tzn. o ile wszystkie przesłanki można racjonalnie zaakceptować), to działa dla każdej religii monoteistycznej, w której Bóg ma takie cechy.

Argument z tego odcinka nie jest natomiast w ogóle argumentem za istnieniem Boga, w tym sensie, że jego wnioskiem nie jest i nie może być istnienie jakiegokolwiek Boga (w każdym razie nie bez dodatkowych przesłanek). To jest argument za tym, że przyjęcie naturalizmu i teorii ewolucji, powoduje że zdanie R staje się niemożliwe do uzasadnienia (jest to tzw. undefeated defeater, nie da się takiego przekonania usprawiedliwić) - tzn. w szczególności że status epistemiczny R podważa zasadność wszelkich metafizycznych przekonań, w tym przekonania że naturalizm to prawda.

To, że teizm i ewolucja miałyby nie napotykać analogicznego problemu co naturalizm i ewolucja to jest już jakby
  • Odpowiedz
Plantinga raz jeszcze, choć miało go już nie być

Pod poprzednim wpisem pojawiła się dyskusja, dzięki której (i dzięki temu, że pozbyłem się kaca) przeanalizowałem jeszcze raz podaną tam rekonstrukcję dowodu Plantingi, odkrywając tym samym, że z dowodem Plantingi to ma ona niewiele wspólnego. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że wynikło to z mojej chęci pozbycia się słownika światów możliwych. Szkoda tylko, że okazało się to dla mnie niemożliwe.
Dzisiejszy odcinek powstał po to, aby ten żenujący błąd naprawić. Jednocześnie, w ramach zadośćuczynienia Wam i Plantindze (na pewno się ucieszy), przedstawię jego dowód ontologiczny w zapisie symbolicznym (obrazek na dole), a końcem tygodnia omówię inny argument jego autorstwa, czyli ewolucyjny argument przeciwko naturalizmowi.

Co oznacza pojęcie świata możliwego? Światem możliwym nazwiemy taki stan rzeczy, który, choć nieistniejący aktualnie, jest logicznie możliwy, a więc niesprzeczny. To istotne, bowiem w tym ujęciu możliwe może być i to, co na co dzień określamy niewyobrażalnym. W tym słowniku konieczność sądu lub predykatu oznacza ni mniej, ni więcej jak to, że świat, w którym ten predykat nie byłby urzeczywistniany lub ten sąd nie byłby prawdziwy, nie jest możliwy. Myślę, że takie wyjaśnienie jest wystarczające i nie ma sensu, bym zarysowywał problematykę szerzej, toteż darujemy sobie rozróżnienie na modalność de re i de dicto oraz związane w nim realizmy, esencjalizmy, nominalizmy etc.
T.....a - Plantinga raz jeszcze, choć miało go już nie być

Pod poprzednim wpisem p...

źródło: comment_U5IbE2gLwoaXaY2JsQ9JhUhmCbZRApYc.jpg

Pobierz
  • 28
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Croce: No nie, akurat fragment od (9) do (14) oraz formalizacja P2 to właśnie mój wkład własny, bowiem reszta to w zasadzie zaadaptowana formalizacja dowodu Hartshorne'a. Taki byłem dumny, a tu klops xd.
Trochę mnie przeceniasz, jeśli liczysz na jakąś sensowną dyskusję w tej kwestii, bowiem moje wykształcenie raczej przygotowuje do projektowania urządzeń kotłowych czy innych elektrofiltrów, a poza tabelki KRZ z kursu algebry wyszedłem tylko z powodu ciekawości ( ͡° ͜ʖ ͡°). Jednak faktycznie, sam nie byłem pewien formalizacji P2. Jest taka, a nie inna, gdyż dwa dni nad tym myślałem i nic lepszego nie wymyśliłem, toteż uznałem, że zaryzykuję.

@Djakninn:

jeśli plantinga rozwiązał problem zła to raczej tylko tego spowodowanego działaniem człowieka,
  • Odpowiedz
Jest możliwe, iż jest konieczne, że Wszechświat uszyto na miarę, czyli dowodów na istnienie boga ciąg dalszy

Ostatnim razem omawiałem, raczej pobieżnie, dowód kosmologiczny w wersji kalam. Dziś przyszła kolej na dwa kolejne: argument z dostrojenia oraz modalny dowód ontologiczny Plantingi. Będzie trochę trudniej, gdyż argument kosmologiczny wałkowany był wielokrotnie w wielu miejscach, zaś dowód Plantingi jest, jak mi się zdaje, znacznie mniej popularny. Przeszukując naprędce odmęty polskich towarzystw czy blogów racjonalno-ateistycznych nie natrafiłem na jakieś wzmianki o nim, a szkoda, bowiem zasługuje on na uwagę, podobnie zresztą jak całość dorobku tego filozofa. Trzeba jednak przyznać, że polscy wydawcy również nie kwapią się, aby tłumaczyć jego dzieła, co dziwi, zważywszy na fakt, iż jest to chyba najbardziej wpływowy spośród żyjących filozofów chrześcijaństwa. Zainteresowanym polecam zapoznanie się z jego obroną racjonalności przekonań religijnych.

Na pierwszy ogień argument z dostrojenia (fine-tuning argument). Craig bardzo go lubi i w istocie jest to argument typu teleologicznego. Często bywa przywoływany w niesformalizowanej postaci, my jednak omówimy go w wersji formalnej, jak na samozwańczych obrońców logiki i rozumu przystało. Oto ona:
  • 31
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Racjonalnie: Wstydzę się ( ͡° ʖ̯ ͡°).
Mówię raczej niewyraźnie, a inni mają pretensje, że nie chce mi się ust otwierać. Poza tym wierny jestem europejskiej tradycji hermeneutycznej xd. Tekst pisany ma tę przewagę, że gwarantuje mi czas na zastanowienie, gdy piszę, jak i czytającym, kiedy czytają.
  • Odpowiedz
Nasze umysły powstały w takim, a nie innym świecie i są przystosowane do sensownej interpretacji świata. Gdyby jakiś kosmita teleportował się z innego n-świata o innej fizyce, to nasze kwarki i elektrony byłyby dla niego bezsensowne, bp nie umiałby ich przetworzyć na wrażenia zmysłowego.


@BRTM: To chyba nienajbardziej fortunny przykład, zważywszy, że zjawiska na poziomie kwantowym przebiegają w sposób niezgodny z intuicjami, które wykształciliśmy w toku ewolucji (a mimo to,
PoczmistrzzTczewa - > Nasze umysły powstały w takim, a nie innym świecie i są przysto...

źródło: comment_RQ6yutFrnE9qwqXwW48EvVbmd9Ze61ca.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz