- A ta w czerwonej kurtce?
Wychyliłem się z balkonu. Dziewczyna w czerwonej kurtce i niebieskiej czapce z pomponem szła wesołym krokiem po drugiej stronie ulicy. Daleko. Nie da rady.
- Nie dasz rady.
- Dam.
- Nie.
- To patrz.
Śnieg jest jedną z niewielu rzeczy, przez które Lizzie zapomina o swoim starannie kreowanym wizerunku. Od kilku tygodni jej główną rozrywką jest rzucanie śnieżkami w przechodniów.
Cóż, nie wiem kim była
  • Odpowiedz
- Które piętro?
- Czwarte.
Nie wiem czemu zgodziłem się iść z nią na tę imprezę. Właściwie nie wiem nawet po co ona sama chciała na nią iść. Myślę że jako osoba nielubiąca i niepotrzebująca innych ludzi, Lizzie po prostu musi mieć jakieś towarzystwo któremu będzie swoją niechęć i niezależność okazywać, bo inaczej jej egzystencja nie miałaby żadnego sensu.
Po jakichś 15 sekundach stania przed drzwiami i słuchania dochodzących zza nich utworów
Lizzie. Elizabeth. Właściwie Elżbieta, ale nazywam ją Lizzie, bo uważam że to fajniej brzmi. Stoi na balkonie i strzepuje popiół z papierosa na chodnik. Na stoliku obok stoi popielniczka, ale Lizzie nigdy z niej nie korzysta. Prawdopodobnie wydaje jej się, że kiepując na chodnik wygląda bardziej melancholijnie. Tak przynajmniej podejrzewam.
- Lizzie.
- Mhm.
- Po #!$%@? ci ta popielniczka, skoro zawsze kiepujesz na chodnik?
Wzruszenie ramion.
- Lubię ją.
Lubi ją.