Zrządzeniem losu wpadł mi parę dni temu w ręce egzemplarz dwumiesięcznika „Newsweek Historia”. Już po przeglądnięciu spisu treści byłem rozczarowany raczej mało ciekawymi, oklepanymi tematami artykułów. Raziło też to, że 1/5 pisma to w zasadzie reklama nowego filmu „Bitwa pod Wiedniem”…
Z nudów przeczytałem jednak kilka tekstów, w tym – na nieszczęście autora – Marka Rybarczyka („dziennikarz działu świat Newsweeka, były dziennikarz BBC w Londynie”) zatytułowany „Prawdziwa broń Bonda”, a traktujący – przynajmniej w zamierzeniach – o gadżetach używanych w pracy szpiegowskiej. Ot, zwyczajny artykulik zawierający szpiegowskie anegdotki.
Moją uwagę zwrócił króciutki fragment nt. zabójstwa Lwa Trockiego brzmiący tak oto:
„
W sierpniu 1940 r. ofiarą agenta Mokryje Dieła padł rywal Stalina Leonid Trocki. Został zamordowany w Meksyku ciosem zadanym kawałkiem lodu w kształcie topora (zamachowiec nie miał szans wnieść na spotkanie żadnego metalowego przedmiotu).”
Błąd w imieniu Trockiego (zapewne powstały porzez błędne tłumaczenie z angielskiego „Leon Trotsky”) zdradza oczywiście ignorancję autora. Pisze on o Trockim tak jakby o jego istnieniu dowiedział się zbierając materiały do artykułu, co jest dość szokujące zważywszy, że tekst jest do czasopisma zajmującego się historią, a pan redaktor pisze w nim w charakterze eksperta…
Ale pal to sześć.
„Kawałek lodu w kształcie topora”? Przecierałem oczy ze zdumienia… O ile dobrze pamiętam z „Tego okrutnego wieku” Wołoszańskiego, zamachowiec przygrzmocił Trockiemu w łeb czekanem…
Topór z lodu… Podobno sople spadające z dachu mogą być niebezpieczne… Ale topór z lodu… Mógłbym się tak zastanawiać długo (czy da się kogoś zabić uderzając go kawałkiem lodu), ale w międzyczasie zrobiłem coś, czego nie zrobił autor artykułu, czyli zajrzałem na Wikipedię pod hasło „
Leon Trotsky”, gdzie napisano:
„On 20 August 1940, Trotsky was attacked in his home in Mexico with an
ice axe by undercover NKVD agent Ramón Mercader.”
Przy czym wystarczy kliknąć na słowa „ice axe”, aby nie mieć żadnych wątpliwości, że tak właśnie Angole mówią na coś, co my nazywamy czekanem.
Były dziennikarz BBC w Londynie oczywiście nie musi znać tak skomplikowanej terminologii… Zwykły zdrowy rozsądek powinien mu jednak nakazać upewnienie się, czy gdy piszą o "ice axe", to aby na pewno chodzi o kawałek lodu w kształcie toporka… Być może jednak z góry założył, że nie ma się co trudzić, bo i tak nikt nie będzie dociekał jak zginął jakiś mało znany meksykański komunista…
Najciekawsze jest zaś to, że po "ustaleniu", iż Trocki zginął uderzony soplem lodu, autor dorobił sobie całą teorię na temat przyczyn użycia takiej a nie innej broni i oczywiście tę swoją teorię podał jako fakt. Tymczasem, jak wiemy prawdziwy zabójca nie miał problemu z wniesieniem metalowego czekana…
Addendum
Po wykryciu tej koszmarnej buły przyjrzałem się dokładniej „faktom” podawanym w tym artykule i postanowiłem je wszystkie zweryfikować. Oto co znalazłem:
- po opisie pluskwy ukrytej w „płaskorzeźbie orła” podarowanej przez Sowietów ambasadzie amerykańskiej w Moskwie autor pisze: „dziś rozłożony na części orzeł, którego istnienie było przez dziesięciolecia okryte tajemnicą (…) jest jednym z honorowych eksponatów muzeum CIA”.
W rzeczywistości Amerykanie pokazali go światu w 1960 r. (8 lat po wykryciu pluskwy) podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie lotu szpiegowskiego U-2. Można obejrzeć to na tubie:
//youtu.be/YPJjxiuyy4A - historia kota z wszczepionym przez CIA urządzeniem podsłuchowym: „W 1969 r. został wypuszczony z furgonetki przez agentów CIA w Moskwie. Była to jego pierwsza akcja. Miał się zbliżyć do dwóch obiektów. Niefortunnie jednak rozjechała go przejeżdżająca wołga”
Jak w Radiu Erewań: nie w 1969 r. - tylko w 1967 r.; nie w Moskwie – tylko w Waszyngtonie; i nie wołga, tylko zwyczajna amerykańska taksówka rozjechała nieszczęsnego kota-szpiega:
//en.wikipedia.org/wiki/Acoustic_Kitty. - historia twórcy skautingu Roberta Baden-Powella: „wysłany w 1915 r. na przeszpiegi do Dalmacji biegał po polach w słomianym kapeluszu z siatką na motyle i szkicownikiem. W rysunkach skrzydeł motyli ukrywał szkice planów fortyfikacji” – ciekawa historia, tyle że fałszywa. Owszem rozsiewano plotki na temat szpiegowskiej działalności RB-P w trakcie I wojny światowej, ale nie było w nich cienia prawdy – o czym można przeczytać tutaj.
- „zwerbowany przez Sowietów były agent CIA Edward Lee Howard użył niezwykłego gadżetu – schowanej w małej walizeczce rozkładanej sylwetki mężczyzny. Śledząca samochód ekipa CIA dała się nabrać. Wpatrzeni w kawałek kartonu jechali za autem, z którego agent niepostrzeżenie wyskoczył. Następnego dnia Howard był w Moskwie” – ten opis generalnie odpowiada prawdzie, ale autor postanowił go, nie wiadomo po co, ubarwić. „Niezwykły gadżet w walizeczce” według źródeł w istocie był kukłą zrobioną z głowy manekina i wypchanych czymś ubrań:
„He left a dummy made from stuffed clothes and an old wig stand in his seat”
//peacecorpsonline.org/messages/messages/2629/2026986.html
Czy się to wszystko zmieściło w walizeczce?
No i Howard nie znalazł się w Moskwie już następnego dnia. Najpierw poleciał z Nowego Meksyku do Nowego Jorku, a potem do Helsinek, gdzie poszedł do ambasady ZSRR.
Ot drobiazgi… Pytanie tylko, czy naprawdę do lektury tego typu czasopisma powinno się podchodzić z komputerem pod ręką żeby weryfikować na bieżąco podane w nim „fakty”?
Komentarze (65)
najlepsze
Podejrzewam, że żadną. Ale i tak powinien spróbować.
Może wpadki nieco mniej kompromitujące, w każdym razie jedno jest pewne: ze słynnym narzędziem mordu, którym dostał w czerep towarzysz Trocki, tłumacze mają jakiś niezwykły problem.
PS Czekan ten rzeczywiście wyglądał trochę jak kilof: miał drewnianą rękojeść i podobny kształt, tyle że był mniejszy.