Tu nie chodzi o "przetsiembiorców" jak to napisałeś, z myślą pewnie o firmach zatrudniających >25 osób. Twoje wyobrażenie o przedsiębiorczości funkcjonuje zapewne tylko w takiej skali => czyli nieosiągalnej dla większości kwiatu naszego jakże rozgarniętego społeczeństwa. Ale to jest akurat normalne w miarę. Mniej normalne jest natomiast, że jak chcesz otworzyć budkę z bułkami na rogu, to zanim to zrobisz, musisz mieć w łapie minimum 10-15 krajowych średnich BRUTTO w łapie i masę wiary, że Ci się biznes powiedzie. O procedurach urzędniczych uruchomienia takiej budki nie wspomnę, czasu nikt Ci nie odda, możesz go tylko tracić.
Ale... jak tylko Ci się nóżka powinie, to nic, że straciłeś swoje pieniądze (oby nie kredyt i zastawy), ale jeszcze przylezie Ci ta p#%!#$$ona pijawka i weźmie dodatkowe 3-5 krajowych brutto, bo przecież k%#$a próbowałeś - co ich obchodzi z jakim skutkiem. Zanim zaczniesz cokolwiek robić na swój rachunek, to musi Cię być na to stać i pierwsze kto do Ciebie przyleci to ZUS, nieważne czy zarobiłeś na niego czy nie, zdechnij, mamy w
niestety przykład rzeczywisty, ojciec zdążył wyciągnąć nieprzytomnego 7 latka zatrutego dymem. Było wiele szczęścia, że nikt po drodze jego 12 minutowej podróży nie przypłacił zdrowiem - myślę, że jechał szybciej niż na tym filmie.
Gdyby miał dzwona, pewnie dobicie byłoby dobrym dla niego rozwiązaniem.