Mireczki, pijcie ze mną kawusię albo kompot, bo jest po prostu dobrze!
Przez siedem lat byłem w depresji, mniej lub bardziej nasilonej, która z czasem coraz to bardziej się wikłała. Choć udało mi się skończyć studia inżynierskie, zostać programistą i zbudować siatkę zaufanych kolegów, a nawet przyjaciół, to cały czas byłem nieszczęśliwy. Wszystko, co robiłem było walką ze samym sobą - jeszcze jeden dzień w biurze, jeszcze jeden egzamin, jeszcze jedno wyjście ze znajomymi i powoli, męcząc się bez efektu, straciłem nadzieję, że w ogóle kiedykolwiek będzie dobrze i że ktokolwiek będzie mi w stanie pomóc.
Czułem się jak w klatce. Z jednej strony wiedziałem, że nie jest źle ze mną - w końcu radziłem sobie w życiu. Jednak chwili radości było tak mało, że nie wiedziałem, po co w ogóle wszystko to robię i do absolutnie każdej czynności musiałem się przymuszać. Chwile smutku dominowały nad moim życiem - i nie mogło być inaczej, skoro obwiniałem się i ganiałem o absolutnie wszystko, co się dało. Nawet sukcesy nie przynosiły mi radości, bo zawsze można było lepiej, szybciej, a jak nie można było - to i tak nie miało to dla mnie znaczenia.
Po
Przez siedem lat byłem w depresji, mniej lub bardziej nasilonej, która z czasem coraz to bardziej się wikłała. Choć udało mi się skończyć studia inżynierskie, zostać programistą i zbudować siatkę zaufanych kolegów, a nawet przyjaciół, to cały czas byłem nieszczęśliwy. Wszystko, co robiłem było walką ze samym sobą - jeszcze jeden dzień w biurze, jeszcze jeden egzamin, jeszcze jedno wyjście ze znajomymi i powoli, męcząc się bez efektu, straciłem nadzieję, że w ogóle kiedykolwiek będzie dobrze i że ktokolwiek będzie mi w stanie pomóc.
Czułem się jak w klatce. Z jednej strony wiedziałem, że nie jest źle ze mną - w końcu radziłem sobie w życiu. Jednak chwili radości było tak mało, że nie wiedziałem, po co w ogóle wszystko to robię i do absolutnie każdej czynności musiałem się przymuszać. Chwile smutku dominowały nad moim życiem - i nie mogło być inaczej, skoro obwiniałem się i ganiałem o absolutnie wszystko, co się dało. Nawet sukcesy nie przynosiły mi radości, bo zawsze można było lepiej, szybciej, a jak nie można było - to i tak nie miało to dla mnie znaczenia.
Po
Odc. 1. Jestem cyborgiem, beep boop.
Chciałbym zacząć od faktycznie słusznego pytania, które pozwoli nakreślić całą sytuację i jest pewnym punktem zaczepienia:
@GothBoyy666
@dzbanerski
@Shoot3r
@cugowski
@Glan @rudy_Martyn @dokad_idziesz @Daramal @IF22I @Fitzbroy
A co do traktowania dzieci - nie wiem, z czego to wynika i w którym momencie brak zrozumienia staje się brakiem chęci zrozumienia. Faktem jest, że edukacja by pomogła, a na razie wychodzi z tego Chajzer odgrywający groteskowo napad paniki.