Zimno. Wreszcie pogoda jako tako wróciła do normy (a raczej przestało wiać jakby się ktoś powiesił, bo w sumie to nadal jest zimno, mokro i wieje), więc postanowiłem wyjść na rower i przy okazji zrobić test nowych pantolonów. Czyli pierwsza jazda w spodenkach z wkładką. Wydaje mi się, że jest ok, nogi nie marzły, pampers robił różnicę, choć to zdecydowanie za krótki dystans, żeby powiedzieć coś więcej. Choć przypuszczam, że to i tak niestety jeden z ostatnich wypadów na rower w tym sezononie ;/
@marcin1928: Heh, zeszliśmy z drzew, wyszliśmy z jaskiń i oswoiliśmy ogień, a wszystko to po to, by klepać na mirko posty o penisach;) Ale było warto!;)
Przyszła jesień, jest mokro, zimno i wietrznie. No, przynajmniej dziś trafiłem w okienko, gdy nie padało. Za to ludzie chyba myślą, że rowerzyści nagle wyparowali. Ludzie łażą po drogach rowerowych nawet się nie rozglądając. Najlepsze były dwie dziewczyny, w które o mało co wjechałem na zakręcie (gdzie nic nie widać, bo zasłonięte ścianą). Już nie piszę o tym, że nie pomyślały, że ktoś może w nie tam
Pogoda nie zachęcała, ale po po tygodniu siedzenia w biurze i tak trzeba było coś pojeździć. Padło na Radunię i Tajemną, Czernicę, Zieloną i na koniec jako aperitif Suliwoods przed obiadkiem. A wszystko to w miłym błotku, deszczu i po mokrych korzeniach - mniam :D
@sargento: Sry, nie pytałem chłopaków czy mogę upubliczniać ich wizerunek na portalu ze śmiesznymi zdjęciami, a to akurat najlepiej podsumowuje warunki dzisiejszej jazdy.
Dawno nic nie dodawałam, zawsze po jakimś czasie mi się to nudzi. No ale teraz odkrywam mtb, więc zeszły weekend, ten tydzień i ten weekend. Można tak?
Wyprawa dookoła Polski: dzień XXX (11.07.2016). Nikogo już to nie interesuje, ale uzupełniam zaległości bo @kiwacz i @Cymerek mnie szkalują i pytają kiedy to zrobię... Poza tym przyda się do podsumowania całej wyprawy. To przedostatni wpis, za chwilę wrzucę również z ostatniego dnia.
Rano start z Łodzi od kolegi @strikerg i jego żony. Oni do pracy, a ja w drogę w kierunku na Częstochowę. Kolega chciał zachować anonimowość, ale potem sam się wysypał, więc jeszcze raz dzięki,
Wyprawa dookoła Polski: dzień XXXI (12.07.2016). Czyli mija równy miesiąc od wyjazdu z domu. Wyruszyłem 12 czerwca, wróciłem 12 lipca. Jak tylko ogarnę zdjęcia to zrobię podsumowanie i pewnie AMA jak w tamtym roku. Zdjęć było około 5000 (duuużo dubli i podobnych ujęć, ale trzeba było to odsiać). Póki co zostało mi 1000 i już mało co jest do kasowania, więc tylko wybiorę co ciekawsze na potrzeby podsumowania. Ten wpis długi, bo działo się całkiem sporo i całkiem "dramatycznie".
Mimo trzymania kciuków szlag trafił nadzieje o przejechaniu choć tego ostatniego dnia o suchej dupie. Jak się potem okazało nie tylko dupie. Ok, chmury lecą na południe, więc może jak pojadę na zachód, to ominę ulewę. Bardzo szybko, bo po kilkunastu kilometrów widać, że nic z tego, a dogania mnie kolejna chmura. Rozpoczęła się ulewa, która była nawet gorsza niż ta, która dopadła mnie na trasie Żagań - Świebodzin. Jedyne co, to było ze 2-3 stopnie cieplej, a wtedy nawet mimo przemoczenia do spodu, chce się tylko umrzeć, a nie po prostu wpakować pod TIRa. Niemniej jednak był to najgorszy rowerowo dzień jaki kiedykolwiek mi się do tej pory
Do ok 108 km z kolegami,w sumię to w trzech tylko z 50 km jechaliśmy-później jeden z kolegów dołączył.Ostatnia godzina po mieście. No i fajnego kota spotkałem pod sklepem,więc pozwolę sobie użyć tag #koty ;)
Do pracy i do domu przez Gassy, które rano przez mgłę były moim małym Silent Hill;)
W tym tygodniu to już 205km!
#rowerowyrownik #ruszwarszawa
źródło: comment_Oy13ED4nW3W7LjmzvZa6QV6FiAfqwcwh.jpg
Pobierz