mieszkam w bloku (na parterze), gdzie jest pełno bachorów, a mamuśki zostawiają na klatkach rowerki, wózki itp. właśnie mój chłopak wychodził do sklepu i otwierając drzwi zobaczył na wycieraczce jeden z rowerków. nie wiem, ktoś chyba chciał porządek na klatce zrobić i delikatnie zasugerować żeby się ich stamtąd pozbyć, ale trafił pod zły adres, bo my dzieci nie mamy, w najbliższej przyszłości też nie zamierzamy mieć, zwłaszcza, że ich nie lubię. także
@Unco: mam coś na kształt tarasu i ogródka ;p po prostu wkurzyło mnie to, że ktoś mi podstawia pod drzwi nie moją rzecz. oni niech sobie te gówna pochowają na balkony, bo normalnie przejść się nie da
wreszcie postanowiłam wziąć dupę w troki i zabrać się za ponowną naukę niemieckiego, szkoda, żeby 10lat nauki poszło na marne. trzymajcie kciuki żeby mi się nie odechciało.
jak ja nienawidzę chodzić po centrach handlowych, zwłaszcza jak jest tam pełno ludzi. chodzą te ludzie jak święte krowy, gdzie im się podoba, a ty omijaj ich slalomem, bo nie masz nerwów dreptać za nimi żółwim tempem. pełno bachorów, które włażą ci wprost pod nogi i mamuśki z wózkami, które zajmują całą powierzchnię w sklepie przeznaczoną do chodzenia. powinno się chodzić prawą stroną w jednym kierunku i lewą stroną w drugim, a
Wstyd mi za naszych rodaków. Otóż już wyjaśniam. Pojechaliśmy ze znajomymi do Pragi na długi weekend, chłopaki głównie w celach zarobkowych w pokera, czyli przyjemne z pożytecznym. Pierwsza sytuacja: będąc w Pradze, wiadomo, trzeba iść trochę pozwiedzać i tak też uczyniliśmy. Poszliśmy w miejsce, gdzie był świetny widok na całe miasto, nazwijmy to "tarasem widokowym". Na tymże tarasie znajdowała się sezonowa budka-restauracja, a obok stoliki do niej należące. Stanęliśmy przy barierce, żeby zrobić sobie kilka pamiątkowych zdjęć, skoro już jesteśmy w tak ładnym miejscu. I teraz przechodzę do sedna sprawy - obok nas, przy stoliku rozsiada się wygodnie grupka ludzi, myślę sobie "fajnie, w sumie też bym coś zjadła ciepłego, jeszcze z takim widokiem!". Po czym po chwili wyciągają - uwaga - kromki chleba, plastry sera i szynki i zaczynają się stołować... Nam wszystkim szczeny opadły i gały wyszły na wierzch. A na domiar wszystkiego zaczęli rozmawiać po polsku. Wtedy już było jasne, że Janusze i Grażyny wybrały się na romantyczny długi weekend do stolicy Czech. Co jak co, ale to już lekka przesada, przynajmniej w moim odczuciu.
Historia kolejna. Tym razem już z autobusu. Zawsze mam takie "szczęście" do współpasażerów, a to żul śmierdzący, a to stary dziad/baba, a to grubas zajmujący swoje siedzenie i kawałek mojego, przez co miejsca mam tyle, że nawet sardynki w puszce mają go więcej, a to "zabawni" ludzie. I dzisiaj trafiłam na tych ostatnich. Na szczęście obok mnie siedzi mój luby, ale oni zaraz obok nas. Panowie zabawni również przyjechali na długi weekend w celach rozrywkowych. Od ich wejścia do autobusu od razu wiedziałam, że moje #!$%@? sięgnie zenitu. Nie myliłam się. Gdy tylko zajęli swoje miejsca zaczęli narzekać jak tu jest gorąco. Pojawił się pan kierowca a oni od razu z pretensjami "panie, weź pan przykręć to ogrzewanie" na co pan odpowiedział, że panuje tu ciepła, rodzinna atmosfera - co według mnie było fajną, rozluźniającą odpowiedzią i wiadomo było, że tylko żartuje i jak ruszy bus w drogę to klimatyzacja się włączy. Po czym jeden z panów zabawnych rzucił "sam se siedź w tym ciepełku" (zaskoczona byłam, że nie pojawiło się soczyste #!$%@?). Kierowca poszedł i włączył klimę.
Jak wiadomo, w polskim busie ludzie walczą o miejsca na śmierć i życie i co słabsze jednostki, no to niestety ale są zmuszone dołączać się do przypadkowych ludzi. Ale pan zabawny nad wszystkim czuwał i powtarzał każdej dziewczynie, że gdyby nie znalazła miesjca, to on oferuje podróż u niego na kolanach (super podróż #!$%@?).
@afrolo2568: jak milo, ze pytasz ;) wlasnie dojechalam do Lodzi i panowie zabawni wysiedli na cale szczescie, no ale ##!$%@?. Zdaje sie, ze nie ma drugich takich debili wiec droga do Warszawy powinna minac spokojnie, w ciszy :)
małe tyłeczki ftw