Pomimo faktu, że wczoraj położyłem się około 23 to dziś obudziłem się już o 4.:15 i nie było już szans zasnąć. Byłem straszliwie senny, ale niestety w zaistnialych okolicznosciach było to bez znaczenia.
Moj poczciwy staruszek urzedujacy za sciana urządził sobie calononocny maraton ulubionych foliarskich kanałów Youtube na swoim 69-cio calowym smart tv...
Przez drewniane, na wpol przeszklone drzwi mojego pokoju przebijaly sie glosy szurów z telewizora co jakiś czas tłumione donosnym chrapaniem ojca.
Obudziłem się z powodu pelnego pęcherza.
Moj poczciwy staruszek urzedujacy za sciana urządził sobie calononocny maraton ulubionych foliarskich kanałów Youtube na swoim 69-cio calowym smart tv...
Przez drewniane, na wpol przeszklone drzwi mojego pokoju przebijaly sie glosy szurów z telewizora co jakiś czas tłumione donosnym chrapaniem ojca.
Obudziłem się z powodu pelnego pęcherza.
Nie będę się dzisiaj rozpisywac.
Czuję się paskudnie, przemęczony fizycznie, wyczerpany psychicznie i nie mam zielonego pojęcia o czym dzisiaj pisać (mimo że w 3/4 codzień pisze to samo...).
Sam nie wiem czy powinienem nazywać dzisiejszy dzień "złym". Wprawdzie podczas pracy miałem chyba najwiekszy jak dotąd kryzys psychiczny i masę natretnych myśli w glowie, ktorych nie moglem okiełznać aż do momentu powrotu do domu, ale ostatecznie wywiązałem się z wszystkich obowiazkow i zrealizowalem plan na dzisiaj nie poddajac sie na żadnej płaszczyźnie.