Cztery filmy Hitchcocka - trzy z nich obejrzałem, żeby zobaczyć jak wypadła jego współpraca z Ingrid Bergman, czwarty - "Rope" - z powodu jego ciekawej konwencji i aspektów technicznych.
@cytoblast: Też go nie lubię. Poza tym wydaje mi się, że takie filmy w dobie istnienia chociażby Liveleak'a już nie szokują, przez co ich tworzenie w dużej mierze traci sens. Pewnie w latach 70/80 robiły wrażenie (chociażby Faces of Death z 1978 i jego kontynuacje).
Wpadła mi w ręce kolekcja „Universal Classic Monsters” z kultowymi horrorami wytwórni Universal. Dziś raczej już one nie szokują i nie wywołują strachu. Mimo to i tak są ciekawymi dziełami, z oldskulowym klimatem. Pierwsze z nich są jeszcze trochę teatralne (można odnieść wrażenie, że ogląda się jakiś spektakl), ale w kolejnych pojawiały się nawet dobrze wyglądające efekty specjalne.
Grafika przygotowana przez Stowarzyszenie Konserwatywno-Liberalne "Plereza", w oparciu o przeprowadzone przez nich badanie społeczności portalu Wykop.pl
@Fheat: głównie dlatego, że wybijały film z rytmu (w moim odczuciu oczywiście), a widza z takiego specyficznego transu. Ale zaznaczam, że nie oglądałem wersji kinowej, swoje zdanie opieram tylko na tym jak te sceny odbierałem oglądając "AN: Redux".
Scena z Francuzami mogłaby się pojawić, ale gdyby została trochę skrócona i puszczona bliżej połowy filmu lub nawet w jego pierwszej części.
Cztery filmy wpisujące się w nurt niemieckiego ekspresjonizmu filmowego, który narodził się po I WŚ (chociaż za prekursora jest uznawany „Student z Pragi” z 1913). Ekspresjonizm trafił w Niemczech na bardzo podatny grunt – niemiecka duma ucierpiała po wojennej klęsce, a w kraju pojawiły się duże dysproporcje społeczne, wywołane przez powojenny kryzys polityczno-gospodarczy (hiperinflacja z 1923). Do tego doszło uczucie moralnej i kulturowej klęski oraz strach
@szaman: warto, tylko musisz się do nich inaczej nastawić i często poznać kontekst w którym powstawały. No i dobrze jest też poczytać interpretacje po seansie.
Kontynuacja Odysei Kubricka, więc siłą rzeczy porównywałem te dwa filmy. Liczne uproszczenia w fabule pozbawiły film nie tylko długich (dla niektórych również nudnych) ujęć, ale także aury tajemniczości. Efekty specjalne nie robią takiego wrażenia jak w nakręconym 16 lat wcześniej arcydziele. Oprawa muzyczna też stoi na zupełnie innym poziomie. W ogóle brakuje tu momentów, które by zachwycały.
Cztery filmy Larsa von Triera - reżysera, który albo zachwyca, albo rozczarowuje. Ciężko przejść obok jego filmów obojętnie (chociaż w przypadku „Melancholii” nawet mi się to udało). „Dogville” i „Dancer in the Dark” wyszły mu naprawdę dobrze. Jeszcze sobie planuję obejrzeć „Przełamując fale”.
@sportingkielce: Jeśli wiesz coś o jakichś manipulacjach zgłoś to na kontakt. W tej chwili po prostu konfabulujesz
Manipulacje głosami na wykopie się pojawiają, to fakt. Ale raczej nie ze strony użytkowników związanych z nieistniejącą Neuropą, a ze strony wierchuszki tagu #4konserwy, tzn. takich użyszkodników jak @kamzikowy2 czy @peter-kovac-948494.
inni będą was tępić i jak widzę jest ich coraz więcej
Kolega cie zawołał bo za słaby czy bronisz wszystkich "uciśnionych" prowokatorów? W nocy juz dałes popis beki więc zajmij sie swoimi sprawami studenciaku :))
Nie obrażaj mnie synek bo za cienki jesteś w uszach i guzik o mnie wiesz.
Cztery filmy Hitchcocka - trzy z nich obejrzałem, żeby zobaczyć jak wypadła jego współpraca z Ingrid Bergman, czwarty - "Rope" - z powodu jego ciekawej konwencji i aspektów technicznych.
Spellbound (1945) – 6,5/10
„Urzeczona”
źródło: comment_yywPYm2cN83Qv19jUf3oLB1fM47Fw2mS.jpg
Pobierz