kutfa 3cie podejscie do posta ale moze teraz sie uda :P
odnosnie ostatnich postow jakie to dpd jest zle
taka sytuacje mialem:
matka wymyslila remont-wywalenie starych mebli +kupno szafy
jako ze jestem w wiekszosci czasu na delegacjach szukalem sklepu ktory ma usluge wniesienia
obdzwonilem kilka - wszedzie grzeczne info ze nie wnosza (jak juz wniosa to sam dam rade poskrecac jak bede - nie jestem w stanie zagwarantowac ze bede jak beda mieli przywiezc)
odnosnie ostatnich postow jakie to dpd jest zle
taka sytuacje mialem:
matka wymyslila remont-wywalenie starych mebli +kupno szafy
jako ze jestem w wiekszosci czasu na delegacjach szukalem sklepu ktory ma usluge wniesienia
obdzwonilem kilka - wszedzie grzeczne info ze nie wnosza (jak juz wniosa to sam dam rade poskrecac jak bede - nie jestem w stanie zagwarantowac ze bede jak beda mieli przywiezc)
Siema Mirki i Mirabelki.
Jako były pracownik naszej lubianej firmy przewozowej postanowiłem dodać coś od siebie.
Moja przygoda zaczęła się jakoś w 2014 roku. Pracowałem pod przewoźnikiem, który świadczył usługi dla DPD. Moja stawka wyglądała 1,75zł od stopa
, czyli za każde podejście pod drzwi niezależnie czy w to miejsce było 231231 przesyłek, czy jedna ja miałem płacone 1,75zł za dostarczenie pod dany adres i nic więcej. Dodatkowo dostałem od przewoźnika cały zestaw stroju galowego od kurtki zimowej, jesiennej, polar aż po spodnie długie 2x,spodnie krótkie 2x, koszulki 8x i oczywiście handhelda (takie urządzenie do ułatwienia nam pracy oraz do podpisu przez klienta). Mój rejon składał się z 6 ulic (same blokowiska) i dodatkowo w grę wchodziły firmy, sklepy, i inne tego typu atrakcje (najlepsze strzały) Jeszcze muszę dodać, że jeździłem Fiatem Doblo xDDDDDD i średnio na dzień miałem 60-80 stopów a paczek od 100-120 muszę też dodać ze pracodawca płacił za wszystko, co się popsuło w samochodzie, jak i za paliwo taki dodatkowy plus (Raz #!$%@?łem całą felgę i zwaliłem winne na innego kierowcę xDDDD). Dobra teraz przejdźmy do pracy kuriera i #!$%@? oddziału DPD. Moja praca zaczynała się od wyjścia z domu i dotarcia do punktu przesiadki. Następnie spotykaliśmy się tak wszyscy i przesiadaliśmy się do większego auta, aby oszczędzić na paliwie (Mieliśmy do przejechania w jedną stronę 40km, czyli tak po 5:20 już wyjeżdżaliśmy na bazę). Po dotarciu na #!$%@?ą bazę w Gliwicach witała na sterta porozrzucanych paczek pod naszymi bramami… Więc zawsze był #!$%@?, że trzeba było szukać paczek w #!$%@? stertach. Ale #!$%@?ć trzeba było zacisnąć zęby, nabrać powietrza i dać nura w sterty paczuszek. Najlepsze było jak ktoś, ciężką paczkę przesuwał nogą, bo inaczej nie dało się jej podnieść ani popchać (i uprzedzam pytanie kopanie a przesuwanie to 2 różne rzeczy) i najlepsze, że wtedy zawsze z dupy wynurzał się koordynator i biegusiem pędził do tablicy i magicznym ołóweczkiem zapisywał na tablicy „ALP NOTA 100-zł” (ALK, STL, TWS takie kurierzy mieli i pewnie dalej mają skróty, numery czy #!$%@? wi jak to nazwać) Dobra po wykopaniu wszystkich paczek i dostarczeniu pod swoją bramę przychodzi czas na skanowanie i załadunek na auto (już wtedy te paczki najlepiej nie wyglądały). Wszystko zrobione załadowane paczki wgrane w system i czas się zbierać do drogi powrotnej aż tu nagle telefon dzwoni (#!$%@? dopiero 8 dochodzi) odbieram i mówię: