Wołam zainteresowanych co do akcji ze srajfonem; o tym jak córka przyszła zapłakana, bo koleżanki się z niej śmiały bo nie ma iPhonea? Postanowiłem nie interweniować u rodziców tych dzieciaków, tylko wytłumaczyłem córce, że zachowanie jej koleżanek jest niewłaściwe i aby się nie przejmowała, a z nimi nie zadawała. Wolałem nie interweniować bo znając życie, zaraz dzieciaki by jeszcze bardziej zaczęły stygmatyzować moja córkę. Ale... moja druga połówka była na pazurach (u kosmetyczki), i jak się domyślacie wspomniała o zajściu... Wieść błyskawicznie dotarła do matki jednej z dziewczynek. Rano, jeszcze w piżamach, otwieram drzwi a tam stoi kobieta z córką. Więc ta dziewczynka przyszła z bombonierą przeprosić moją córkę za swoje zachowanie. Trudno mi oceniać czy to było bardzo szczere, ale robiło takie wrażenie. Jako, że ja do pracy, to teraz żona siedzi z kobietą przy kawie, a dzieciaki gdzieś wywiało do zabawy.