W książce to wyglądało inaczej, z tego co pamiętam prof. Dobraniecki od razu poznał w prof. Wilczura. Wahał się jedynie czy się przyznać gdyż wtedy straciłby zapewne swoją pozycję.
Wspaniały film. Jeden z tych przypadków kiedy film jest lepszy od książki. Różnią się detalami, ale to właśnie te detale robią różnicę. Przykładem jest scena pierwszego spotkania Kosiby z Prokopem i ich rozmowa, która w książce nie jest niczym nadzwyczajnym.
Trochę takich filmów by się znalazło. Kubrickowe Lśnienie, Blader Runner (tak, po części opowiadanie), Lot na kukułczym gniazdem, Misery, epicki Conan Barbarzyńca, Uciekinier, Zielona mila i "Skazani na Shawshank". Sporo tutaj Kinga, bo to idealny przykład kiepskiego pisarza z fajnymi pomysłami na zalążki filmowych scenariuszy. Nawet "głupie" (mysląc stereotypowo) Rambo to znakomity dramat, znacznie przewyższający swoją jakością byle jaką prozę jakich było wiele w tamtym czasie.
Ech, te w idealistycznym sposobie przedstawione sądy. Teraz trza poczekać na protokolanta, żeby zapisał. Trwa to godzinami, przez co są grube obsuwy. Po drodze, podczas zapisywania zeznań zgubi się myśl, ale #!$%@? tam. Sąd już na wstępie ma gotowy wyrok. I orzeka go po 5 minutach przerwy.
Komentarze (99)
najlepsze
Teraz trza poczekać na protokolanta, żeby zapisał. Trwa to godzinami, przez co są grube obsuwy. Po drodze, podczas zapisywania zeznań zgubi się myśl, ale #!$%@? tam. Sąd już na wstępie ma gotowy wyrok. I orzeka go po 5 minutach przerwy.