Cześć Mirki. Chciałbym podzielić się z wami smutną historią związaną z moim zamówieniem jedzonka w Glovo. Ogólnie, jak to w tej wspaniałej aplikacji bywa, poczekałem na jedzenie znacznie dłużej niż wstępnie pokazywał czas dostawy. Nic nadzwyczajnego. Kiedy już zadzwonił domofon zdążyłem tylko podnieść słuchawkę i dostawca się rozłączył (kliknął ten krzyżyk na domofonie). Pomyślałem - może coś mu się przez przypadek anulowało, poczekam sekundę i zadzwoni jeszcze raz. Nic z tego. Postanowiłem wtedy, że zejdę na dół - może typ jest zmęczony, nie chce mu się dymać na trzecie piętro, zejdę i odbiorę sam, żaden problem. Pod klatką nie ma nikogo. Rozejrzałem się dookoła, żeby nie było akcji z zostawieniem jedzenia pod klatką. No ale nie ma. To wchodzę na górę, patrząc po drodze na drzwi sąsiadów. Klatka na 9 mieszkań, nie słyszałem żeby ktoś wyszedł i kolokwialnie rzecz mówiąc podpierdolił mi zamówienie. W takim razie piszę do supportu.
I tu zaczyna się przygoda - rozmowa z botem, zaklinanie rzeczywistości, jawne cięcie w chujka. Dostawca potwierdził przekazanie do rąk własnych pod moim adresem - i tyle, co nam zrobisz. Wrzucam wam screeny z mojej rozmowy z nimi. Śmieszy mnie ta sytuacja, choć też trochę podnieśli mi ciśnienie. Człowiek głodny to wkurwiony, a akurat w niedzielę nie mam nic w lodówce.
Komentarze (201)
najlepsze