Skłonność do unikania podatków, omijania przepisów i wyzysku rodaków wcale nie pojawiły się w polskim DNA w trakcie zaborów i rewolucji przemysłowej. Nasza szlachta władająca folwarkami potrafiła unikać świadczeń na rzecz państwa i do cna wyciskać z chłopów pracę i pieniądze bardziej niż XIX wieczni przemysłowcy z robotników. Organizacja pracy była przy tym nie mniej bezwzględna niż harówka na amerykańskich plantacjach bawełny.
Czy w Rzeczpospolitej Obojga narodów faktycznie istniało niewolnictwo. Słuchaj naszego podcastu: albo na https://podcasts.apple.com/pl/... lub https://open.spotify.com/show/...
Klasycznie też jesteśmy na YT
“Pańszczyzna” Kamila Janickiego opisuje mechanizmy ekonomiczne, które stały nie tylko za sarmackim niewolnictwem chłopów, ale także ekonomiczną zapaścią i upadkiem Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
O pańszczyźnie w ostatnich czasach napisano już kilka książek, które w większości skupiały się na brutalności i ciężkich warunkach życia, tak jakby gdziekolwiek na świecie w XV czy XVI wieku egzystencja miała być sielanką, a kary cielesne czymś wyjątkowym. Tak niestety był zorganizowany świat.
Powstały też ciekawe pozycje o chłopskich buntach, dotychczas absolutnie białą plamą w naszej historii. Wszystkie mają na celu rozliczenie się ze stanem szlacheckim, który choć niekiedy wygrywał jakąś bitwę (najczęściej w wojnie wywołanej na własne życzenie), to głównie przez pięć wieków rozkładał od środka państwo i bezwzględnie wyzyskiwał większość społeczeństwa odmawiając mu wręcz prawa do bycia członkiem jednego narodu. Książki, takie jak “Pańszczyzna” pozwalają zrozumieć nie tylko dlaczego tuż przed rozbiorami pomimo nadal ogromnego potencjału była jednym z najbardziej zacofanych krajów w Europie, ale także dlaczego chłopów nie interesowała w czasie zaborów żadna narodowo wyzwoleńcza walka, a w okresie władzy ludowej ich potomkowie bez mrugnięcia okiem korzystali z możliwości awansu społecznego, jakie dawał socjalizm.
Co w książce Janickiego jest najciekawsze? Liczby, ekonomia i pieniądze! Nareszcie ktoś podjął trud przeliczenia jak wyglądały prawdziwe rozpiętości dochodowe pomiędzy właścicielem folwarku a włościaninem w XV, XVI i XVII wieku. Dość precyzyjnie wyliczone jest jak na gospodarkę Polski i Litwy wpłynął burzliwy wiek szwedzkiego potopu, który doprowadził do absolutnej zapaści, wyludnienia i jeszcze większego pogorszenia warunków życia chłopów. Z książki dowiadujemy się jaką wartość miało życie chłopa po zabiciu przez szlachcica, sprzedaży wraz z wioską czy w ramach zastawu. Ciekawe są też realne, przeliczone na dzisiejszą wartość nabywczą dochody z prowadzenia jedno, pół, czy ćwierć-łanowego gospodarstwa.
No dobrze, a co z podatkami, skoro ich unikanie dziś uznane jest za ulubione hobby najbogatszych Polaków. Kilka wieków temu najbogatsi byli w tym jeszcze bardziej skuteczni, gdyż w ramach demokracji szlacheckiej to od nich zależał kształt budżetu państwa.
Stwierdzenie, że na świecie istnieją dwie rzeczy nieuniknione, czyli śmierć i podatki, jest banałem, bo stan szlachecki przez prawie cały okres istnienia Rzeczypospolitej podatków nie płacił. Wyegzekwowanie pogłównego było nierealne, a inne podatki musiały być uchwalone na sejmiku. A tam wkrótce zaczęła rządzić zasada umożliwiająca uniknięcie zobowiązań: liberum veto.
W przeciwieństwie do właścicieli majątków to właśnie chłopi byli obciążeni dość ciężkimi daninami. Poza wprowadzonym w 1520 r. przez Zygmunta Starego przywilejem toruńskim mówiącym, iż każdy chłop musi co najmniej jeden dzień w tygodniu przepracować bez zapłaty w folwarku swego pana, istniał cały katalog opłat i podatków, które musiał uiszczać szlachcicowi. Brak ograniczeń dla szlachty i duchowieństwa we władzy nad chłopami prowadził z czasem do wielokrotnego wzrostu obciążeń.
Dodatkowo szlachta wpadła na genialny w swej prostocie pomysł, jak zarabiać na zbożu bez konieczności spławiania ziarna do Gdańska, czy nawet oddawania do młyna. Gorzałka. W upowszechnieniu tego trunku na ziemiach polskich i rozpiciu własnych poddanych miał ogromny udział stan szlachecki. Pan miał bowiem nie tylko wyłączność na prowadzenie karczmy (dawanej w dzierżawę), produkcję piwa i wódki, ale także sprzedaż, która w wieku XVIII przybrała kształt kontyngentu. Chłopi byli zobowiązani odbierać trunki niezależnie od tego czy byli zainteresowani ich wypiciem czy nie.
Największym jednak ze szlacheckich źródeł wyzysku była… sól. Każdy szlachcic mógł nabyć 520 kg soli i w ramach monopolu sprzedaży rozprowadzać ją wśród mieszkańców swoich dóbr. A jako że miał na sól wyłączność, to wielokrotnie zawyżał wartość.
Owa gospodarka permanentnego wyzysku miała swojego teoretyka, szlachcica i autora podręcznika agronomii Anzelma Gostomskiego. Żyjący w XVI w właściciel dóbr na Mazowszu, wojewoda rawski i kasztelan płocki twierdził, że podstawą dobrej gospodarki są dwie rzeczy - pańszczyzna i szubienica. W swoim “Gospodarstwie” precyzyjnie opisywał jak organizować i optymalizować pracę chłopów aby uzyskiwać jak najwięcej. Gdy Gostomski zmarł w roku 1588, pozostawił dzieciom nie tylko rozległe dobra ziemskie, ale też 400 tysięcy złotych polskich w gotówce. Kwota ta odpowiadała 120 milionom dzisiejszych złotych.
Komentarze (13)
najlepsze
Biorąc pod uwagę, że ok.