Chciałem poruszyć problem koronawirusa występującego na polskich kopalniach. Jako pracownik dołowy Polskiej Grupy Górniczej, widzę jak spółka stara się wprowadzać środki zaradcze, aby w reżimie sanitarnym zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa SarsCov2. Wchodząc na zakład moje oczy napotykają mnóstwo folderów informacyjnych, stanowiska do dezynfekcji rąk, linie odstępu w kolejkach.
No właśnie, zarząd spółki stara się - co innego z pracownikami poszczególnych zakładów górniczych. Otóż znakomita większość pracowników w żadnym stopniu nie przestrzega narzuconych zaleceń oraz nakazów. Pracownicy ubierają maski typu ffp2 (które są notabene bardzo dobrą ochroną) tylko prowizorycznie, kiedy w zasięgu wzroku jest monitoring przy czytnikach zegarowych, oraz w klatkach zjazdowych górniczych szybów. Później maska jest natychmiast ściągana. Niestety, ale znakomita części pracowników nosi maski co najwyżej na karku, nie zasłaniając ust oraz nosa. Wiele osób używa sztukę maski jednorazowej przez cały tydzień!
Zaraz po zjeździe, Górnik kieruje się do swojego miejsca pracy i może to być realizowane za pomocą transportu za pomocą przewozu szynowego. Górnicy wsiadają do ciasnych wagoników, często upychają się w jednym przedziale po maksymalną ilość osób, która w owym przedziale może usiąść, mimo iż zaraz obok jest wolny pusty przedział. Teraz zgadnijcie po co? Po to, aby sobie pogadać, czy zagrać sobie w karty z kolegami podczas trwającego ponad pół godziny przejazdu. W międzyczasie trwa świetna zabawa - górnicy sobie żartują krzycząc wręcz bo sama jazda w wagoniku jest głośna, śmieją się przy okazji z głupich żartów, plując sobie dosłownie w gardła, często kaszlą i śmieją się również z tego...
W podziemnych zakładach górniczych znajdują się pomieszczenia typu składy materiałów, dyspozytornie, rozdzielnie, pompownie, komory oddziałowe w których można spędzać czas, skończywszy swoją pracę i oczekiwać na wyjazd czy pociąg jadący w kierunku szybu. Czasami ludzie siedzą tam wspólnie 15 minut, a czasami nawet i 6 godzin. Również tam potrafi trwać równa zabawa, mogą być prowadzone zażarte dyskusje, które piwo bardziej smakuje, który samochód jest lepszy. Ludzie nie zachowują żadnych przyjętych zasad, żadnych minimalnych odstępów, żadnych masek, żadnej higieny.
Górnicy w ścianach wydobywczych owszem używają masek z uwagi na duże zapylenie. Jednak wychodząc w prąd świeżego powietrza maski natychmiast ściągają, aby czasem reszta brygady nie zaczęła mieć powodów do szkalowania "odmieńca", na kopalni występuje klasyczny przypadek tego, jak kogoś nie rozumiesz, to musisz zacząć się z tego śmiać i czasami nawet poniżać. Widziałem jak wiele osób zaniechało noszenia masek, tylko i wyłącznie przez to, aby uniknąć zbędnych komentarzy.
Muszę jeszcze wspomnieć o powszechnym spożywaniu posiłków, dłubaniu słonecznika, wciąganiu tabaki do nosa realizowanych za pomocą brudnych rąk.
Podczas wyjazdu na powierzchnię, przez najbardziej obłożne zmiany w przyszybowych poczekalniach panuje ścisk oraz przepychanki kilkudziesięciu osób.
Co chwilę ktoś smarka, pluje gdziekolwiek popadnie, gdziekolwiek na terenie zakładu górniczego się znajduje. Górnik nie zdaje sobie sprawy z istnienia chusteczek higienicznych, zachowuje się niestety jak typowe zwierze.
Łaźnie górnicze, tutaj oprócz górników, gwiazdą jest słaba wentylacja bądź jej brak. Ludzie zachowują się analogicznie jak w pozostałej części zakładu, każdy musi krzyczeć aby przekazać koledze istotną wiadomość jaką najczęściej jest obgadywanie reszty kolegów bądź napotkane przygody podczas dniówki. Sporo osób oddaje mocz bądź odchody pod prysznicem mimo, że ubikacja jest parę metrów dalej i wokół jest mnóstwo osób biorących prysznic - najczęściej występują wtedy salwy radości. Nie wiem jak to nazwać, może święto kupy? Szczególnie po porannej oraz nocnej zmianie łaźnie są zapełnione przez pracowników w szwach. Natryski to kolejna bomba epidemiologiczną - moim zdaniem największą przez dużą wilgotność zawieszonego powietrza w godzinach szczytu.
Niestety, ale z dnia na dzień coraz częściej słychać wszędzie ludzki kaszel. Jestem przekonany, że przyrost zachorować będzie rósł wykładniczo. Bez podjęcia zdecydowanych kroków wielcy górnicy będą nadal zarażać siebie nawzajem, swoje rodziny, przypadkowe osoby na ulicy czy w sklepach.
Po co to wszystko piszę? Aby pokazać hipokryzję górników, którzy w mediach udają jak zwykle pokrzywdzonych i najbardziej strudzonych.
Kiedy wchodzisz na teren zakładu górniczego, jesteś ogarnięty komunistyczną mentalnością przekazywaną z pokolenia na pokolenie. Same akcje solidarnościowe Śląska z górnikami w obecnych czasach wydają się niedorzeczne, ponieważ to górnicy obecnie "fedrują" największy przyrost zakażeń, czując się przy tym jak zwykle nieomylnym Panem w wielkim świecie, który ma ich szanować. Otóż tym właśnie cała brać pokazuje jak bardzo jest ograniczona, lekkomyślna i jak bardzo nie zasługuje na pracę, którą piastuje, a tym bardziej bezpodstawne uznanie społeczne, które ciągnie się od wielu lat.
Jest mi niezmiernie przykro pisząc to wszystko, lecz czuję obowiązek aby naród dowiedział się prawdy o obecnej sytuacji. Swojej tożsamości nie chce upubliczniać z obawy przed linczem pracowników, lecz polecam zapytać pierwszego lepszego pracownika dołowego pracującego na Śląskiej kopalni. Owy schemat jest powielany.
Zapraszam również na fejsbukowe grupy górnicze, aby zobaczyć poziom rozmów i zwiększyć swój poziom zażenowania.
Sztygar, pracujący w górnictwie 10 lat.
Komentarze (28)
najlepsze
Ogólnie jakiś czas temu jak człowiek nie miał ambicji i nie był zbyt bystry szedł na kopalnie. Robota wcale nie taka ciężką, z dniówki przepracowują jakieś 4
Jeszcze 3-4 lata do tyłu sranie pod prysznicem było codziennością ¯\_(ツ)_/¯
w moim zakładzie górniczym najpierw srasz pod prysznicem, potem wcierasz to w ciało żeby ślady po węglu ładnie odchodziły (mocznik potrafi zdziałać cuda uwierz mi) i na końcu zmywasz fekalia i resztki węgla pod natryskiem
Żeby się poprzytulać i pobawić pindolkami?