Heh, niezrozumienie ekonomii. Ubezpieczenia to podział ryzyka, i nabywa się je przed "rzutem monetą". W wypadku suszy o skali kraju, nawet gdyby się ubezpieczyli rok wcześniej, to i tak nie dostali by więcej niż by wpłacili (bo praktycznie wszyscy, którzy się ubezpieczyli, mieliby dostać wypłaty). O sensie takiego ubezpieczenia można było myśleć kilka(kilkanaście) lat temu, aby odłożyć kapitał, który został by wypłacony w przypadku suszy, nawet w skali kraju. A teraz nikt
Jedno mnie zadziwia. Teksty tylko o tym, że jak jest susza, to ubezpieczyć, że kasa, że trzeba sprowadzać, że bedzie drogo. Ale ani jednego słowa, że susza, to brak wody. Że, tak naprawdę, to potrzebna jest woda. Owszem, coraz mniej opadów jest. Jak są, to najczęściej zbyt obfite, aby ziemia wchłonęła i spływa do Bałtyku. Ale jakoś nadal jest system meriolacji, a torfowiska to był naturalny zbiornik wody, który szybko pochłaniał, ale
Ale że o co chodzi? Rząd ma "załatwić" deszcz+, żeby rolnik mógł pracować? Czy ma zmusić ubezpieczycieli, do ubezpieczenia od suszy po "niekosmicznych" stawkach? kiedy oni wiedzą że susza jest i będzie, a w takiej sytuacji żadna normalna firma ubezpieczeniowa nie podejmie się ryzyka, bo to nie ryzyko, tylko wręcz niegospodarność...
Hity
tygodnia
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Komentarze (6)
najlepsze
Ubezpieczenia to podział ryzyka, i nabywa się je przed "rzutem monetą".
W wypadku suszy o skali kraju, nawet gdyby się ubezpieczyli rok wcześniej, to i tak nie dostali by więcej niż by wpłacili (bo praktycznie wszyscy, którzy się ubezpieczyli, mieliby dostać wypłaty).
O sensie takiego ubezpieczenia można było myśleć kilka(kilkanaście) lat temu, aby odłożyć kapitał, który został by wypłacony w przypadku suszy, nawet w skali kraju.
A teraz nikt
Długo jeszcze będę pamiętał ten smród palonych opon na placu Zawiszy