TL;DR: Komputronik gwałci prawa konsumenta i odmawia naprawy sprzętu pomimo pozytywnego rozpatrzenia reklamacji!
Moja konsola Nintendo Switch przestała działać sprawnie. "Lewy analog (w lewym joy-conie) nie działa poprawnie. Rusza się wyraźnie inaczej, luźniej niż jego prawy odpowiednik. Konsola nie wykrywa ruchów nim w poziomie. Gałka często w ogóle się nie wciska, a jeśli już, to konsola nie rejestruje tych wciśnięć. Uniemożliwia to korzystanie z konsoli. Proszę o naprawę lub wymianę na nowy." - to są słowa którymi opisałem usterkę w zgłoszeniu reklamacyjnym z tytułu rękojmi.
Odesłałem konsolę 23 stycznia 2019 r. Dopiero 1 lutego 2019 r. otrzymałem odpowiedź na piśmie, którą załączam poniżej. Komputronik (swoją drogą po maksymalnym wykorzystaniu swojego 14-dniowego terminu na rozpatrzenie reklamacji) rozpatrzył zgłoszenie pozytywnie i zgodził się na proponowaną przeze mnie naprawę. W tym samym piśmie poinformowali mnie również, że urządzenie zostało odesłane do serwisu producenta w celu naprawy. Stwierdziłem że to miło z ich strony, że nie naprawiają sami tylko wysyłają do autoryzowanego serwisu. Oj, myliłem się.
Co kilka dni wysyłałem mail do Komputronika z zapytaniem o stan naprawy. Dowiedziałem się, że "Jeżeli warunki gwarancyjne producenta nie wskazują inaczej, reklamacja zakończy się do 28 dni roboczych od momentu dostarczenia sprzętu". Poinformowałem więc rozmówców, że "moje zgłoszenie jest zgłoszeniem z tytułu rękojmi, a nie gwarancji producenta. 1 lutego otrzymałem informację o pozytywnym rozpatrzeniu zgłoszenia i przekazaniu sprzętu do naprawy. Zgodnie z art. 560 § 1 KC proponowana wymiana lub naprawa ma być niezwłoczna i nie powodująca nadmiernych niedogodności dla kupującego. Konsument ma prawo do wyznaczenia "rozsądnego terminu naprawy", dlatego też jestem zmuszony jestem zmuszony wyznaczyć nieprzekraczalny termin 12 dni kalendarzowych, do dnia 22.02.2019 r. Jeśli po upływie tego czasu nie otrzymam z powrotem naprawionego produktu, zgodnie z prawem odstąpię od umowy i będę żądał zwrotu pieniędzy za towar w wysokości 1349,00 zł. Pragnę zauważyć, że przedział od 1.02 (uznania reklamacji) do 22.02 wynosi 3 tygodnie i jest zdecydowanie terminem aż nadto rozsądnym do naprawy jednego z kontrolerów, pomimo wysyłki do serwisu zewnętrznego“.
Nie otrzymałem odpowiedzi na powyższy mail. Po kilku dniach upomniałem się ponownie i ponownie, wciąż otrzymując jedynie zdawkowe odpowiedzi „sprzęt znajduje się w serwisie zewnętrznym i oczekuje na zakończenie naprawy”. Pomógł dopiero czwarty mail, w którym już bardziej nerwowo oskarżyłem Komputronik o złe traktowanie klienta i postraszyłem rozkręceniem afery na wykop.pl ( ͡° ͜ʖ ͡°). Podziałało, bo następnego dnia dostałem informację “Uprzejmie informuje, iż autoryzowany serwis zakończył czynności serwisowe i przekazał produkt do odesłania”.
Konsolę otrzymałem dziś, 5 marca. Półtorej miesiąca bez konsoli, bo nie mogłem odesłać samego joycona. Trudno, przebolałem. Radośnie odpakowuję paczkę, a tam czeka na mnie kartka od serwisu…
“Uszkodzenie mechaniczne, odmowa naprawy”.
Znajdowała się tam również kartka od serwisu w Czechach - “mechanical damage (…) non-warranty repair is possible for 15 EUR”. Kompletnie nie rozumiem, co Komputronik chciał osiągnąć u producenta. Nie przesyłałem im nawet karty gwarancyjnej, ponieważ reklamacja była z tytułu rękojmi, więc oczywistym było, że serwis producenta odrzuci naprawę gwarancyjną i zaproponuje odpłatną. Komputronik powinien więc zapłacić te 15 EUR, ponieważ to on jest odpowiedzialny za naprawę, do której się zobowiązał poprzez rozpatrzenie reklamacji i odesłać mi naprawiony produkt.
Martwi mnie, że Nintendo robi konsole, w których Joy-Cony psują się w taki sposób, że serwis orzeka “uszkodzenie mechaniczne”, ponieważ jak możecie się domyslić, nic takiego nie miało miejsca. No ale nie o tym. Rozumiem, że to normalna zagrywka serwisu producenta - “wina użytkownika blablabla”. Dlatego też skorzystałem z rękojmi, która zrzuca odpowiedzialność za sprzęt na sprzedawcę, a nie na producenta. Komputronik po pozytywnym uznaniu reklamacji ma obowiązek wykonać moje żądanie naprawy lub zaproponować wymianę na nowy/zwrot pieniędzy. Niestety, czują się ponad prawem i bezczelnie odsyłają mi nienaprawiony towar, „uprzejmie informując, iż autoryzowany serwis zakończył czynności serwisowe”.
Zachowanie Komputronika to kpina. Nigdy więcej nie zakupię nic w sklepie w Polsce, bo obsługa klienta to żart. Jawne łamanie prawa i traktowanie konsumenta jak śmiecia. Napisałem ostatniego maila do Komputronika, w którym dałem im do zrozumienia, że mają obowiązek naprawy sprzętu po pozytywnym rozpatrzeniu reklamacji (po to mają 14 dni, żeby stwierdzić, czy uszkodzenie jest winy użytkownika czy nie) oraz poinformowałem, że żądam zwrotu pieniędzy i odstępuję od umowy sprzedaży. Jeśli nie przystaną na to rozwiązanie ani nie zaproponują nic innego konkretnego (bo na żadną zniżkę ani kolejną naprawę się nie zgodzę) to jeszcze w tym tygodniu wybiorę się do Rzecznika Praw Konsumenta, a jeśli nawet to nie pomoże to do sądu.
Bądźmy świadomi, kupujmy w sklepach, które mają szacunek do klienta i walczmy o swoje prawa, to może coś zmieni się na lepsze!
Komentarze (189)
najlepsze
Załatwić z nimi? Tak jak napisałem - próbuję. Problem polega na tym, że w trakcie całego procesu wymieniłem z nimi 30 maili i
Co to za ściema. Od 23.01 do 1.02 jest 9 dni (w tym 6 dni roboczych). Gdzie ty widzisz maksymalne wykorzystanie terminu 14 dni? Dalej nie czytam po takiej manipulacji.
Pierwszy to fakt że 21 stycznia wysłałem formularz reklamacyjny. 14 dni kalendarzowych to termin maksymalny, określony w ustawie, liczony od dnia złożenia reklamacji, czyli wysłania formularza. Ponadto odpowiedzi nie dostałem jednak 1 lutego, tylko 4 lutego. 1 luty to data na piśmie, ale dotarło ono do mnie kurierem dopiero po weekendzie, czyli 4 lutego właśnie. Przez rozpatrzenie reklamacji należy rozumieć możliwość zapoznania
Tydzień temu oddałem im kompa na rękojmi z niedziałającym klawiszem ( ͡° ʖ̯ ͡°)
@darvd29: Nie rozumiem o czym ty piszesz. Mają 14 dni na ustosunkowanie się do Twojego żądania od momentu jego otrzymania. Skoro 23 wysłałeś przedmiot i zapewne szedł ze dwa dni,
@darvd29: tak, ale moim zdaniem popełniasz błąd w początkowej dacie. Uważam, że czas na rozpatrzenie żądania naprawienia wady liczy się od momentu otrzymania wadliwego przedmiotu przez sprzedającego a nie wyłącznie samego formularza (chyba, że ja coś nie rozumiem z tej historii).
@darvd29: półtora* (bo miesiąc ma rodzaj męski)
( ͡~ ͜ʖ ͡°)
Trzymam kciuki za pozytywny finał sprawy.