No szkoda tylko że polskie silniki wysokoprężne to (te zaprojektowane do ciężarówki Żubr) była padaka totalna i popis nieudolności polskich inżynierów, paliwożerny, słaby i rzucający przeciwwagami wału :D Dopiero licencja na leylanda uratowała sprawę. A fakt ile lat potem klepali go w Andrychowie tylko udowadnia ze Polacy nie potrafią zaprojektować nic bardziej skomplikowanego niż Syrena.
SW 400 – silnik o zapłonie samoczynnym z wtryskiem bezpośrednim, 6-cylindrowy, rzędowy, o pojemności 6540 cm³, produkowany w Wytwórni Silników Wysokoprężnych Andoria w Andrychowie, na podstawie zawartej przez Polskę w roku 1966 umowy licencyjnej z angielską firmą British Leyland na silniki typu 0.400,
Do tego stopnia, że kombajniści nigdy nie nazywają go inaczej niż "Leyland".
Ostatnio naprawiałem takiego dokladnie, pol godziny siędzialem i słuchałem silnika jak właściciel go sprawdzal czy na obroty już wchodzi i jak trzyma, mimo maxa około 3000 obrotów dźwięk wydaje z siebie donosny, pewny mocy, równy jak marsz paradny, jak kołysanka dla dziecka, jak smak lodów z dzieciństwa. Jeden z tych silników które swoim dźwiękiem powodowały postrzeganie ich jako coś więcej niż przetwornik paliwa na energie do napędzania maszyny.
To dźwięk każdego lata mojego dzieciństwa :) We wsi gdzie dorastałem był dość prężny SKR, mieli tam z 10 bizonów, zawsze z kolegami zgadywaliśmy jak jechał jakiś jakiego jest koloru i czy z kabiną czy z daszkiem, było je juz dobrze słychać ale jeszcze nie było widać zza zakrętu :) Teraz ani kombajnów ani SKRu w rodzinnej wsi :(
Komentarze (81)
najlepsze
Do tego stopnia, że kombajniści nigdy nie nazywają go inaczej niż "Leyland".
dzieki za rozjasnienie
Niestety ten ryk też trochę cudzy, bo silnik na licencji Leylanda.