TL:TR - Zdrowy i dobrze ułożony pies nagle zaczął atakować ludzi. Przyczyną było z pozoru dość błahe, ale szalenie trudne do zdiagnozowania schorzenie mózgu. Walka o diagnozę trwała blisko dwa miesiące i kosztowała kilka tysięcy złotych. Na szczęście schorzenie niezbyt skomplikowane w leczeniu. Być może ta historia pomoże innym właścicielom psów, których ponoć często dotyka ten problem. Niestety psy, które stają się agresywne są bardzo często usypiane. Mojemu psiakowi się udało i wychodzi z problemu.
![666d647a45684a685954673d_H1MpwbmzxlkdJazxoVcgoVkxhHTrr6OB.jpg](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/666d647a45684a685954673d_H1MpwbmzxlkdJazxoVcgoVkxhHTrr6OB.jpg)
Zacznę od początku. Pacjent to 2,5 roczny pies rasy Chihuahua. Oaza spokoju i przykład ułożenia psa w odpowiedni sposób. Od małego regularnie chodził do psiej szkółki i był pod czujnym okiem behawiorystki. Taki mały towarzysz życia, który spędzał z nami całe dnie. Bez problemu podróżował samochodem, jeździł z nami na wakacje. Co ważne był traktowany jak pies, a nie maskotka (co jest często spotykane w przypadku małych ras). Był grzeczny, towarzyski i przyjaźnie nastawiony do wszystkich otaczających go stworzeń. Do końcówki listopada ubiegłego roku...
Zaczęło się dość niepozornie. Pewnego razu ugryzł mnie podczas ubierania szelek przed spacerem. Typowy atak, który natychmiast spotkał się z moją odpowiedzią. Na szczęście to dwukilogramowa Chihuahua, a nie Pitbull. Skończyło się na drobnym uszkodzeniu skóry. Psiak dostał ostrą reprymendę słowną. Po tym jak się później okazało drobnym epizodzie, wraz z partnerką skonsultowaliśmy się z prowadzącą go behawiorystką, która doskonale go znała. Poleciła zmianę szelek i ubranka na inny model, co przyniosło pożądane rezultaty... na kilka tygodni. Sytuacja powtórzyła się w dwukrotnie w grudniu, ale obeszło się na warczeniu i szczerzeniu zębów. Podobna sytuacja zdarzyła się na początku stycznia i wtedy do akcji ponownie wkroczyła behawiorystka na wizytach domowych. Problem mimo prowadzenia psa narastał i psiak zaczynał na nas warczeć w różnych innych sytuacjach. Co w tym przypadku ważne, jesteśmy dość dobrze przygotowani na tego typu ewentualności i psu nigdy nie ulegaliśmy w takich przypadkach.
W pierwszym tygodniu lutego po powrocie do domu z nart pies rzucił się na nas z zębami. Typowy atak "żeby zagryźć". Żadna próba powstrzymania go czy też jakiejkolwiek rekcji nie dawała skutku. Został zamknięty w łazience, gdzie przez pół godziny atakował drzwi i warczał sam do siebie. Jako, że mieliśmy w domu jeszcze jednego psa tej samej rasy postanowiliśmy ich rozdzielić. Dlaczego? Otóż tego samego dnia pacjent zabierał się "za gwałcenie" swojego przyrodniego brata. Podejrzewaliśmy, że przyczyną tego typu zachowania jest niepohamowana chęć dominacji i nadmiar testosteronu (odruch kopulacyjny w stosunku do innego samca tego samego gatunku, jest chęcią dominacji i nie ma nic wspólnego z psim homoseksualizmem).
![666d647a45684a685954673d_GfqML8nNNVl5rD6L1Ptt2N3w8kD58Kkz.jpg](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/666d647a45684a685954673d_GfqML8nNNVl5rD6L1Ptt2N3w8kD58Kkz.jpg)
1. DIAGNOZA - Początkowe przemyślenia
Psy zostały tego dnia rozdzielone, a mały terrorysta dostał solidną dawkę leków uspokajających na bazie ziół. Wyprowadziłem się wraz z małym z domu do innego mieszkania (na szczęście problem lokalowy nas nie dotyczy). Zacząłem szukać przyczyny nietypowego zachowania, które nie ulegało żadnym zmianom. W jednym momencie pies był towarzyski, kilka sekund później zabierał się do ataku. Przeglądałem stare zdjęcia i zwróciłem uwagę na fakt, że przez ostatnie kilka miesięcy pies urósł, a raczej zmieniła się jego budowa (stał się bardziej samczy tzn. uwidoczniły się mięśnie w szczególności grzbietu i karku, rysy pyszczka zmieniły się na bardziej agresywne, uszy postawione do tyłu, tylne łapy szerzej postawione). Nie była to jakaś duża zmiana, ale porównując zdjęcia można było ją zauważyć. Tego samego dnia wieczorem umówiłem się na wizytę u weterynarza, konsultację i kastrację (notabene kastracja była w planach już wcześniej).
2. DIAGNOZA - Początek (testosteron, tarczyca)
Pies został wykastrowany, a dodatkowo za namową behawiorystki zrobiliśmy mu test trzustkowy i tarczycowy. Dlaczego? Trenerka wykluczyła problem natury behawioralnej i zachowanie psa jej zdaniem wynikało w 100% z przyczyny chorobowej. Zwróciła uwagę na fakt, że zdarzały się jej przypadki agresji u psa spowodowanej niedoczynnością tarczycy (wbrew pozorom niedoczynność powinna uspokoić spa i sprawić, że będzie anemiczny). Tak jak przypuszczała, tak było - lekka niedoczynność tarczycy. Lekarz weterynarii nie do końca podzielał to zdanie ale na tę chwilę nie było innych pomysłów. Pies dostał leki podwyższające produkcję hormonu tarczycowego na okres czterech tygodni po czym mieliśmy sprawdzić wyniki. W tym czasie miał się również unormować testosteron.
Testosteron się unormował, tarczyca również problem pozostał. Początkowo nie było źle, ale nie można było powiedzieć żeby pies był wyleczony. W dalszym ciągu zachowywał się dziwnie. Widziałem kiedy zaczyna być zdenerwowany i nie dopuszczałem do sytuacji, w której mógłby zaatakować. Co za tym idzie? - Psa nie dało się pogłaskać, nie mówiąc już o wzięciu na ręce. Można było zapomnieć o ubraniu szelek i pójściu na spacer.
3. Filmiki kluczem do sukcesu.
W pierwszym tygodniu marca nawiązałem kontakt z lekarzem weterynarii pracującym gdzieś w klinice na drugim końcu Polski (nawet nie wiem gdzie). To znajomy mojego ojca i przesłał mi numer mówiąc: "nie zaszkodzi porozmawiać". Na jego polecenie zacząłem nagrywać filmiki z zachowaniem psa w kryzysowych sytuacjach. Już po pierwszych przesłanych nagraniach uznał, że problem jest bardzo poważny i wymaga szczegółowych badań (jego zdaniem neurologicznych). Tego samego zdania byli lekarze w klinice weterynarii, która prowadziła psa od samego początku. Próbowałem umówić się do różnych neurologów. Niestety bezskutecznie, bo terminy są kilkumiesięczne, a u mnie liczył się czas.
Znajomy mojego ojca "zasięgnął języka" na południu Polski i polecił mi klinikę kilkadziesiąt kilometrów od Bielska-Białej. Było to w Tychach i tam udało mi się umówić po znajomości „od reki”. Zostałem przyjęty po niespełna tygodniu. Pani doktor poprosiła o pokazanie wspomnianych filmów i odszukanie starych zdjęć oraz nagrań psa (chodziło jej o sposób w jaki biega i bawi się). Badanie psa było jak dla mnie dziwne. Pani doktor podnosiła go, przekładała po stole, obmacywała, obracała itp. W czasie badania pies miał założony kaganiec i bardzo się rzucał. Po około 20 minutach zaleciła rentgen kręgosłupa na odcinku szyjnym i przyłopatkowym.
4. I co? - Bingo :)
Rentgen wykazał zgrubienie pomiędzy 4 a 5 kręgiem na odcinku szyjnym. Można powiedzieć, że to taka "rwa kulszowa" z tym, że w psim wydaniu. Po podaniu do miejscowo leku przeciwbólowego, psiak wyraźnie się uspokoił. Zmienił również sposób chodzenie i poruszania się (inaczej się otrzepywał, inaczej wchodził na stopień itp). Ja tych różnic nie zauważałem, ale ponoć dla lekarzy był widoczne.
Bolesność między 4 a 5 kręgiem na odcinku szyjnym powodowała u psa chęć obrony, co skutkowało atakiem w przypadku głaskania, ubierania szelek czy zabawy. Pies utożsamiał sobie domowników z bólem i reagował agresją. Pani doktor przepisała leki przeciwzapalne, przeciwbólowe i zaleciła rezonans magnetyczny w celu potwierdzenia lub wykluczenia wodogłowia. Co ważne - rezonans z kontrastem.
5. Skuteczne leczenie i duże koszty.
Leki początkowo przepisane przez Panią doktor dawały widoczne efekty. Pies był spokojniejszy i nawet dał się wziąć na ręce. Od czasu wizyty nie pojawił się żaden atak w moim kierunku, ale w dalszym ciągu momentami był dziwny. Konsultowałem telefonicznie konieczność rezonansu, ponieważ to ogromne koszty (blisko 2 tysiące złotych). Pani doktor stwierdziła, że to konieczne, bo jej zdaniem bolesność i stan zapalny między kręgami może (ale nie musi) być następstwem wodogłowia co jest dość często spotykanym przypadkiem u małych ras. Umówiłem się na rezonans i późniejszą konsultację w Tychach.
6. Słuszna diagnoza – mały ma wodogłowie.
Rezonans magnetyczny z kontrastem wykazał zbyt dużą ilość płynów mózgowych w 3 i 4 komorze. Pani doktor po konsultacji i zapoznaniu się z wynikami rezonansu, zmieniła dawkowanie dotychczasowych leków, dodała kolejny na obniżenie poziomu ciśnienia śródczaszkowego i po 4 dniach od wizyty pies wrócił do normy :) Można go wziąć na ręce, daje się chętnie głaskać, można mu ubrać szelki i ubranka. Na razie to początki, bo leczenie potrwa kilka miesięcy, ale wiemy, że jesteśmy na dobrej drodze.
7. Koszty ?
Diagnoza psa wyniosła blisko 4 tysiące złotych (jak się okazało nie do końca potrzebna kastracja, wizyty kontrolne, badania krwi, leki i ich późniejsze mieszenie w aptece, wizyty lekarskie, rezonans z kontrastem, paliwo za kilka wyjazdów po śląsku itp). Czy się opłacało? - Tak. Nigdy bym sobie nie wybaczył usypania psa, jeśli nie miałbym 100% pewności, że to jedyna droga. Mój pacjent to trochę ponad 2 kilogramowy maluch i jego gryzienie mimo, że bolesne, nie było groźne. Niestety większość psów nie ma tyle szczęścia i tego typu schorzenia skutkujące agresją, kończą się szczykawką i wizytą „w krainie wiecznych kosteczek”.
![666d647a45684a685954673d_QorO8kLKVzRpUaHUjCqRu7vkKH4S0JWQ.jpg](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/666d647a45684a685954673d_QorO8kLKVzRpUaHUjCqRu7vkKH4S0JWQ.jpg)
Komentarze (10)
najlepsze
źródło: comment_gnk41OLpfTLYTYeW6O8KEBhPTJUBic51.jpg
Pobierznie traktowaliśmy go jak zabawki, a jak psa
Może się mylę, ale zawsze mi się wydawało, że psy to mają łapy od biegania, a nie od noszenia.
No i to traktowanie "jak psa".
"Psia szkoła", "behawiorystka"....
Behawioryzm to filozofia odnosząca się do umysłu CZŁOWIEKA, a racej nie ma ludzi homo ciułała
Komentarz usunięty przez moderatora
@ShugabanKasar lepiej powiedzieć "wydala się nadmiar kofeiny" ( ͡° ͜ʖ ͡°) #grammarnazi