#gorzkiezale W moim przypadku 2600km, 60h, 900zł na paliwo i 200zł na bramki... co miesiąc... jak psu w dupe :/
Niebawem stuknie 4 lata na dojazdach... W firmie 7...
I w sumie wszystko do zniesienia gdyby nie ten czas, który mógłbym wykorzystać z rodziną... Każdego dnia powtarzam sobie, że jeszcze rok sobie daję, a później zmiana miejsca pracy... tak to jest jak się człowiek zasiedzi... :/
@Major_Kogz: Znaczy mam sprzedać wygodny dom i zamieszkać bliżej pracy w gównianym miejscu, bez garażu, parkingu, ogródka - i tak za każdym razem, jak zmienię pracę? Bo raz na jednym końcu, raz na drugim, a trzeci w centrum?
Jeżeli pensja i warunki domowe komuś wynagradzają dojazdy, to może sobie jeździć i dwie godziny. Jak Japończycy, czy Kanadyjczycy.
Ja pracowałem w skrajnych warunkach: od razu po studiach dojazd jakieś 1h 15min -> jeden autobus, przesiadka w tramwaj, przesiadka w autobus, z buta ok. 1km. Dałem radę coś koło 10-12 miesięcy. Powrót nawet dłużej, bo o 16 korki większe niż o 7 rano. Generalnie masakra i strata czasu, człowiek-zombie, 2,5-3h na dojazdy, 8h praca, zjesz obiad i nie masz siły na nic. Dojazdy męczą po prostu. Potem dojeżdżałem z tej samej
@Lechu1777: No ale to jest twoja perspektywa i twoje wymagania. Zycie to sztuka kompromisow. Jeden woli jechac 15 minut do pracy i miec spokoj. Drugi godzine, ale mieszkac w lokalizacji, ktora mu odpowiada. Powiem CI z mojej perspektywy. 10 lat mieszkalem jednym miescie a pracowalem w innim oddalonym 60km. Czemu sie nie przeprowadzilem. Bo mialem mieszkanie, bo moja rodzina mieszka w tym miescie, bo mam przyjaciol. Super opcja, oszczedze maksymalnie 1,5h
@Xemm: Dojeżdżasz z dużego miasta do wygwizdowa do pracy? To chyba stanowisz 0,0001% społeczeństwa, taka sytuacja jest co najmniej rzadka. Ja dojeżdżam 12-14 minut mieszkając w tym samym mieście. Tak jest w Warszawie niestety, wielkie miasto, z jednego punktu miasta masz półtorej godziny, z innego masz 12-14 minut, więc tutaj kwestia rodziny czy znajomych w ogóle nie jest brana pod uwagę. I troche mylisz się w zeznaniach, najpierw masz godzine w
Teraz mam 5 minut samochodem (silnik nie zdąży się dogrzać), jak jest ciepło to 20 minut rowerem (tylko że cały czas pod górkę), w poprzedniej pracy miałem 300 m piechotą :).
Rok czasu jezdzilem pociagiem 50km do pracy. Wszystko fajnie, ale do pracy na 6, a pociag o 4 i jedzie 30min. Psu w dupe jeszcze czekanie 1,5h. Teraz juz mieszkam we wro i +/- 20minut od drzwi do drzwi
Komentarze (42)
najlepsze
W moim przypadku 2600km, 60h, 900zł na paliwo i 200zł na bramki... co miesiąc... jak psu w dupe :/
Niebawem stuknie 4 lata na dojazdach... W firmie 7...
I w sumie wszystko do zniesienia gdyby nie ten czas, który mógłbym wykorzystać z rodziną...
Każdego dnia powtarzam sobie, że jeszcze rok sobie daję, a później zmiana miejsca pracy... tak to jest jak się człowiek zasiedzi... :/
@Major_Kogz: Znaczy mam sprzedać wygodny dom i zamieszkać bliżej pracy w gównianym miejscu, bez garażu, parkingu, ogródka - i tak za każdym razem, jak zmienię pracę? Bo raz na jednym końcu, raz na drugim, a trzeci w centrum?
Jeżeli pensja i warunki domowe komuś wynagradzają dojazdy, to może sobie jeździć i dwie godziny. Jak Japończycy, czy Kanadyjczycy.
rowerem 10 i 15 (pod górkę)
pieszo z 25