Będzie to kolejna historia o tym jak znana korporacja podchodzi do indywidualnego klienta, tj. Ciebie drogi czytelniku. Co prawda historia przydarzyła się mnie, lecz czytając podobne wpisy wiele miesięcy temu również myślałem, że mnie takie rzeczy nie dotyczą.
Dostałem wiadomość, że w ramach mojej pracy muszę pojawić się na drugi dzień w Warszawie o godz. 19.30 Przejrzałem ofertę PKP i stwierdziłem, że nie ma interesującego mnie połączenia, bo albo pociąg był o wiele za wcześnie, albo za późno. Został więc Polski Bus. Nie przepadam za podróżowaniem autobusem, bo jedzie się dłużej i mniej komfortowo, no ale cena mnie przekonała. Pomyślałem: świetnie! nie dość, że dojadę na czas to jeszcze tanio. Praktycznie idealne połączenie, bo autobus miał być na miejscu o godz. 19.00. Pół godziny to akurat tyle, ile potrzebowałem, by dotrzeć na miejsce. Bilet kupiłem wieczorem, dzień wcześniej.
Około godz. 14.00 następnego dnia dostaję wiadomość od cyt. "donotrepley@entree.co.uk", że autobus, który wybrałem spóźni się o 70 minut! Przez chwilę myślałem, że to żart, bo i kim jest niby nadawca? Dlaczego nie ma żadnej informacji, że to Polski Bus, loga czy innego znaku, no ale zaraz wróciłem na ziemię. Kto niby miał wiedzieć, że jadę autobusem. Założyłem, że to jednak prawda i z lekkim poddenerwowaniem przejrzałem ofertę biletów. Był jeszcze jeden autobus godzinę wcześniej. Komplikowało mi to życie, bo planowałem jeszcze zjeść obiad, no ale trudno, jest praca, są wyrzeczenia. Kupiłem więc kolejny bilet i zacząłem szukać opcji reklamacji. W zakładce FAQS jest tabelka "najczęściej zadawane pytania", a wśród nich kwestia reklamacji. Pierwsze zdanie brzmi następująco:
W celu złożenia reklamacji należy skontaktować się z działem obsługi Klienta poprzez adres mailowy info@polskibus.com
Niewiele myśląc otworzyłem swój e-mail, wpisałem podany adres, opisałem całą sytuację, podałem moje dane, numer rezerwacji i numer konta, po czym spakowałem sprzęt i wyszedłem (a raczej wybiegłem, bo czasu było już mało) na ten wcześniejszy autobus.
Była godzina 14:28. Autobus, w którym zamówiłem miejsce poprzedniego dnia, miał odjeżdżać o godz. 16:35
O godz. 16.44 dostaję wiadomość następującej treści:
Z miejsca karzą mi oddać 5 zł, po czym ewentualnie będą dochodzić moich racji. Nie ma to jednak znaczenia, ponieważ na stronie nikt nie uwzględnił 70 minut spóźnienia! Autobus wedle informacji na portalu już odjechał i generalnie mogę im nagwizdać.
W tym miejscu ktoś na pewno zauważy, że tylko niebywała sknera kłóciłaby się o kilkanaście złotych, bo cóż to za pieniądze? Otóż, moi drodzy, wydaję mi się, że właśnie Polski Bus bazuje na takich ludziach, którzy machną po prostu na to ręką. Niestety, trafiło na mnie, a ja nienawidzę, gdy ktoś mnie oszukuje, choćby o złotówkę. Niby dlaczego? Sam jestem uczciwy i nie pozwolę, aby jakaś korporacja ze mnie drwiła. To raczej kwestia honoru niż pieniędzy.
Odpisuję więc delikwentowi, że to jakieś nieporozumienie, ponieważ nie rozmyśliłem się z biletu, nie zmieniłem planów, nie wybrałem innego przewoźnika! To Polski Bus nie wywiązał się z zawartej ze mną umowy! Jakiej umowy? Otóż zakup biletu w świetle polskiego prawa stanowi umowę przewoźnika z klientem, że zostanie on dostarczony w konkretne miejsce, o konkretnym czasie. Oczywiście zdarzają się różne wypadki, lecz wówczas to klient decyduje czy chce nadal jechać takim opóźnionym pojazdem. O ile jeszcze 5-10 min to granica tolerancji, 70 min jest w stanie zburzyć komuś życie (np. ktoś przez to straci pracę, bo chwila i miejsce, w którym miał być już się nie powtórzy). Ja po prostu zmieniłem autobus, na ten który gwarantował, że się nie spóźnię. W sumie cały czas się zastanawiam, dlaczego nie zmieniłem przewoźnika, bo ten drugi autobus też był opóźniony (20 min). W każdym razie ja się z umowy wywiązałem. Byłem w miejscu i czasie, gdzie Polski Bus kazał mi się stawić, aby zrealizować zakupiony bilet. Racja była więc po mojej stronie!
Otrzymałem jednak kolejną wiadomość:
Rzeczywiście często podróżuję i zdarzyła mi się już taka sytuacja w PKP. Koleje jeszcze do niedawna słynęły ze spóźnień, więc można stwierdzić, iż wszyscy przyzwyczaili się już do opóźnionych pociągów, ale! W podobnej sytuacji udałem się po prostu do kasy i poprosiłem o zwrot pieniędzy za bilet, bo znalazłem inne połączenie i nie zamierzam czekać (w tym przypadku 40 min) na opóźniony pociąg. Co prawda przyszła jakaś tam kierowniczka by to potwierdzić, ale wszystko trwało nie dłużej niż 5 minut, a na koniec jeszcze mnie przeprosili. Oczywiście pieniądze otrzymałem z powrotem.
Jaki jest więc morał z tej historii? Jeśli macie coś ważnego do załatwienia, albo śpieszycie się np. na samolot, nigdy nie korzystajcie z usług Polskiego Busa. Jak widać opóźnienia są dla nich normą, a na koniec zamiast przeprosin wystawią ci środkowy palec zamiast zwrotu pieniędzy.
Komentarze (68)
najlepsze
Tylko, że Polski Bus wiedział, że się spóźni (skąd?) zanim autobus podjechał z punktu startowego. Powinni go przeprosić, zwrócić całą kasę i zaproponować inną godzinę.
Czasy PRLu się skończyły, Polacy mają wybór więc takim podejściem do klienta - tracą.
@Reinert: ty jesteś głupszy, niż ustawa przewiduje!
@Reinert: matole jeden!
Na drodze różne mogą się zdarzyć przypadki i nie zawsze można obwiniać przewoźnika. Ale najlepsze, że tu nie o to chodzi!
Mogłeś się zgłosić po zwrot kasy przed planowanym odjazdem (jak przewiduje regulamin), ale nieee, przecież mnie to się należy wszystko.
Wtrącenie nazizmu, morderstwa, ludobójstwa, komór śmierci, wolności człowieka... w
Ciężko w tej sytuacji przypisać komukolwiek z PB przestępstwo oszustwa które skodyfikowane jest w następujący sposób:
Trudno mówić, że przewoźnik wprowadził