Tak się składa że moja siostra jest studentką pielęgniarstwa, której dotyczy ta sprawa.
Cała sytuacja wygląda tak:
2 lata temu mąż Pani prof. zostawił ją i ułożył sobie życie ze studentką pielęgniarstwa byłą podopieczną pani prof. Od tamtej pory prof. mści sie na studentkach tego kierunku. Egzamin poprawkowy był identyczny z pierwszym jeżeli chodzi o pytania. Poprawkę pisały jednocześnie na sali dwa kierunki: ratownictwo medyczne i pielegniarstwo. Tylko dla tego drugiego egzamin
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też, że pani profesor zarówno na pierwszym egzaminie, jak i na poprawkowym co roku daje te same pytania. Tak było też i tym razem.
A jak będą pisać po raz trzeci to ciekawe czy się wysili żeby wymyślić nowe.
Dodatkowo, żacy mają przed samym egzaminem dostarczyć pani profesor dokument, pod którym podpiszą się wszyscy i tym samym zgodzą się na anulowanie wyników spornego egzaminu.
Według mnie to powinna udowodnić ze ściągali, a jak nie jest w stanie to niech się ciągnie sprawy nie było. Skoro pilnowała to znaczy ze ch##owo jej to wyszło i tyle. Może innym razem się postara. Kiedyś w szkole średniej miałem identyczną sytuację i nie daliśmy za wygraną bo nie było żadnych podstaw do anulowania. Inaczej jak nauczyciel zawzięty albo ma zły dzień to każdy mógł egzamin anulować pod pretekstem ściągania.
Cholera wie... bezczelne to przednie i wybitnie, ale i tak nic z tym nie zrobią. Przede wszystkim dlatego ze kazdy jest pierwszy zeby mowić jak to zle zostal potraktowany, ale jak trzeba cos z tym zrobić to jest "anonimowy", nie on sie jednak nie wypowie, "bo beda problemy". Widzialem to nie raz.
Władze uczelni każą im podpisywać zgodę na powtórkę, bo wiedzą, że nie mają prawa jej robić. Szukają frajerów...ale studenci ze strachu podpiszą, bo przecież na studiach nie można się stawiać i trzeba się słuchać.
W czasie spotkania przedstawicielka żaków doszła z egzaminatorką do porozumienia i zgodziła się na unieważnienie wyników
Nie ma to jak "przedstawiciele", ktorzy potrafia walczyc o interesy grupy, ktora reprezentuja. Czyli co, przyszla, usiadla, pani prof/dr stwierdzila ze ma ich w dupie i ze maja pisac jeszcze raz, ta skwapliwie przytaknela - i to tyle. Smiech na sali z takiej "starosciny".
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też, że pani profesor zarówno na pierwszym egzaminie, jak
Ja bym ich wszystkich oblal za czysta glupote skoro przy pierwszym podejsciu zdalo 30% przy takich samych pytaniach co roku.
A może chodziło o to że zestaw z pierwszego terminu w danym roku i z poprawkowego jest ten sam? Czyli co rok daje dwa razy ten sam zestaw, lecz co rok inny. Niektórzy tak dają bo studenci nie spodziewają się tych samych pytań na kolejnym terminie.
No starościna genialna, niestety ale zazwyczaj właśnie zostają nimi osoby, które nie chcą pomagać rocznikowi czy grupie, tylko chcą mieć większy kontakt z gronem profesorów, wtedy czują się ważniejsi.
No cóż, żadna nowość w zasadzie. Praktycznie na każdej uczelni wykładowcy mają swoje państwo w państwie, odpowiedzialność zbiorowa to norma, a że nie brakuje takich, którym ego kuleje, to przecież trzeba pokazać kto tu jest doktor czy profesor, a kto niedomyty studencina.
Na Politechnice Opolskiej zauważyłem, że najgorsi są młodzi ludzie którzy ledwo co zrobili doktorat, albo po prostu magistrowie, którzy robią za pomocników, ale mają swoje bloki. Ego ich przerasta niestety...
Wczoraj o tym z koleżanką rozmawiałem, która w poniedziałek będzie musiała jeszcze raz pisać ten egzamin... Sprawa wyglądała tak, od kilku lat pani daje te same pytania na 1 i 2 terminie. No to ludzie wykazali się, że tak powiem sprytem, każdy zapamiętał kilka pytań i mieli całą bazę z 1 terminu. Ładnie fajnie ale... rozwiązało ten egzamin kilka osób, podzieliło się odp. no i każdy jak owieczka pisał wg. tych osób,
Ale że wszyscy mieli te same błędy to już świadczy o czystej głupocie studentów. To nikomu nawet nie przyszło do głowy zweryfikować odpowiedzi? Żenada.
W czasie spotkania przedstawicielka żaków doszła z egzaminatorką do porozumienia i zgodziła się na unieważnienie wyników i wyznaczenie kolejnego terminu egzaminu poprawkowego. Pogratulować skuteczności starościny - na co się zgodziła? Na bezzasadne anulowanie wyników?
Czysta złośliwość i chęć pokazania, kto tu rządzi. Przecież wiadomo, że podstawą przy nauce do egzaminów jest giełda i każdy przy zdrowych zmysłach postara się o pytania z poprzednich lat.
giełda bywa zawodna :-) miałem ostatnio egzamin z różnicy programowej, z ludźmi dwa lata młodszymi. Zebrali sobie pytania z poprzednich lat oraz materiały, a jak zostały podane wyniki, to oblało 3/4, większość pozytywnych ocen to 3=, padły dwie 4 - w tym jedna moja ;) Wykładowca radośnie stwierdził- ja wiem, że Wy ściągacie i giełda działa, więc w tym roku zmieniłem wykłady, a Wam się nawet nie chciało ich porównać :D
Nie wiem jaki to przedmiot, ale jak mozna zmienic wyklady? Chyba pytania?;] Rozumiem, ze mozna cos inaczej poprowadzic, w inny sposob wytlumaczyc, inaczej przedstawic, ale wiedza ktora sie przekazuje jest raczej ciagle ta sama? No chyba ze przedmiot jest bardzo "dynamiczny" i co roku sa nowosci i co roku potrzeba aktualnych danych, ale to sie zdarza raczej rzadko :p Twierdzen z matmy to sobie chyba nie zmieni ;) Ew. to jakis w
Podobna sytuacja u mnie: koło zaliczeniowe, kumpel nie zaliczył, ale brakło mu jednego punktu. Znalazł, okazało się, że jakąś całkę, czy pochodna ma dobrze policzoną, ale jednak nie dostał punktu. Idzie z tym do profesora, ten patrzy na prace i mówi: no faktycznie ma pan to dobrze ale... pan to udowodni jeszcze raz na poprawkowym.
Na Technologii Drewna na SGGW też tak nam zrobił jeden profesor, co roku te same pytania i jak za dobrze napisaliśmy jak na nasze umiejętności to kazał pisać jeszcze raz, a jak mu powiedzieliśmy, że czego on się spodziewa jak daje te same pytania to stwierdził, że włamaliśmy się mu do gabinetu i je wykradliśmy. Bo w jego głowie się nie mieści, że mamy pytania od starszego rocznika. Czasem krew zalewa na
U mnie jeden z prowadzących stosował nieco odmienną politykę. Na egzaminie pytania z kosmosu, oczywiście wszyscy oblewają. Następnie obniżał próg punktowy, żeby kilka osób zdało i egzamin mógł zostać uznany za ważny, reszta na następny termin, dopytki itp. Było wesoło :)
@Przew dokładnie tak jest na MIMUW, z analizy miałem 2 koła, łącznie do zdobycia 9 punktów, 0,5 punktu zalicza. I nie było tak, że niektórzy mieli problemy, ale raczej niektórzy zdobyli jakieś punkty - przynajmniej w mojej grupie. Długo tam nie studiowałem.
ja też kilka takich przygód miałem - raz wykładowca po egzaminie jak już wszyscy wyszli znalazł na sali test (ten egzamin)z zeszłego roku (który my dostaliśmy od studentów starszego rocznika) i nie ważne że to był zwykły czysty test i że nie było w nim rozwiązać i że pytania z zeszłego roku były całkeim inne - unieważnił egzamin , bo niby ściągaliśmy :)
Jestem przewodniczącym samorządu na jednej z pomorskich uczelni. Dla mnie osobiście cała sprawa jest abstrakcyjna.
Niestety 9/10 starostów to p#$!y, które zostały starostą, bo zostały 'wypchnięte' przez grupę. Zwykle nadają się tylko do noszenia indeksów i rezerwowania sal na egzaminy, maksymalnie może przełożyc termin koła.
Starosta nie jest żadna instancja do załatwiania spraw, formalnie może tak, ale realnie sami wiecie jak jest.
Gorzej jeżeli to jest prawda i samorząd uczelniany nic z
Strach przed wykarmieniem tej rodziny przyszłości i dzieci, które chodzą do przedszkola przyszłości powoduje, że trwasz na posterunku i nadstawiasz d** na każde pstrykniecie palcami.
Przecież pracę można znaleźć inną a na uczelni 99/100 n-li jest za krótkich, żeby pytać 'czy chcesz skończyć studia'
Rektor sie nie będzie kopał ze studentami, bo ma lepsze rzeczy do roboty.
studenci się zgadzają na taki obrót sprawy, więc nie ma tematu. wspierać ich możnaby było, gdyby walczyli o swoje a tak dają dupy i jeszcze się wypłakują, że im źle.
W ogóle mnie to nie dziwi, egzaminy na początku studiów nie są po to aby sprawdzać wiedzę tylko po to aby odpadł określony % roku, tu wszyscy zdali więc egzamin do powtórki. Tylko zastanawia mnie jedno, wykładowcy robiący testy te same co roku są przeważnie od kursów-śmieci, które wszyscy zdają...
O tak, tylu cwaniaków tu pisze co to by nie zrobiło na miejscu studentów. Prawda jest taka, że jak prof. jest "dobrym znajomym" dziekana lub też pracuje na takim uniwerku X-naście lat to student gówno zrobi. Może co najwyżej napisać do gazety. I mieć przej!%ane do końca studiów.
Na polskich uczelniach jest syf - to wie każdy. Z drugiej jednak strony chciałbym mieć świadomość, że potencjalny pielęgniarz wie co robi. I miło by było, gdyby poświadczenie wiedzy było rzetelne...
Co do powtórki... jeśli ktoś uczciwie zdał raz to poradzi sobie i drugi. W czym problem?
Poważna sprawa jest z panią psorką... bo jeśli nie chce jej się opracować nowego egzaminu i stosuje rok w rok te same pytanie to pojawia
Tak długo, dopóki studenci będą akceptowali władzę absolutną pracowników uczelni - mogą się "cieszyć że nie szczekają". Po latach, jak już skończą studia, opowiadają przy piwku czy kawie, z wielkim rozrzewnieniem i mógłbym przysiąc - jakąś dumą - "jaki ten sk!%%iel był straszny", jaką loterią było zdanie tego czy tamtego, jak on i reszta studentów była gnojona gorzej niż koty w najgorszej jednostce wojskowej - ale był twardy, w końcu to zaliczył.
Komentarze (115)
najlepsze
Cała sytuacja wygląda tak:
2 lata temu mąż Pani prof. zostawił ją i ułożył sobie życie ze studentką pielęgniarstwa byłą podopieczną pani prof. Od tamtej pory prof. mści sie na studentkach tego kierunku. Egzamin poprawkowy był identyczny z pierwszym jeżeli chodzi o pytania. Poprawkę pisały jednocześnie na sali dwa kierunki: ratownictwo medyczne i pielegniarstwo. Tylko dla tego drugiego egzamin
A jak będą pisać po raz trzeci to ciekawe czy się wysili żeby wymyślić nowe.
Dodatkowo, żacy mają przed samym egzaminem dostarczyć pani profesor dokument, pod którym podpiszą się wszyscy i tym samym zgodzą się na anulowanie wyników spornego egzaminu.
A jak się nie zgodzą
Nie podpisze im sie w indeksach ?
Cholera wie... bezczelne to przednie i wybitnie, ale i tak nic z tym nie zrobią. Przede wszystkim dlatego ze kazdy jest pierwszy zeby mowić jak to zle zostal potraktowany, ale jak trzeba cos z tym zrobić to jest "anonimowy", nie on sie jednak nie wypowie, "bo beda problemy". Widzialem to nie raz.
Pozatym wspolczuje starosciny.
Nie ma to jak "przedstawiciele", ktorzy potrafia walczyc o interesy grupy, ktora reprezentuja. Czyli co, przyszla, usiadla, pani prof/dr stwierdzila ze ma ich w dupie i ze maja pisac jeszcze raz, ta skwapliwie przytaknela - i to tyle. Smiech na sali z takiej "starosciny".
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się też, że pani profesor zarówno na pierwszym egzaminie, jak
A może chodziło o to że zestaw z pierwszego terminu w danym roku i z poprawkowego jest ten sam? Czyli co rok daje dwa razy ten sam zestaw, lecz co rok inny. Niektórzy tak dają bo studenci nie spodziewają się tych samych pytań na kolejnym terminie.
giełda bywa zawodna :-) miałem ostatnio egzamin z różnicy programowej, z ludźmi dwa lata młodszymi. Zebrali sobie pytania z poprzednich lat oraz materiały, a jak zostały podane wyniki, to oblało 3/4, większość pozytywnych ocen to 3=, padły dwie 4 - w tym jedna moja ;) Wykładowca radośnie stwierdził- ja wiem, że Wy ściągacie i giełda działa, więc w tym roku zmieniłem wykłady, a Wam się nawet nie chciało ich porównać :D
z siekiera to raczej jakby ci z lesnictwa uniewaznili egzam ;D
http://nauka.trojmiasto.pl/Student-zabil-swojego-profesora-n3921.html
No i co tu zrobić? :]
"Nikt nie zaliczył egzaminu, bo wszyscy go zdali"
Nie żebym się czepiał ale w końcu zdali wszyscy czy prawie wszyscy?
ja też kilka takich przygód miałem - raz wykładowca po egzaminie jak już wszyscy wyszli znalazł na sali test (ten egzamin)z zeszłego roku (który my dostaliśmy od studentów starszego rocznika) i nie ważne że to był zwykły czysty test i że nie było w nim rozwiązać i że pytania z zeszłego roku były całkeim inne - unieważnił egzamin , bo niby ściągaliśmy :)
lepszy był inny profesorek, który
Niestety 9/10 starostów to p#$!y, które zostały starostą, bo zostały 'wypchnięte' przez grupę. Zwykle nadają się tylko do noszenia indeksów i rezerwowania sal na egzaminy, maksymalnie może przełożyc termin koła.
Starosta nie jest żadna instancja do załatwiania spraw, formalnie może tak, ale realnie sami wiecie jak jest.
Gorzej jeżeli to jest prawda i samorząd uczelniany nic z
Przecież pracę można znaleźć inną a na uczelni 99/100 n-li jest za krótkich, żeby pytać 'czy chcesz skończyć studia'
Rektor sie nie będzie kopał ze studentami, bo ma lepsze rzeczy do roboty.
Co do powtórki... jeśli ktoś uczciwie zdał raz to poradzi sobie i drugi. W czym problem?
Poważna sprawa jest z panią psorką... bo jeśli nie chce jej się opracować nowego egzaminu i stosuje rok w rok te same pytanie to pojawia