Nie śpię od miesiąca.
Tak, dobrze przeczytaliście. Od miesiąca nie przespałam ani minuty. Od 11 października nie jestem w stanie zasnąć... tak jakby mój organizm miał przed tym blokadę lub zapomniał jak to się robi. Chciałabym opisać to szerzej i dowiedzieć się czy być może ktoś z was miał podobnie jak ja i w jaki sposób sobie pomógł.
Nadmienię, że od 1,5 roku pracuję na zmiany i mój tryb życia jest raczej nieregularny, co z pewnością nie było obojętne dla mojego organizmu. Nie miałam jednak wcześniej problemów z zasypianiem. Potrafiłam wracać z pracy o 7 rano i spać do 17stej... Wszystko zaczęło się od zmiany pracy na bardziej odpowiedzialną i teoretycznie lepiej płatną (niestety były to tylko obiecanki...). Źle mi było w tej pracy i mnie to stresowało. Nadszedł pewien kulminacyjny moment dla tego stresu, który nie pozwalał mi zasnąć. Panika, natrętne myśli, przyspieszony oddech itp. W nocnym odpoczynku nie pomagał fakt, że co 3cią noc musiałam być w pracy. To również wzmagało mój niepokój. Po 2 tygodniach zdecydowałam się wziąć L4 i tabletki nasenne "zolsana" od lekarz rodzinnej. Po pierwszym użyciu zadziałały na mnie bardzo mocno, ale w sen mnie nie wprowadziły. Miałam całą noc jakieś galopujące abstrakcyjne wizje, uczucie falowania ciała i zapadania się. Natomiast każde kolejne przyjęcia leku nie wywoływały już żadnych skutków. Z pracy zrezygnowałam, więc ten czynnik stresujący został wyeliminowany, a ja dalej nie zasypiam. Między 2 a 4 tygodniem braku snu czułam się absolutnie fatalnie: nieustanny ból głowy, pieczenia i kłucia w sercu, brak sił i chęci na cokolwiek, rozchwianie emocjonalne, wewnętrzne rozbicie, dreszcze. Gdy kładłam się do łóżka i próbowałam zasnąć miewałam takie uczucie "zapadania się". Czułam ciężkość i brak czucia w kończynach, świadomość na granicy utraty przytomności, wypłycenie oddechu. Natomiast świadomości ostatecznie nie traciłam i "wynurzałam się" z tego stanu po kilkunastu sekundach. Zaczynam teraz 5ty tydzień bez snu. Co ciekawe, przestała mnie boleć głowa, serce zakłuje już tylko od czasu do czasu, nie mam wymienionych wcześniej objawów. Tak jakby organizm zaadoptował się do nie spania... Prawie jakby było normalnie... ale przecież nie jest.
2 dni temu odwiedziłam panią psychiatrę, która nie wyglądała na przejętą moją sytuacją. Wydawała się kompletnie nie słyszeć tego, że ja nie zasypiam. Skupiła się na stresie i stwierdziła, że trzeba sobie z nim umieć radzić, a jak sobie nie radzę to proponuje mi miesięczną kurację sympramolem plus zajęcia z psychoterapeutą z metod radzenia sobie ze stresem. No rewelacja...
Będę szukać pomocy u innej psychiatry a w międzyczasie pytam się was: co ja mam robić?
Komentarze (60)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Do tego polecam się ciężką pracę fizyczna, np. jakiś wolontariat przy koniach. To duże daje, endorfiny zapieprzają po organizmie.
No i tak na przemian, w dzień praca, wieczorem ostro w palnik.
Połowa robotników tak robi i zobacz jakie zdrowe chłopy.( ͡° ͜ʖ ͡°)