@zonbat: Efekt tunelowy wynika z zasady nieoznaczoności - nie można określić dokładnego chwilowego stanu cząstki, tylko prawdopodobieństwo uzyskania przez nią określonego stanu (np. energii). Określa je funkcja falowa, funkcja ta może w niektórych przypadkach "zahaczać" o stan sprzeczny z zasadą zachowania energii, mimo że sumaryczny rozkład prawdopodobieństwa dla cząstki, tę zasadę spełnia. To trochę tak, jakby np. spadająca piłka, lecąc w dół chwilami jednak cofała się trochę w górę, po
@mpmp-pmpm: Najlepszym przykładem jaki dotychczas słyszałem to studnia potencjału (ściana) i elektrony (piłeczki). W fizyce kwantowej istnieje pewne prawdopodobieństwo że niektóre piłeczki (elektrony) przejdą przez ścianę (pokonają barierę potencjału) zamiast się od niej odbić. To tak jakbyśmy próbowali przejść przez ścianę i raz na jakiś czas by to nam się udawało. Dla mnie nie pojęte, ale tak właśnie to działa.
jak byłem młodszy, nie interesując fizyka, rozważałem jak funkcjonuje świat, człowiek i przyroda. Rozkładając wszystko na części pierwszych i używając pojęć głównie humanistycznych doszedłem do wniosku, że na początku wszystko musiało się znajdować w jednym punkcie. Rozbierając wszechświat 'do rosołu' jedyną rzeczą, której braku nie potrafiłem sobie wyobrazić był brak istnienia Świadomości- brak obecności tego Obserwatora, który doświadcza całej reszty. Tak więc obserwator pozostawiony samemu sobie, czego doświadcza? Albo pustki go otaczającej,
@memoryhole: Do miejsca "Obecność obserwatora..." rozumiem całkowicie. Jest wielka, piękna tradycja w filozofii Zachodu, która opiera się na podobnym rozumowaniu: pierwotny, idealnie prosty punkt świadomości, który - chcąc pomyśleć siebie samego, albo w ogóle pomyśleć COKOLWIEK - rozbija się na "dziesięć tysięcy zjawisk". Bo pierwszym krokiem wobec Ja jest jakieś określone Nie-Ja (nicość się nie nada). A potem się już zaczyna. Rzucam parę haseł: Plotyn, Fichte, Schelling. Jeżeli Cię to
Fizycy zasłaniają się naukowymi sloganami, niezrozumiałymi dla większości ludzi bo mają mały problem. Wychodzi im, że wszechświat... nie istnieje. A dokładniej mówiąc nie istnieje obiektywnie.. A mówiąc najdokładniej - wydaje się istnieć dopiero jak sie na niego popatrzy(zaobserwuje). I tak nauka powoli dochodzi do czegoś, o czym wiedzieli już starożytni Aborygeni - świat nie jest realny, jest formą mirażu/snu, który istnieje tylko w umyśle obserwatora. Gdy nie ma umysłu(obserwatora) nie ma wszechświata...
@henry-jest: Jeśli to jest prawda i mój mózg tworzy wszystko to znaczy że ty nie istniejesz a ten głos rozsądku (solipsyzm) przekazuje mi mój własny mózg i teraz z nim samym sobie gadam. Albo jakaś wyższa siła chce się przedostać do mojego świata i mi coś wyjaśnić o jego naturze.
@henry-jest: to zupełnie tak samo, jak mechanika klasyczna prowadzi do czegoś, o czym wiedział już starożytny lud Uga-Buga — jak kogoś uderzysz, to boli cię potem ręka, natomiast dzida wyrzucona w powietrze spada na ziemię.
Komentarze (66)
najlepsze
Dlaczego bez fali prawdopodobieństwa nie byłoby komputerów?
To trochę tak, jakby np. spadająca piłka, lecąc w dół chwilami jednak cofała się trochę w górę, po
Komentarz usunięty przez moderatora
gdzie jeszcze wciąż
mieści się wiele zła.
I tak nauka powoli dochodzi do czegoś, o czym wiedzieli już starożytni Aborygeni - świat nie jest realny, jest formą mirażu/snu, który istnieje tylko w umyśle obserwatora. Gdy nie ma umysłu(obserwatora) nie ma wszechświata...
Albo jakaś wyższa siła chce się przedostać do mojego świata i mi coś wyjaśnić o jego naturze.