tl;dr - kupił buty; rozpadły się po kilku noszeniach; chce zwrotu pieniędzy; wała, nie dla psa kiełbasa, won od koryta, wymieniamy tylko na cebule
W marcu tego roku kupiłem w Warszawie buty Reebok. Przecena z 289 na 189, podobały mi się - kupuję. Jeszcze firma, do której mam sentyment (pierwsze buty, na które zbierałem jako szczeniak to były właśnie Reeboki, później szpanowałem Iversonami pod blokiem, takie czasy).
Historia użytkowania butów wygląda w skrócie tak - w butach jeżdżę do pracy, w pracy siadam za biurkiem. Na co dzień najchętniej chodzę w trampkach, więc te nieszczęsne Reeboki zakładam co trzeci dzień. Maratonu to w nich nie przebiegłem. W ogóle przebiegłem w nich pewnie z 10 metrów, jak mi Żabkę o 22 zamykali. Nigdy nie przemokły. Nigdy nie były prane ani czyszczone, nigdy nie grałem w nich w piłkę ani w żaden inny sport.
Dlaczego w takim razie nieszczęsne? Po dwóch miesiącach, tak na początku maja, zdjąłem but po całym dniu w pracy (tak, nawet pies wybiegł z pokoju) z dotkliwym bólem na wysokości ścięgna przy pięcie (noga prawa). Spod skarpety ukazuje się rana, pod nią zrogowacenie. Nie czułem nic wcześniej, ból pojawił się jak przerwał się w końcu naskórek. Butów od tego czasu już nie założyłem, bliznę na prawej nodze mam do dzisiaj.
Okazało się, że w bucie wytarł się cały tył (jak się później dowiedziałem, tzw. zapiętka) odkrywając kawałek ostrego plastiku (jakby szkieletu buta). Pewnie się zastanawiacie - nie, nie było tego czuć ani widać. Przetarcie jest pod tym zagięciem nachodzącym na piętę, co widać tylko specjalnie się przyglądając - never mind (zrobiłem dwa zdjęcia żeby to pokazać).
Noga rozwalona (do dzisiaj blizna), buty nie nadają się do chodzenia po sporadycznym noszeniu przez kilka tygodni. Przyczyną ewidentny błąd konstrukcyjny (but po kilku maratonach nie powinien tak wyglądać, a ten biedny sobie stał na dywaniku, a noszony był od święta i się rozpadł po 2 miesiącach). Nie chcę wymiany na drugi taki sam, bo będę miał powtórkę z rozrywki (nie chce tego też moja noga). Naprawić się tego nie da (nawet rzeczoznawca, który lubi mijać się z prawdą, o czym zaraz się przekonacie, stwierdził, że naprawa jest niemożliwa). Proszę o uczciwy zwrot gotówki - sprzedaliście mi bubel.
Idę do sklepu, składam reklamację. Pani ekspedientka od razu pytanie się "jakie są moje roszczenia", jakbym był intruzem, które się pluje nie wiadomo o co. Wszystko spisała w formularz. Powiedziała, że powiadomią mnie sms-em. Czekam. Oczywiście mijają wszystkie ustawowe 14 dni zanim otrzymuję informację - reklamacja nieuznana.
Teraz to co powoduję, że dostaję wypieków na twarzy - buty według nich były źle noszone, a właściciel nie zapoznał się z ulotką o właściwym użytkowaniu buta. "Zapiętek przetarł się bo..." uwaga "...niewłaściwie wiązałem buty"!!! Wiecie co mnie wkurza? Ja lubię mocno zawiązane buty - na ścisk. Zawsze je tak nosiłem, te też tak sznurowałem. To widać nawet jak buty są w pudełku. Ale nie! Na odczep trzeba coś napisać! Wyssać z palca bzdura, żeby prawda była po naszej stronie!
Wróciłem do domu. Wysmarowałem im taaakie odwołanie (właściwie to napisałem je w biurze w pracy, ale ciiii). Wszystko macie w skanach poniżej. Reakcja - "ani sprzedawca ani producent nie ponoszą odpowiedzialności za źle użytkowane obuwie". I najciekawszy kwiatek - "wielkość zgłoszonych uszkodzeń wskazuje, że mimo możliwości ich stwierdzenia obuwie było nadal użytkowane, co doprowadziło do nieodwracalnych zmian". Wrrrr!!! Nosz....! Wady prawie nie widać, chociaż poharatała mi nogę. Sam musiałem się specjalnie przyglądać, skąd ten plastik wystaje. But jest wyraźnie bardzo mono zawiązany.
A co do samej wady to tak jak napisałem w swoim odwołaniu - widać wyraźnie, że zastosowali do tej pożal-się-Boże futrówki jakiś szmateks-materiał śliski jak mydło i cienki jak pergamin. I pewnie jestem nie pierwszym frajerem, który się nabrał na "promocję" tego modelu, a później kwilił żonie od progu, że mu nowe buty nogę poraniły.
Zamieszczam skany i pytanie do wykop-prawników i wykop-ekspertów-od-reklamacji. Co mogę teraz z tym zrobić i co będzie najskuteczniejszym rozwiązaniem? Jestem już po dwóch reklamacjach, opisałem im wszystko i właściwie teraz kolejne odwołania to już tylko przepychanie się na słowa. Czekam na dobre rady.
I na koniec, powiem wam szczerze - nie czuję się sfrustrowany. To nie jest w końcu majątek, dwieście złotych. Można o tym zapomnieć i nie psuć sobie nerwów. Ale za każdym razem jak patrzę na tą bliznę na nodze to czuję się ordynarnie okantowany, oszukany i zrobiony na typowego frajera. Aż się ciśnie na usta - jak to zwykle u nas (jeszcze jak wracałem drugi raz z odmową przyjęcia reklamacji to mi radarowcy cyknęli fotę na al. Krakowskiej, już po nowelizacji taryfikatora, i 250 poszło...).
Komentarze (207)
najlepsze
"Nabywca ma obowiązek zgłosić Produkt wykazujący wady do 7 dni od momentu pojawiania się usterki."
Chyba, że coś źle czytam?
Taka mała uwaga
Czyli jak najbardziej normalna eksploatacja. W każdej parze bardzo szybko poszły pięty zarówno w lewym jak i prawym bucie.
Ojciec i brat również mieli po kilka par Reeboków i ten sam problem więc nie jest to kwestia indywidualna lecz problem obuwia.
Problem ten sam, wytarta pięta i to w dość krótkim czasie, nie mam jakiejś niestandardowej maniery chodzenia, co jak co ale pięta w ten sposób wycierać się nie powinna w tak krótkim czasie przy normalnej eksploatacji. Ogólnie coś nie tak jest z konstrukcją buta.