Obstawiam jednak nadal wpływ kościoła. Na wschodzie też nie są szczęśliwi ale się nie rozwodzą "bo grzech" Dodatkowo pewnie presja lokalnych społeczności w mniejszych miasteczkach i wsiach.
To wygląda jak mapa poparcia dla PO, albo oszustw w wyborach samorządowych, albo jedno i drugie, bo wyborcy PO legitymują się hipokryzją i dwulicowością w związkach i życiu.
Czasami lepszy rozwód w porę, niż trzymanie na siłę martwego związku, który zaczyna gnić, co tylko krzywdzi oboje małżonków i ich najbliższą rodzinę.
No i przede wszystkim rozwód na wsi jest praktycznie niemożliwy. Co potem ma zrobić ze sobą kobieta? Wrócić do rodziców i już nigdy za mąż nie wyjść? Poza tym to ogromny wstyd dla obu małżonków, którzy poddani zostaliby publicznemu ostracyzmowi. Co innego w miastach, gdzie można spokojnie się rozwieść,
Dorzucę swoją teorię poza popularnymi tu wrzutkami politycznymi czy ekonomicznymi. Najwyższy odsetek rozwodów można zaobserwować w dwóch obszarach: wielkie ośrodki miejskie - tu przyczyną jest zapewne wielkomiejski styl życia oraz tzw. ziemie odzyskane. Tu przyczyna może być odrobinę bardziej złożona: Otóż ludzie zamieszkujący te tereny to potomkowie repatriantów ze wschodu oraz ludzi migrujących z innych części kraju w poszukiwaniu nowego życia. Na skutek tych procesów zaszło ogromne rozluźnienie poczucia przynależności do wspólnoty
@wojciechka1: W wersji interaktywnej to nie problem, bo po najechaniu na daną linię wyświetla podpis. Pewnie dlatego niezbyt się ktoś kolorami przejmował.
Komentarze (177)
najlepsze
No i przede wszystkim rozwód na wsi jest praktycznie niemożliwy. Co potem ma zrobić ze sobą kobieta? Wrócić do rodziców i już nigdy za mąż nie wyjść? Poza tym to ogromny wstyd dla obu małżonków, którzy poddani zostaliby publicznemu ostracyzmowi. Co innego w miastach, gdzie można spokojnie się rozwieść,
Powiem szczerze, że chwilę mi zajęło który z niebieskich powodów poszybował tak do góry.